[ Pobierz całość w formacie PDF ]

grają na tym instrumencie, osobowości, głośniej i z większą gwałtownością. Wydaje mi się, że
często to widziałem. Pamiętam, że czytałem w jakiejś książce, ale nie pamiętam gdzie, że kiedy
ludzie znalezli dla siebie nazwę, Człowiek, spędzali wiele czasu na zachowywaniu się  po
ludzku , śmiejąc się i płacząc, i doprowadzając innych do śmiechu i płaczu, szukając okazji,
prowokując, znajdując taką rozkosz w załamywaniu rąk, wyciskaniu łez ze swoich gruczołów,
pływaniu i żeglowaniu po tym mglistym, zatrutym, mieszającym w głowie, wzburzonym
medium ludzkich uczuć, pijąc wody namiętności i wznosząc okrzyki nad swoim losem.
Praktyki te zostały w książce potępione, zwłaszcza brak oryginalności. Autor wolał
intelektualną ścisłość, nie cierpiał emocji, domagał się wyłącznie wzniosłych łez, łez
wylewanych na samym końcu, po długim oporze, w wyniku najszczytniejszych konstatacji. Ale
przypuśćmy, że ktoś nie lubi całego tego teatru duszy? Ja również uważam za męczące, że
muszę go napotykać tak często i w tak dobrze znajomych formach. Czytałem wiele
nieprzyjemnych relacji o nim. Spotykałem się z określaniem go jako rumowisko wieków,
historyczny szmelc, martwe brzemię, jako burżuazyjną własność, jako dziedziczną deformację.
 Ja może myśleć, że nosi na szyi wesołą nową ozdobę, ślicznie pomalowaną, ale od zewnątrz
widzimy, że to kamień młyński. Albo znowu, ta osobowość, z której właściciel jest tak dumny,
pochodzi ze sklepu Woolwortha, to tandetna blacha albo plastyk z groszowego stoiska z
duszami. Patrząc na to w ten sposób, człowiek może pomyśleć, że człowieczeństwo jest niezbyt
warte zachodu. Gdzie jest to godne pożądania  ja , którym mogłoby się być? Dov e sia, jak to
pytanie jest śpiewane w operze. To zależy. Zależy po części od woli dostrzeżenia dobrych stron
przez pytającego. Zależy od jego talentu i bezinteresowności. To słuszne, że nie lubimy
wymyślonej indywidualności, złego pastiszu, banalności i całej reszty. To jest odpychające. Ale
indywidualizm w ogóle nie jest interesujący, jeśli nie powiększa obszaru prawdy. W
kategoriach osobistego wyróżnienia, wywyższenia, sławy, zupełnie mnie nie interesuje. Ma dla
mnie znaczenie jedynie jako instrument osiągania prawdy  powiedział Sammler.  Ale
odsuwając to na chwilę na bok, sądzę, że możemy streścić moją myśl w następujący sposób: że
wielu przedarło się do przodu w nowożytnej historii, po długich epokach bezimienności i
gorzkiego zapoznania, by upomnieć się o imię, godność osoby, życie takie, jakie w przeszłości
było jedynie przywilejem szlachty, arystokracji, książąt albo mitycznych bogów, i cieszyć się
nimi (tak jak ludzie cieszą się dzisiaj rzeczami). I że to przedarcie się, jak wszystkie takie
wielkie ruchy, sprowadziło cierpienie i rozpacz, że jego sukcesy nie są wyraznie widoczne, lecz
że ból serca, jakiego przysparza wielu ludziom, jest niezmierzony, że większość form
osobistego istnienia wydaje się zdyskredytowana i że występuje szczególna tęsknota za
niebytem. Jak długo nie istnieje życie etyczne i wszystko jest w tak barbarzyński i lekkomyślny
sposób przelewane w osobisty gest, trzeba to znosić. A występuje szczególna tęsknota za
niebytem. Może bardziej trafne byłoby stwierdzenie, że ludzie chcą doświadczyć wszystkich
innych stanów istnienia w stanie rozrzedzonej świadomości, nie pragnąc być żadną określoną
rzeczą, lecz zamiast tego stać się zdolnymi do nieograniczonej przemiany, wchodząc i
wychodząc wedle upodobania. Czemu mieliby być ludzcy? W większości oferowanych form
niewiele jest miejsca dla wielkich sił natury w jednostce, bogatych, szczodrych sił. W biznesie,
w wolnych zawodach, w klasie robotniczej, jako członek społeczeństwa, jako mieszkaniec
wielkich miast, tych osobliwych otchłani, jako istota doświadczająca przymusów, manipulacji,
jako ofiara napięć, jako ojciec, mąż oddający przysługę ogółowi przez wykonywanie swej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl