[ Pobierz całość w formacie PDF ]
okropnie niewygodnymi pantoflami na wysokim obcasie, a
potem starannie ułożyła je w kartonie. Zostawiła sobie kilka
garsonek i bluzek, które mogła nosić do pracy, zaś cała reszta
wylądowała w najciemniejszym kącie szafy w przedpokoju. W
ślad za sukienkami poszły kosmetyki, koronkowa bielizna,
piękne koszule nocne i wszystkie inne części garderoby i
dodatki, które kupiła tylko dlatego, że chciała oczarować
Morgana.
Kiedy przeszukiwała szuflady, starannie usuwając wszystkie
ślady fałszywej Nory, stworzonej specjalnie dla Morgana, jej
wzrok padł na puzderko z diamentowym wisiorkiem, który
dostała na gwiazdkę od Morgana. Otworzyła pudełko i
wpatrywała się w połyskujący diament, cieniutki złoty
łańcuszek. Nigdy już tego nie założy. Szybko, starając się
zanadto nie roztkliwiać, zatrzasnęła wieczko i wrzuciła
puzderko do kartonu z kosmetykami.
Usunąwszy wszelkie ślady obecności Morgana, poczuła się
znacznie lepiej, a cała ta sprawa jak gdyby mniej ją teraz
obchodziła. Oczywiście, postąpiła głupio, nadal zresztą nie jest
zbyt pewna swojego postępowania, ale być może ta nauczka
sprawi, że nareszcie troszkę zmądrzeje.
Ostatecznym ratunkiem okazała się praca. Nora rzuciła się do
pracy przy nowej kampanii reklamowej z taką determinacją,
RS
120
jakby sukces był sprawą życia lub śmierci. Był już marzec, od
czasu rozstania z Morganem upłynęły dwa miesiące. Znieg
nareszcie stopniał, zbliżała się wiosna, pora roku stworzona
specjalnie dla zakochanych.
Ponieważ był to pierwszy naprawdę słoneczny dzień wiosny,
Nora poszła na mały spacer po Central Parku w czasie przerwy
na lunch. %7łonkile i hiacynty były już w pełnym rozkwicie, na
drzewach zaczynały się pojawiać pierwsze nieśmiałe,
jasnozielone listki, a po wszystkich alejkach spacerowały
powolutku zakochane pary. Zakochani rozkoszowali się
słońcem, obejmowali mocno ramionami i cieszyli życiem,
radowali z tego, że są razem w tak piękny dzień.
Nora nie mogła znieść tego widoku i szybko zawróciła w
stronę agencji. Ciągle jeszcze, pomimo upływu czasu,
wypatrywała sylwetki Morgana na każdym rogu, każdym
zakręcie alejki. Nie mogła pozbyć się tej obsesji. Tylko w
biurze, kiedy była w pełni zaabsorbowana pracą, potrafiła choć
na chwilę zapomnieć o bolesnej, uporczywej pustce w sercu.
Zaledwie zdążyła usiąść przy biurku i zastanowić się nad
czekającą na nią tego popołudnia pracą, do pokoju wpadł jak
burza Jerry. Nora nie widziała go od kilku tygodni i bardzo
ucieszyła się na jego widok. Zwariowane poczucie humoru
Jerry'ego zawsze podnosiło ją na duchu.
- Noro - zawołał, machając w jej stronę ciężką teczką -
właśnie dostałem próbki reklam kosmetyków. Rzucisz na nie
okiem?
- Oczywiście. Jak wyszły? - Nora uśmiechnęła się i
wyciągnęła rękę po teczkę.
- Ale, ale! Co się stało z tą niezwykłą pięknością, której
widok tak bardzo cieszył me oczy przez ostatnie kilka miesięcy?
- Jerry podszedł bliżej i uważnie przyjrzał się Norze. - Gdzie się
podziała elegancka pani Nora?
Przeciągnęła dłonią po włosach, które od kilku tygodni nie
widziały fryzjera. Odrosły wystarczająco, żeby łatwo było upiąć
RS
121
je w dawny, nieporządny koczek. Pózniej spojrzała na swoją
starą brązową spódnicę. Od czasu wyrzucenia wszystkich ubrań
związanych z Morganem, w naturalny sposób powróciła do
swoich starych, niedbałych strojów.
- Czy naprawdę wyglądam aż tak zle? - uśmiechnęła się do
Jerry'ego, rozbawiona wyrazem jego twarzy.
- Nie - zaprotestował, przyglądając się jej uważnie.
- Prawdę mówiąc, jeżeli mam być szczery, czułem się trochę
dziwnie, kiedy byłaś aż taka elegancka. - Hm...- urwał, wzruszył
niedbale ramionami. Potem przysiadł na brzegu krzesła i
spojrzał na Norę. - Nie zamierzam wkraczać na tereny zakazane
- powiedział powoli - ale wydaje mi się, że ty i Latimer już nie
jesteście razem.
Wcześniej czy pózniej musiała wreszcie z kimś porozmawiać
o rozstaniu z Morganem. Nawet Gloria, która nigdy nie wahała
się pytać o wszystko, co tylko ją interesowało, chodziła ostatnio
wokół Nory na paluszkach, nigdy nie wspominając imienia
Morgana, nigdy nie pytając o ich związek i tylko rzucała jej
współczujące, pełne troski spojrzenia, jak gdyby Nora
dochodziła do siebie po jakiejś strasznej chorobie.
- Tak, Jerry - przyznała, starając się, by jej głos brzmiał jak
najswobodniej. - Masz rację. - Wyciągnęła rękę. - Pokaż te
próbki. W kwietniu jest pierwszy termin publikacji.
Jerry wyjął zdjęcia z teczki. Rozłożył je na blacie biurka i
przez następną godzinę wybierali fotografie, które najlepiej
pasowałyby do zaproponowanego układu graficznego reklamy.
O drugiej w drzwiach stanął Robert McKenzie.
- Noro, czy masz chwilkę czasu? - spytał. Skinął ręką w
stronę rozłożonych na biurku zdjęć. - Pewnie jesteś bardzo
zajęta.
- Nie, proszę pana. - Jerry zaczął zbierać zdjęcia z biurka. -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]