[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nia....
- Czy naprawdę to wszystko da się załatwić
w tak krótkim czasie? - zaniepokoiła się nagle
Charlotte.
- Z pewnością.
- W takich chwilach pieniądze też się pewnie
przydają. - Sojo mrugnęła do niego figlarnie.
- Być może trzeba bÄ™dzie ich użyć przy negoc­
jacjach - zgodził się. - Uważam jednak, że twoja
praktyczna pomoc przyda siÄ™ jeszcze bardziej.
102 LEE WILKINSON
Uśmiechnęła się do niego szeroko.
- Uwielbiam śluby i wesela! - wyznała. - Nie
bawiłam się tak dobrze, odkąd moja siostra wyszła
za mąż.
Poranek w środę był piękny, ciepły i pogodny.
%7Å‚eby uniknąć mediów, rodzina trzymaÅ‚a Å›lub w sek­
recie. Nic nie przedostało się do gazet, na ceremonii
nie miał się pojawić ani jeden fotograf z prasy.
Zgodnie z tradycją Simon trzymał się na uboczu,
podczas gdy dziewczyny, trajkoczÄ…ca bez przerwy
Sojo i nieco zdenerwowana Charlotte, przygotowy­
wały się do uroczystości.
Sojo pomogła przyjaciółce włożyć prostą suknię
z jedwabiu koloru kości słoniowej i dopasowany do
niej toczek z welonem. Cofnęła się, żeby podziwiać
Charlotte.
- Muszę przyznać, że Simon to prawdziwy
szczęściarz - oświadczyła, po czym uśmiechnęła się
szeroko. - JesteÅ›cie bardzo dyskretni. Chociaż lek­
ko spałam, z waszego pokoju nie dobiegł mnie
żaden dzwięk.
Charlotte wzruszyła ramionami.
- Bo nic się nie działo - odparła.
- Jak to?
- Każde z nas spało w swoim pokoju.
- To był twój pomysł?
Charlotte pokręciła głową. Gdyby Simon kiwnął
palcem, natychmiast pobiegÅ‚aby do niego, ale od­
kąd zaczęli załatwiać sprawy związane ze ślubem,
nawet jej nie pocałował. I choć śmiał się i żartował
RZYMSKI BRYLANT
103
z Sojo, traktowaÅ‚ Charlotte z dystansem, który wy­
dawał się jej co najmniej niepokojący.
W tej samej chwili pani Reynolds przyniosła dwa
pudła kwiatów i zapytała, czy Charlotte mogłaby na
chwilę wpaść do sir Nigela.
Gdy weszła do pokoju starszego pana, okazało
się, że sir Nigel, elegancko ubrany, siedzi na wózku
inwalidzkim.
Przez chwilę przyglądał się Charlotte, a jego
oczy zaszły mgłą.
- Zgodnie z rodzinnÄ… tradycjÄ…, jesteÅ› wyjÄ…tkowo
piękną panną młodą - zauważył.
- Dziękuję, sir Nigelu. -Uśmiechnęła się radośnie.
- Daj już spokój z tym sir Nigelem. Od tej chwili
masz nazywać mnie dziadkiem. No już, chcę to
usłyszeć.
- Dziękuję, dziadku.
- Moja kochana. - Uśmiechnął się do niej. - To
będzie piękny dzień. %7łałuję tylko, że siostra Simona
siÄ™ tu nie zjawi.
- Bardzo mi przykro, że miała ten wypadek
- powiedziała Charlotte szczerze. - To musiało
zasmucić was wszystkich.
- DziÄ™kujÄ™ ci, moja droga. Tak, bardzo cier­
pieliśmy.
- Jak to się stało? - zapytała.
- Lucy i jej mąż wracali z hotelu, w którym
zjedli kolację, kiedy ich auto zahaczyło o inne,
zjechało z drogi i spadło ze skarpy. Był koniec
marca, na drogach zalegał czarny lód. Na szczęście
drugiemu kierowcy nic się nie stało.
104 LEE WILKINSON
- A mąż Lucy?
- Wyszedł z wypadku bez szwanku, miał tylko
siÅ„ce i zadrapania. - W gÅ‚osie starszego pana sÅ‚y­
chać było gorycz. - Lucy jednak odniosła poważne
obrażenia wewnętrzne, pękł jej również kręgosłup.
Nie tylko poroniła, ale straciła również nadzieję na
dzieci w przyszłości.
- To straszne - jęknęła Charlotte.
- A ty chciałabyś mieć dzieci?
- Tak, bardzo.
- Wspaniale. - Uśmiechnął się. - To oznacza,
że ród Bell-Farringdonów tak szybko nie wyga­
śnie.
- Widzę, że to dla ciebie ważne, dziadku.
- Tak - odpowiedziaÅ‚, mimo że byÅ‚o to stwie­
rdzenie, a nie pytanie. - Bardzo ważne, moja
droga.
- Jest mi naprawdÄ™ przykro w zwiÄ…zku z Lucy...
- To był cios dla nas wszystkich - przyznał.
- Simon i jego siostra bardzo wcześnie stracili
rodziców, i zawsze byli sobie bardzo bliscy. Nie­
stety, Lucy zakochaÅ‚a siÄ™ w mężczyznie, który na­
szym zdaniem jest bezwartoÅ›ciowym i pozbawio­
nym kręgosłupa moralnego człowiekiem. Simon
usiłował odwieść ją od małżeństwa, ale nic z tego
nie wyszło. Uciekli i wzięli ślub cywilny. Potem nie
mieliśmy wyjścia, musieliśmy robić wszystko, żeby
Lucy była szczęśliwa. Simon nawet dal jej mężowi
pracę, żeby nie marnował pieniędzy żony. Sądzę, że
zdążyÅ‚ tego pożaÅ‚ować. Przy okazji, Simon wspo­
mniał, że chciałaś, aby Lucy została twoją druhną.
RZYMSKI BRYLANT
105
To bardzo miło z twojej strony. Jestem pewien, że
doskonale dogadywałyby się z panną Macfadyen.
- ZauważyÅ‚ zdumione spojrzenie Charlotte. - Polu­
biłem twoją przyjaciółkę. Jest równie błyskotliwa
i dowcipna jak Lucy. Przed wypadkiem... - Zasępił
siÄ™, ale niemal natychmiast jego oblicze siÄ™ roz­
pogodziło: - Ostatnie wieści są bardzo krzepiące. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl