[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sporo. Wyliczê na przestrzeni samego tylko by³ego Królestwa nastêpuj¹ce:
Bodzentyn, Bobolice, Boles³awice, Bêdzin Bobrowniki, B¹kowa Góra, Chêciny, Ciechanów,
Czarnolas, Czersk, Czerwiñsk, Czechówka, D¹browica, Drzewica, Gardzienice, Gostynin,
Horod³o, I³¿a, Janowiec, Jab³onna, Kazimierz Dolny, Ko³o, Krupe, Kry³Ã³w, Liw, Lublin,
£êczyca, Mokrzko, Ojców, Ossolin, Olsztyn, Opinogóra, Opatów, Opoczno, P³owce, Pu³tusk,
Pieskowa Ska³a, Piñczów, Rawa, Rabsztyn, Sandomierz, Smoleñ, Sochaczew, Szyd³Ã³w, Sto³-
pic, Sielec, Solec, Ujazd, Uniejów, WiSlica, ZamoSæ... Je¿eli do tego niekompletnego i niedo-
k³adnego spisu miejscowoSci, w których obszarze dziwne szczerby murów pradawnych wy-
rywaj¹ siê z p³askiej poziomoSci, spomiêdzy chat, stodó³ i chlewów, uderzaj¹c wyobraxniê
prostego cz³owieka, jak nasz¹ niewymownie uderza³y w dzieciñstwie, dodaæ spis ruin, zam-
ków, odwiecznych koScio³Ã³w i Sladów minionej przesz³oSci w innych dzielnicach, to otrzy-
mamy ogromn¹ sumê punktów na naszej historycznej mapie, gdzie niew¹tpliwie kwitnie le-
genda. CzêSæ tych legend zamkowych na terenie by³ego Królestwa spisa³ by³ Adolf Dygasiñ-
ski, - inne znalexæ mo¿na w rocznikach  Wis³y 1) - Ale poza sfer¹ legend zamkowych, spe-
cjalnie naszych, istnieje przecie ca³y Swiat podañ z czasów nowszych, z wojny ostatniej
a wreszcie ogromna iloSæ bajek i klechd, op³ywaj¹cych ca³¹ ziemiê i ¿yj¹cych w naszym prze-
istoczeniu wioskowym, jak na przyk³ad, bajki z tysi¹ca i jednej nocy. Sam w dzieciñstwie s³y-
sza³em baSñ o pierScieniu Polikratesa, niezrównanie przekszta³con¹, gdy¿ rzecz dzieje siê
w Kielcach, mieszkaniu króla. Prawie ka¿da bajka kaszubska, czy to przytoczona przez Ste-
fana Ramu³ta na koñcu jego  S³ownika , czy którakolwiek z og³oszonych w  Gryfie orga-
nie m³odo-kaszubskim, jest dramatem, który mo¿na graæ na scenie. A dopiero¿ stare zamki
51
i twierdze krzy¿ackie, których podziemne jaskinie zbroczone s¹ litewsk¹ i s³owiañsk¹ krwi¹,
mury wzniesione rêkoma s³owiañskich jeñców, - ile¿ te zawieraj¹ w sobie poezji! Katedra
w Che³mie, jakby na rozkaz czarnoksiê¿nika przeniesiona z Salerno pod nasze pó³nocne nie-
bo, Sartawice, Chojnice i tyle innych miejsc - to¿ to krynice podañ! Oprócz legend ogólno-
ludzkich, znanych na ca³ej ziemi i u nas, oprócz podañ historycznych, istniej¹ jeszcze baSnie
czysto polskie na tle religijnym, rolniczym i pasterskim, baSnie leSne o zbójach, a w ziemi
krakowskiej, Sl¹skiej i kieleckiej dawne ze Sredniowiecza, górnicze. Jedn¹ z takich o ch³opie
Hilarym Mali ze wsi Czarnowa pod Kielcami zapisa³ ksi¹dz W³adys³aw Siarkowski.
OczywiScie, i¿ z tego mnóstwa legend i podañ do inscenizacji te tylko mog¹ byæ wybrane, któ-
re posiadaj¹ warunki po temu,  mniej wiêcej jednoSæ miejsca, osób i czasu, - oraz odpowied-
nie zalety, - piêkno wewnêtrzne i moralne, poezjê akcji, no, i ³atwe s¹ do zrealizowania.
Zdarzy³o mi siê byæ swego czasu we Fiesole w tamecznym starorzymskim teatrze, arenie na
otwartym powietrzu, gdy wystawiano  Bachantki Eurypidesa. To niezapomniane teatrum,
jest dla mnie punktem wyjScia, gdy siê stawia zagadnienie teatru ludowego w Polsce  Ba-
chantki Eurypidesa, które u³o¿eniem scen, ruchem radosnym, lub posêpnym, chórów, tak
g³êbokie sprawiaj¹ wra¿enie, to nic innego, tylko legenda, spisana i udramatyzowana przez
wielkiego tragika i ujêta w ramy starogreckiej sceny. Tak samo u nas mo¿na w porze letniej
bez budynku teatralnego w polu, pod gór¹, gdzie miejsce tworzyæ bêdzie naturaln¹ arenê, na
tle jednej z ruin zamkowych, graæ nasze baSnie i podania, Jak w starogreckim teatrze mo¿li-
woSæ ujêcia w jedno skomplikowanej treSci polega na umiejêtnym rozk³adzie miejsc dla chó-
ru, dla przewodniczek chóru, samej sceny domu królewskiego na scenie, tak samo w insceni-
zacji którejkolwiek z legend, miejsca powinny byæ podzielone, choæby zwyczajnym p³otem
chróScianym, czy cierniowym, wobec czego akcja skomplikowana przez rozbie¿noSci czasu
i miejsca, mo¿e byæ jednoczeSnie uwidoczniona i zmieSciæ siê w tym samym widowisku. Za-
mek na nowo o¿yje, gdy w czasie przedstawienia bêd¹ z jego pieczar wychodziæ postaci le-
gendy, a inne postaci bêd¹ siê wynurzaæ nie zza kulis, lecz z zaroSli i z op³otków przygod-
nych, które do ka¿dej sztuki bêd¹ mog³y mieæ kszta³t inny. W tych to op³otkach mog¹ siê
przewijaæ przed oczami widza plastyczne kszta³ty legendy, jej treSæ, rozmaita w czasie i prze-
strzeni, podczas gdy na g³Ã³wnej scenie bêdzie uwidoczniona najistotniejsza iScizna dramatu,
czy komedii. Komedii równie¿, gdy¿ legendy zawieraj¹ wszelkie dramatyczne rodzaje. Rzecz
oczywista, i¿ wyborem sztuki musi kierowaæ doradca literacki fachowy, a sam¹ gr¹ amato-
rów - zawodowy aktor, który zarazem Wska¿e, jak robiæ tanio kostiumy i przygotowywaæ
wszelkie akcesoria niezbêdne najtañszym sposobem. Aktor równie¿ da wszelkie wskazówki
zawodowe i wyszkoli zespó³ m³odzie¿y, która zechce odgrywaæ swe w³asne dzie³o. W ten
sposób z naszych wiejskich zau³ków mo¿e wyp³yn¹æ sztuka najzupe³niej nowa, nasza w³asna
nie tylko co do treSci, ale i co do nowej zgo³a formy. Widzia³em niegdyS nie takie, lecz po-
dobne przedstawienie w Szwajcarii, w Rapperswilu. Miejscowy lekarz napisa³ sztukê z cza-
sów przy³¹czenia siê mieSciny  Stadt und Republik Rapperswil do szwajcarskiego zwi¹zku
wolnych kantonów i walki zaciek³ej z rycerzami Habsburgami, siedz¹cymi w zamczysku rap-
perswilskim, które by³o gniazdem rodowym póxniejszych cesarzy Austrii z przyleg³oSciami.
Sztukê tê gra³a ca³a niemal ludnoSæ miasteczka na zwyczajnym podwy¿szeniu z desek w ryn-
ku miejskim, a widzami byli goScie ze wsi okolicznych kantonu St. Gallen. Gdy zwi¹zkowcy
w strojach historycznych, w przy³bicach, z rogami krowimi na g³owach, z ³ukami i dzidami
zstêpowali z gór, tr¹bi¹c na rogach, uniesienie ogarnia³o widzów. Ca³a ludnoSæ episjerska
i wyrabiaj¹ca sery opanowana zosta³a przez demona sztuki i przeniesiona w odleg³e wieki.
Ziszcza³a siê w oczach jednoSæ czasu, ginê³o niegdyS i dziS. Na czwartym, czy pi¹tym przed-
stawieniu niedzielnym ju¿ literalnie miejsc nie by³o, gdy¿ przyje¿d¿a³y poci¹gi za poci¹gami,
wioz¹ce goSci z s¹siednich kantonów. Ciê¿kie Szwajcary nie s¹ entuzjastami sztuki i nie prze-
wy¿szaj¹ naszych ch³opów, rzemieSlników i robotników w pasji teatralnej.
Zespó³ inteligencji literackiej, któryby siê t¹ spraw¹ zaj¹³, musia³by dokonaæ wyboru sztuk
i oSwietliæ klechdy odczytami, wyjaSniaj¹cymi treSæ, pochodzenie i znaczenie baSni. Pomy-
s³y te nie s¹ czcz¹ i ja³ow¹, niepragmatyczn¹ projektomani¹, tak obecnie pospolit¹, lecz wy-
chodz¹ w³aSciwie ze sfery najbardziej miarodajnej, bo aktorskiej. W piSmie p. t.  Teatr Lu-
dowy (z r. 1922) w artyku³ach pp. W. Budzyñskiego i Witolda Wandurskiego poruszona zo-
sta³a ze strony technicznej kwestia  inscenizacji podañ ludowych i przygotowana poniek¹d
do wystawienia baSñ o  Madejowym ³o¿u . Jest to ju¿ pierwszy krok w kierunku realizacji
tej wielkiej sprawy, która mo¿e mieæ nieobliczalnie donios³e nastêpstwa w dziele wdro¿enia
w prosty naród polski sprawy rzeczywistego artyzmu, gdy bêdzie móg³ ujrzeæ na jawie zbio-
rowo zbiorowe widziad³a, co siê snuj¹ od wieków dooko³a wêg³Ã³w jego schronisk prosta-
czych.
___________________________________
1) Wis³a t. I.  Dramat gminny polski przez Karola Matyasa.
53
ROZDZIA£ 7
Literatura polska nie wyros³a z podglebia ¿ywota ludu wieSniaczego i robotniczego, to te¿ nie
jest zwierciad³em tego swoistego ¿ycia, czyli nie znalaz³a dla siebie formy gdzie indziej nie-
znanej. Jest ona literatur¹ warstw zwierzchnich, szlacheckiej i mieszczañskiej. Je¿eli zajmuje [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl