[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ków ciągnął drogą morską i lądową z całymi siłami Epiru, Tesalii i Ma-
cedonii, z nie znanymi do tej pory słoniami, z mężami, końmi, orężem,
siejąc strach przede wszystkim przed dzikimi bestiami. Pod Herakleą
93
i nad Liris , rzeką w Kampanii, doszło pod wodzą konsula Lewinusa94
do pierwszego starcia, które było tak gwałtowne, że Obsydiusz, dowódca
oddziału konnego z Ferentinum95, natarłszy na króla spowodował za-
mieszanie i zmusił go do opuszczenia pola bitwy bez królewskich in-
sygniów. Byłoby po wszystkim, gdyby nie wkroczyły do akcji słonie,
które zamieniły bitwę w widowisko96. Konie bowiem przestraszone ich
wielkością, szpetnym wyglądem, obcym zapachem i rykiem, lękając się
nieznanych potworów więcej niż należało, rzuciły się na całej linii do
zgubnej ucieczki.
Następną bitwę rozegrano pomyślniej w Apulii pod Askulum, gdzie
wodzami byli konsulowie Kuriusz i Fabrycjusz97. Zniknął już bowiem
strach przed zwierzętami, a Gajusz Numicjusz, centurion z pierwszej
linii czwartego legionu, odcinając jednemu słoniowi trąbę dowiódł, że
potwory można uśmiercić. Przeto rzucano w nie dzidami, a na wieże
miotano żagwie, tak że wszystkie szyki wrogów pokryły się płonącymi
zwaliskami. Taki również byłby koniec klęski, gdyby nie przeszkodziła
noc, a sam król, ostatni spośród uciekających, ranny w ramię, nie został
wyniesiony przez straż przyboczną na swoim orężu.
Ostatnią bitwę stoczono w Lukami na tak zwanych Polach Aruzyń-
98
skich pod wodzą tych samych konsulów, co poprzednio. Lecz tym ra-
zem zwycięstwo było całkowite. Koniec walki, którą miało uwieńczyć
męstwo, zgotował przypadek. Kiedy bowiem słonie wysunęły się znów
do pierwszej linii bojowej, silny cios pocisku wymierzony w głowę jed-
nego słoniątka zawrócił je z drogi; ono zaś biegnąc i wywracając inne
żałośnie trąbiło. Poznała je matka i skoczyła jakby na pomstę, a wtedy
wszystko wokół niby szyki wrogów przemieszała swym ogromnym ciel-
skiem. Tak więc te same zwierzęta, które odebrały nam pierwsze zwy-
cięstwo, a drugie pozostawiły nie rozstrzygnięte, bez wątpienia zapewni-
ły nam trzecie. Walka z królem Pyrrusem toczyła się nie tylko orężnie
w polu, lecz także na drodze dyplomatycznej, i to w naszym mieście.
93
Florus pomieszał tu rzeki Liris i Siris. Pierwsza przepływa przez Kampanię,
druga wpada do Zatoki Tarentyńskiej niedaleko Heraklei.
94
Publiusz Waleriusz Lewinus, konsul z 820 r.
95
Ferentinum, miasto w kraju Herników na terenie Lacjum.
96
Rzymianie widząc nieznane potwory wstrzymali walkę i zaczęli obserwować
zachowanie się zwierząt.
97
Rok 279.
98
Pod Benewentem w r. 275.
Przebiegły mąż poznawszy, zwłaszcza po pierwszym zwycięstwie, mę-
stwo Rzymian zwątpił w swój oręż i sięgnął do podstępów. Kazał bo-
wiem spalić ciała poległych, obchodzić się humanitarnie z jeńcami i wy-
dać ich bez okupu, a za pośrednictwem poselstwa, jakie wysłał do mia-
sta, starał się na wszelkie sposoby, aby po zawarciu przymierza przyjęto
go do związku przyjazni.
Lecz w czasie wojny i pokoju, wewnątrz państwa i na zewnątrz nie-
go, pod każdym względem godnie objawiło się wtedy męstwo rzymskie,
a zwycięstwo odniesione pod Tarentem najlepiej ukazało dzielność na-
rodu rzymskiego, mądrość senatu i wielkoduszność wodzów. Jacyż to
byli owi mężowie, których jak nam przekazano, stratowały słonie pod-
czas pierwszej bitwy! U wszystkich rany na piersiach, śmierć niejed-
nych równoczesna ze śmiercią ich wrogów, w rękach wszystkich miecz,
na twarzach zastygłe grozby, a w samej śmierci żył jeszcze gniew".
Pyrrus podziwiał ich tak dalece, że mawiał: ,,O, jakże łatwo zdobyłbym
władzę nad światem, gdybym ja miał rzymskich żołnierzy albo gdyby Rzy-
mianie mieli mnie jako króla". Z jak wielkim pośpiechem ci, co ocaleli,
formowali nowe wojsko, skoro Pyrrus powtarzał: ,,Czuję się naprawdę
potomkiem Herkulesa, któremu jak z Hydry Lernejskiej na nowo niby
z własnej krwi odrasta tyle głów nieprzyjacielskich, ile ich ścięto!"
A jakiż był senat, skoro wypędzeni z Rzymu pod wpływem mowy Ap-
piusza Cekusa posłowie razem ze swymi darami, na pytanie króla, co
sądzą o stolicy wrogów, wyznali, że miasto wydawało im się świątynią,
a senat zgromadzeniem królów! Cóż dopiero powiedzieć o samych wo-
100
dzach już to na wojnie, gdy Kuriusz odesłał z powrotem lekarza ofia-
rującego mu za pieniądze głowę królewską, a Fabrycjusz odrzucił część
królestwa darowanego mu przez króla, już to w czasie pokoju, kiedy
Kuriusz101 swoje gliniane naczynia przekładał nad samnickie złoto,
a Fabrycjusz mocą cenzorskiej powagi ukarał grzywną dziesięciu miar
srebra Rufinusa, męża konsularnego! Któż więc mógłby się dziwić, że
dzięki takim obyczajom i takiemu męstwu żołnierzy naród rzymski od-
niósł zwycięstwo i w jednej wojnie tarentyńskiej trwającej cztery lata
zajął większą część Italii, bitne narody, bogate miasta i żyzne okolice?
A czyż nie przechodzi naszego wyobrażenia porównanie początku wojny
z jej końcem? Zwycięski w pierwszej bitwie Pyrrus napawał przera-
żeniem całą Kampanię, spustoszył okolice Liris i Fregelli, spoglądał
z zamku w Preneste na prawie zdobyte miasto i z odległości dwudziestu
99 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl