[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Usiedli przy stoliku. Wkrótce zjawiła się kelnerka, która patrzyła
wyłącznie na Joe'ego.
- Proponuję rożki jęczmienne z bitą śmietaną i czarną porzeczką
- powiedziała, w ogóle nie zauważając Roweny.
126
RS
- Rożki jęczmienne?
- Spróbuj, to bardzo dobre - zachęciła go Rowena.
- A można bez porzeczki? - spytał. Czarnowłosa dziewczyna
wyglądała tak, jakby miała podać najgorszą z możliwych wiadomości.
Zmarszczyła brwi i rozłożyła ręce w bezradnym geście.
- Niestety... nie - powiedziała zmartwiona. Rowena po raz
pierwszy widziała, jak kobiety reagują na Joe'ego.
- Dobra, niech będą dwa rożki z porzeczką - rzucił Joe. - A poza
tym prosimy czarną kawę i herbatę.
- Ziołową - dopowiedziała Rowena. Kelnerka skinęła głową i
ruszyła w stronę zaplecza.
Rowena omal nie wybuchnęła śmiechem.
- Podrywacz z ciebie - stwierdziła. - Zdaje się, że nie masz
żadnych kłopotów z kobietami. Albo - dodała po chwili namysłu -
masz ich za dużo.
Joe uśmiechnął się i podniósł ręce do góry.
- Poddaję się. Rozszyfrowałaś mnie.
- Już wcześniej przypuszczałam, że jesteś, hm... doświadczony w
tych sprawach.
Joe spojrzał jej w oczy. Poczuła dreszcze na karku i plecach.
- Przecież byłem żonaty - powiedział. - A poza tym rzeczywiście
znałem wcześniej kilka kobiet. Tyle tylko że wszystkie te
doświadczenia były do siebie podobne i, prawdę mówiąc, diabła
warte.
127
RS
Rowena wyczuła gorycz w jego głosie. Przez chwilę
zastanawiała się, czy dalej ciągnąć ten temat.
- Nie lubisz seksu? - spytała. Joe skrzywił się.
- Seks to nie wszystko. Trzeba mieć w życiu coś jeszcze.
Jej serce zaczęło bić przyspieszonym rytmem.
- Chodzi ci o miłość? - spytała drżącym głosem'.
Ale Joe tylko machnął ręką. Coś innego pochłaniało teraz jego
myśli. Gdyby nie to, być może dostrzegłby, że dziewczyna nagle
pobladła.
- Nie, o pracę. Jestem już pół roku na urlopie. Coraz trudniej to
znoszę.
Rowena pochyliła głowę.
- Rozumiem. Sama nie wiem, co bym zrobiła bez pracy.
Z zaplecza wyszła czarnowłosa kelnerka. Na tacy niosła dwie
parujące filiżanki i dwa rożki. Wszystko to ustawiła na stoliku.
- Dziękuję - powiedział Joe z uśmiechem. Kelnerka posłała mu
promienny uśmiech.
Przez moment siedzieli w milczeniu. Joe zaczął wygrzebywać z
bitej śmietany pomarszczone porzeczki.
- Daj spokój - powiedziała Rowena. - To przecież bardzo dobre.
Spróbował nieufnie.
- Masz rację - przyznał. - Właściwie sam nie wiem, dlaczego
unikam czarnej porzeczki.
- Jest pewnie dla ciebie zbyt zdrowa.
128
RS
Joe nie skomentował tej uwagi. Wypił łyk kawy, a następnie
zaczął z apetytem zajadać. Dopiero teraz uświadomił sobie, że od rana
zjadł jedynie starą zapiekankę z lodówki Roweny.
Dziewczyna siedziała milcząc. Zastanawiała się, czy Joe powie
coś jeszcze o swojej pracy. Chciała wiedzieć o nim jak najwięcej.
Niestety, Joe poświęcił całą uwagę rożkowi. Jadł jak drapieżnik,
koncertując się na zawartości talerzyka. Rowena zastanawiała się, co
by było, gdyby to ona leżała przed nim. Czy również na nią rzuciłby
się tak żarłocznie?
W kafejce rozległy się pierwsze takty jednej z sonat Mozarta.
Przy sąsiednich stolikach siedziało jeszcze kilkoro innych gości. Jakaś
para, kilku turystów i studentów z miejscowego uniwersytetu.
Czasami ktoś wchodził i rozglądał się, szukając wolnego miejsca.
Rzadziej zdarzało się, żeby ktoś wychodził.
Przed oszkloną ladą zatrzymała się matka z dwójką dzieci.
- Chcę to - powiedziało większe dziecko. - To z wiórkami
kokosowymi. Albo nie, mamo, tę babeczkę.
- Te ciekoladą - wyseplenił dwuletni na oko berbeć w zielonym
płaszczyku.
- Ja też, ja też - zawtórowało starsze. Rowena poczuła nagle, że
jej życie jest puste. Nie ma normalnego domu, rodziny. Z przyjaciółmi
spotyka się rzadko. Ostatnio coraz rzadziej.
- Co się stało? - spytał Joe.
Rowena spojrzała na niego ze zdziwieniem. Czyżby
rzeczywiście coś zauważył?
129
RS
- Nic takiego - odrzekła. - Jestem chyba zmęczona pracą. Zbyt
długo siedziałam przy komputerze.
- Na pewno - zgodził się Joe.
- Na ogół jestem zadowolona ze swego życia i pracy. Ciotka
Adelajda uświadomiła mi, że powinnam zaakceptować siebie, nauczyć
się żyć ze swoimi słabościami.
- Zdaje się, że twoja cioteczna babka wcale nie była taką wielką
dziwaczką - wtrącił Joe.
Rowena skinęła głową.
- Tak. Nauczyła mnie wielu pożytecznych rzeczy. Ale czasami,
zwłaszcza kiedy siedzę cały dzień przed komputerem, wpadam w
przygnębienie. Nie przeżywałeś nigdy czegoś podobnego?
Dopiero po chwili zrozumiała, jak niestosowne było to pytanie.
Joe przez ostatnich sześć miesięcy żył w przygnębieniu. Nie takim.
Innym. Chyba nawet jeszcze gorszym.
- Przepraszam - szepnęła.
- Smakuje ci rożek? - spytał, chcąc zwekslować rozmowę na
bezpieczniejsze tory.
- O tak, jest znakomity - odparła.
- Chyba też niewiele dziś jadłaś, prawda? Rowena. zastanawiała
się przez chwilę.
- Rzeczywiście. Zwykle przygotowuję sobie coś po południu do
herbaty.
130
RS
Joe poruszył się na swoim miejscu. Potrącił łokciem filiżankę i
odrobina herbaty wylała się na blat. Przypomniał sobie uwagę
Roweny o słoniu w sklepie z porcelaną.
- Powiedz mi teraz, czy znalazłaś coś ciekawego na temat
Tyhursta?
Tyhurst! No tak, przecież Joe chciał przede wszystkim dopaść
Tyhursta.
- Naprawdę nic ważnego - powiedziała, rozmazując palcem
herbatę na marmurowym blacie. - Powiem ci, jak tylko coś znajdę. To
dziwne, że zainteresowałeś się właśnie Tyhurstem. Zwykle nie
zajmujesz się tego rodzaju historiami.
Joe skinął głową.
- Tak, przede wszystkim patroluję ulice. - Zamilkł na chwilę. -
Pamiętaj jednak, że cała ta sytuacja jest nietypowa. Po pierwsze,
jestem na urlopie. Po drugie, gdyby nie Hank, nie wiem nawet, czy
byśmy się spotkali.
Przez moment zastanawiał się, czy powinien być wdzięczny
koledze za to, że wciągnął go w tę sprawę, czy też wręcz przeciwnie.
Po namyśle stwierdził jednak, że będzie musiał poczekać z oceną.
Rowena skończyła w milczeniu rożek, a Joe wypił ostatni łyk
kawy. Przy ich stoliku znowu pojawiła się kelnerka. Rowena
[ Pobierz całość w formacie PDF ]