[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- A więc ten biedak, niech Bóg czuwa nad jego duszą,
odszedł z tego świata trzy lata temu. Ona ma okres żałoby za
sobą. Zmarłym należy się szacunek, ale młodzi mają prawo do
życia, nie mogą go spędzać pogrążeni w nieutulonym żalu.
Kościół i prawo kanoniczne pozwalają wdowie na powtórne
zamążpójście po jakimś czasie i wymagany czas upłynął.
Może być twoja, jeżeli tylko zechce.
Serce mu załomotało w piersi i zaiskrzyły się oczy.
Małżeństwo. Nigdy nie przyszło mu do głowy, że on i
Simonetta mogą być w legalnym związku, pobłogosławionym
przez Boga. Gdyby jednak pozbyła się skrupułów, a on okazał
skruchę, byłoby to możliwe. Nie stają na przeszkodzie ani
Kościół, ani prawo, problemem jest jedynie skandal, który się
rozpętał, ale wszystkie skandale z czasem umierają.
- Niestety, nie wiem, co się z nią teraz dzieje.
Zrezygnowałem z niej na zawsze. Nie mam pojęcia, czy nadal
mieszka w Castello i czy nie związała się z innym.
- Czy jedno i drugie jest prawdopodobne? Czy nie była
przywiązana do posiadłości?
- Nawet bardzo. W gruncie rzeczy przystała na to, żeby u
mnie zarabiać dla ratowania domu przez wzgląd na pamięć
męża.
Przeorysza z aprobatą pokiwała głową.
- A czy wydawała ci się kochliwa? Skłonna paść w
ramiona innego mężczyzny?
- Nie. Jestem przekonany, że mnie pokochała, ale
dręczyło ją poczucie, że sprzeniewierza się pierwszej miłości.
- Musisz tam pojechać i ją odnalezć. Bo dlaczego nie? -
Wstała, choć chciał ją zatrzymać. - Jest tylko jeden
nieodzowny warunek, który musi zostać spełniony, żebyś
mógł się ożenić. Te sprawę załatwimy wieczorem podczas
nieszporów.
* * *
Kiedy rozbrzmiewały nieszporne dzwony przed ostatnią
nocą Beraardina w San Maurizio, on stał z gołą głową przed
chrzcielnicą. Miał na sobie białą koszulę i trzymał w ręku
świecę. Kaplica zapełniona była siostrami, które przez te dwa
lata jego pobytu w klasztorze darzyły go przyjaznią,
okazywaną czy to na dziedzińcu, czy w herbarium, czy w
bibliotece. Znał tylko garść imion, ale wiedział, że wszystkie
zakonnice są mu życzliwe. Jedna z nich, którą pokochał jak
rodzoną siostrę, polała mu teraz głowę poświęconą wodą.
Odebrało mu na chwilę dech, gdy poczuł jej lodowatą
czystość. Pijąc po raz pierwszy z komunijnego naczynia,
spojrzał w ciemnoczerwoną głąb mszalnego kielicha, a potem
w górę na fragment fresku przedstawiający Chrystusa
Boleściwego. Jezus leży, a z jego boku krew tryska do Graala,
ta sama krew, którą on, Bernardino, właśnie ma wypić do dna.
I nagle wydało mu się dziwne, że mimo wgłębiania się w
życiorysy świętych nigdy dotąd nie zadumał się nad
niewyobrażalnym cierpieniem samotnego na krzyżu
Chrystusa. Noli me tangere -  Nie dotykaj mnie" - przyszły
mu na myśl słowa wypowiedziane przez Jezusa przy pustym
grobie, bo przecież i tę scenę namalował w tym kościele.
Przeniósł wzrok wyżej na lunetę i doznał wstrząsu, olśniony
nagłym odkryciem. Oto między umiłowanym i umiłowaną
wyciągnięta ręka ma dotknąć ręki tej drugiej osoby, ale
namalował to niezgodnie z tradycyjną ikonografią Noli me
tangere. Tutaj zmartwychwstały Chrystus wyciąga na
powitanie rękę do Magdaleny, a nie ona do niego, jak kiedyś
Simonetta w odruchu współczucia wyciągnęła rękę do
Bernardina, a on ją odtrącił. Teraz był gotów dotykać i być
dotykany, i wiedział dlaczego; ciało Syna Bożego
podtrzymywali ci, którzy Go kochali: Magdalena, Jego matka
Maria i święty Józef, pochylony ze starości. Chrystus nie był
sam, znosząc swój okrutny los. W tym momencie Bernardino
postanowił, że też nie będzie sam w chwili śmierci. Mają być
wtedy przy nim żona i poczęte z jego nasienia dzieci.
Powstrzymywał łzy wzruszenia napływające do oczu, ale
wkrótce pociekły po policzkach, gdy siostry w radosnym
crescendo zaśpiewały  Gloria! Gloria!". Spojrzał na anioły -
swoje anioły, które ożyły i wirowały w takt niebiańskiej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl