[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Została w biurze w oczekiwaniu na odpowiedz od Galta.
Doczekała się jej w postaci dyskretnego, przyzwoicie ubranego faceta, którego
zameldowano jej w półtorej godziny pózniej, jako gospodarza Klubu Saragossa.
Pan Bass pyta się, czy zechce pani przyjąć w swoim biurze
szefa wiadomej agencji? Jeżeli tak, to prosiłby o wyznaczenie go
dziny.
Gail zastanowiła się nad tymi słowami i doszła do przekonania, że wysłaniec musiał
powtórzyć dosłownie polecenie Galta i że, nie wiedział nic więcej. Słowem, że odegrał tylko
rolÄ™ telefonu.
A zatem Galt kazał jej wezwać szefa Agencji Deana. Czy to znaczyło, że i on się u niej
stawi?
·ð ð ProszÄ™ powiedzieć panu Bassowi, że mogÄ™ przyjąć wiadomego szefa tutaj, o piÄ…tej.
·ð ð DziÄ™kujÄ™ pani! Do widzenia!
Mieszkańcy domów, sąsiadujących ze szpitalami, są przyzwyczajeni do scen smutnych
przyjazdów i odjazdów. Trzypiętrowy budynek, przed którym zastrzelono Wyskrobka,
uchodził w całej okolicy za prywatny szpital dr. Stefana Braddisha.
Toteż nikt się nie dziwił, gdy tego popołudnia zatrzymała się przed nim karetka
pogotowia, a z domu wyszedł z sanitariuszem Ito, dzwigając jakąś postać, owiniętą w
prześcieradło.
72
Nosze wstawiono do karetki, Ito wrócił do domu, sanitariusz zajął miejsce obok kierowcy
i auto ruszyło wolno przez miasto.
Ale wewnątrz zamkniętej karetki nieboszczyk" zniecierpliwił się i odrzucił
prześcieradło.
Karetka wjechała do warsztatu, widocznie coś się popsuło. Ale mechanik spisał się
dobrze, bo w kwadrans pózniej karetka wyjechała na ulicę, ale już bez pasażera.
W biurze Gail siedział gruby facet o wyglądzie człowieka czynu. Sekretarz zaanonsował
go, jako pana Deana, szefa Agencji Deana. Gail załatwiła się z nim krótko.
Wezwałam pana, panie Dean rzekła, w celu dowiedzenia się
od pana, dlaczego są mi potrzebne usługi pańskiej agencji.
Dean potrząsnął głową i odparł tonem grzecznego żalu:
·ð ð Przykro mi, ale muszÄ™ od pani zażądać, żeby nam pani uwierzyÅ‚a na sÅ‚owo. Może to
brzmi zarozumiale i niegrzecznie, ale incydent z taksówką daje nam do myślenia, że grozi
pani większe niebezpieczeństwo, niż się to wydaje. Powiem tylko tyle: Jeśli się
przekonamy, że nasze obawy były płonne, to powiemy to pani i nie zażądamy zapłaty za
naszą pracę, choćby miała się przeciągnąć nie wiem jak długo.
·ð ð W porzÄ…dku rzekÅ‚a Gail.
·ð ð W takim razie nie bÄ™dÄ™ zabieraÅ‚ pani wiÄ™cej czasu rzekÅ‚ Dean. Od czasu do
czasu przyślemy pani jakieś ostrzeżenie, informację, ale poza tym nie będziemy się narzucać.
Do widzenia pani!
·ð ð Do widzenia, panie Dean odparÅ‚a Gail.
Po wyjściu detektywa uchylone nieco drzwi stalowej skarbnicy pułkownika Grangera
otworzyły się na oścież i wyszedł z nich Galt. Był zadowolony, bo poznał w Deanie grubego
faceta, który wsiadł w Al-bany do pociągu pośpiesznego razem z C. B. Allenem i pózniej
rozmawiał z nim tak jakby się dopiero poznali.
No? zapytała Gail. Czy widział go pan kiedyś?
Galt ruszył ku drzwiom.
Nie odpowiedział, kładąc rękę na klamce, ale niech go pani
słucha.
I wyszedł, jak zwykle bez pożegnania.
ROZDZIAA VI
Nowa przynęta
Pół godziny pózniej szedł ulicą w towarzystwie inspektora policji i komisarza swego
okręgu, rozprawiając z nimi donośnym głosem. Już
73
zapadł zmierzch, ale pomimo to dwa mundury policyjne rzucały się w oczy i przechodnie
oglądali się na nich zaintrygowani, kim był cywil i dlaczego szedł z policjantami.
Nie znali się wcześniej. Spotkał ich na ulicy. Szli w tym samym kierunku co on, a
potrzebował eskorty. Wracał do szpitala dr. Stefana Braddisha i nie chciał urządzać po raz
drugi takiej komedii, jak z wyjazdem karetką, a zależało mu na bezpieczeństwie. Poza tym
chciał z jakiegoś powodu, żeby widziano go wchodzącego do szpitala.
Nagle rzekł do towarzyszących mu policjantów:
Panowie, zwracacie za mało uwagi na okna, które świadczą
przecież o charakterze wnętrza. Proszę na przykład spojrzeć na tę
wystawÄ™ z papierosami. Jaka skÄ…pa, prawda? Prawdziwy trafikarz
zapchałby ją maksymalnie pudełkami, żeby zwabić klientów. Ten nie
dba najwidoczniej czy co sprzeda czy nie.
Przedstawiciele władzy spojrzeli na człowieka, który wydawał im się trochę wariatem.
Ale tak ich zaintrygował, że przystanęli z nim przed wskazaną trafiką.
Po tej wystawie ciągnął dalej Galt nie widać, żeby kupiec
myślał o handlu. Proszę spojrzeć na tę grubą firankę. Gdyby te
papierosy były naprawdę przeznaczone na sprzedaż...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]