[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dodatkowo uśpię ich czujność. Pomyślą, że mięknę.
- Czy ja wiem? - udawałam, że się zastanawiam. - A co byście chcieli wiedzieć?
Szef wyraznie się ożywił.
- Może by tak numer konta - zaproponował.
- Nic z tego, to najważniejsza część informacji. Ale mogę wam podać numer mieszkania i
pierwsze słowo hasła.
- Zgoda. Co chcesz w zamian? - spytał Adam.
- Wrócić do domu.
- Nawet o tym nie marz - zaśmiał się.
- %7łartowałam tylko - prychnęłam, wprawiając ich w jeszcze większe osłupienie.
- Deszcz i dziewięć - powiedziałam.
Zanotował to sobie i spojrzał na mnie.
47
- Cieszę się, że zmądrzałaś.
Tej nocy wyszłam nieco wcześniej ze swojego pokoju. Wiedziałam, że dużo ryzykuję, ale
na dole odbywała się jakaś narada i musiałam koniecznie usłyszeć, o czym mówili.
Wystawiłam głowę przez drzwi i padłam plackiem na podłogę. Podczołgałam się do
schodów i spojrzałam w dół.
- Dałeś jej tyle co zwykle? - spytał szef blondyna.
- Tak jest. Zpi jak aniołek.
- To dobrze. - Szef poprawił się w fotelu. - Muszę was o czymś poinformować. Igor się
odezwał, a to nie wróży nic dobrego. Są wściekli i domagają się natychmiast wiadomości
od Konrada. Jutro specjalnie w tym celu ktoś do nas przyjedzie. Nie mają zamiaru dłużej
czekać. W tej sytuacji i my bierzemy się za tę wariatkę. Są różne sposoby, żeby ją
zmusić do mówienia.
- Sugerowałem ci to już dawno - odezwał się Adam.
- Co zrobić? - Szef bezradnie rozłożył ręce. - Mam do nich słabość. Gdyby to był
mężczyzna, już pierwszego dnia połamałbym mu nogi, ale to jest kobieta, puch marny.
- %7łebyś ty się kiedyś nie przejechał na tym puchu - mruknął Adam.
- Ty się nie martw o mnie. Jutro czeka was ciężki dzień, lepiej się dobrze wyśpijcie.
Poczułam, jak cierpnie mi skóra. Musiałam się stąd wydostać, inaczej załatwią mnie na
amen. Nagle uświadomiłam sobie, że oto otwiera się przede mną szansa odkrycia
sposobu, w jaki opuszczają salon. Niestety, i tym razem panowie skierowali swe kroki w
stronę schodów. Wycofałam się natychmiast do pokoju. Minęli moje drzwi i zniknęli. Nie
pozostało mi nic innego, jak dokończyć pracę przy trzeciej ścianie.
Gdy ręce i nogi odmówiły mi już kompletnie posłuszeństwa, ściana naprzeciwko mnie
drgnęła i odsunęła się. Zobaczyłam wyrazny zarys drzwi. Były tak wkomponowane we
wnętrze i oklejone identyczną tapetą, bez klamki, że tylko wtajemniczeni mogli wiedzieć,
gdzie są.
Pchnęłam je mocniej i znalazłam się w niewielkim korytarzu. Tego terenu nie znałam,
musiałam być bardzo ostrożna. Przyświecając sobie zapalniczką znalazłam schody i
zeszłam do dużego holu z ogromnymi wejściowymi drzwiami, oknem i telefonem. Drzwi
były zamknięte, a telefonu bałam się ruszać; mógł być na podsłuchu, a przy wykręcaniu
numeru na pewno zacząłby terkotać. Pozostało mi tylko okno. Jeżeli mieli tu alarm,
powinien włączyć się w momencie, gdy ktoś wybije szybę, ja zaś po prostu otworzę
okno. Zanim to jednak uczyniłam, wyjrzałam przez nie. Było ciemno, dom otaczał wysoki
żywopłot, niewiele więc mogłam zobaczyć. Musiałam wydostać się na zewnątrz, żeby
zorientować się, gdzie jestem.
Powoli i bardzo ostrożnie otworzyłam sobie drogę na wolność. W domu nadal panował
spokój. Przelazłam przez parapet i przycupnęłam pod nim. Nie słyszałam, aby ktokolwiek
krążył po ogrodzie, musieli czuć się tutaj bardzo bezpiecznie. Wybierając najciemniejsze
miejsca dobiegłam do ogrodzenia, znalazłam bramę i wyszłam na ulicę. Byłam wolna.
Okolica wyglądała znajomo, ale w nocy wszystkie koty są czarne. Pobiegłam w górę
ulicy, przy której stały same domki jednorodzinne. I nagle, prawie u wylotu ulicy, gdy już
miałam skręcić, zatrzymałam się przed dużym domem. Stałam i gapiłam się na niego
czując, że za chwilę uduszę się z wrażenia. To był dom mojej kuzynki Lilki. Nie
48 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl