[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Kaia wcale nie jest taka świetna w łóżku. Szczerze
mówiąc nie mam pojęcia, co w niej widzisz. Wiem, bo
już ją wypróbowałem. Kilka, a nawet kilkanaście razy 
rzucił chłopak, nim Martin wyszedł z pokoju, trzaskając
drzwiami.
W przypływie gniewu wyjął dużą torbę treningową
i zaczął pakować do niej ulubione ubrania. Wiedział, że
Kaia Wesley wcześniej czy pózniej zrzuci na niego całą
winę. Dla Martina stała się oczkiem w głowie. Wierzył
w każde jej słowo. Wystarczyło, by kobieta założyła
obcisłą mini i pokazała biust, a już miała to, o czym
tylko zamarzyła. Salvador zawsze był zbędnym
ogniwem w życiu ojca. Pózniej okazało się, że w matki
życiu również.
Miał tylko Caleba, a teraz i on odszedł.
Został zupełnie sam.
Zdusił chęć płaczu, zasuwając torbę. Ostatni raz
rozejrzał się po pokoju i dorzucił do bagażu jeszcze
PlayStation, wszystkie części Tekkena i zdjęcie, na
którym był z byłym przyjacielem. Po chwili opuścił
pomieszczenie i z wysoko uniesioną głową, zszedł bo
krętych schodach. W kuchni ujrzał zadowoloną twarz
Kai. Pomachała z uśmiechem, dając wyraznie do
zrozumienia, że osiągnęła to, co chciała. Sal
odwzajemnił sztuczny uśmiech, pokazał środkowy palec
i wyszedł, trzaskając drzwiami.
Znał tylko jedną osobę, która mogłaby mu w tej sytuacji
pomóc. Wyjął z torby białą bluzę i pospiesznie nałożył
na głowę kaptur, krocząc po wąskim chodniku.
Delikatne światła pobliskich latarni oświetlały mrok,
dając uczucie bezpieczeństwa. W Brencev nie działo się
nic gorszego od rodzinnych problemów, żadnych
napadów, morderstw& nic, dlatego spokojne
miasteczko żyło tragedią w domu Swan ów.
Sal odrzucił nagłe wyrzuty sumienia, przyspieszając
kroku. To nie był czas na zastanawianie się, dlaczego
postępował tak, a nie inaczej.
 Dziękuję, pani Jenkins. Obiecuję, że postaram się
szybko gdzieś ulokować, ale&
 Spokojnie, Salvador  kobieta pogłaskała nastolatka
po policzku, ciepło się uśmiechając. Spojrzenie
zielonych oczu sprawiło, że Sal poczuł uczucie ciepła
w okolicy serca. Ile by dał, by mieć taką matkę.  Od
zawsze wiedziałam, że z tej Wesley nie jest dobra
kobieta. Nie martw się, twój ojciec na pewno przejrzy na
oczy, a wtedy wszystko się ułoży. Tymczasem możesz
zostać tutaj tak długo, jak tylko chcesz. Tylko
w godzinach, gdy przyjmuję pacjentów musiałbyś
gdzieś pójść i zająć się sobą.
Blondyn przytaknął, dotykając bolącej brwi. Megan od
razu zdezynfekowała ranę i zakleiła białym plastrem.
Rozcięcie nie było wielkie, ale piekło jak diabli. Na
szczęście trafił na kobietę, gdy zamierzała zamknąć
klinikę weterynaryjną. Od razu go przyjęła i otoczyła
opieką, o jakiej często mógł jedynie pomarzyć. Dlatego
tak bardzo uwielbiał rodziców CJ a. Poświęcali
Calebowi uwagę. Byli z nim, wspierali i kochali.
Posiadał prawdziwy rodzinny dom, czego on sam nie
mógł zaznać.
 Nie powie pani, Calebowi, o tym, że tu jestem? 
spytał z wyczuwalną prośbą.  Nie, żeby go to coś
obchodziło, ale& wolałbym by nie wiedział. Mogę
panią o to prosić?
Megan zauważyła, że między jej synem, a Salvadorem
ostatnio nie układało się najlepiej. CJ zachowywał się
w dziwny sposób. Gdy tylko poruszano temat Sala,
denerwował się i krzyczał. Nie wiedziała, co się stało,
ale wierzyła, że ten trudny okres minie. Chłopcy
potrzebowali wzajemnego wsparcia. Choć odróżniali się
niczym woda i ogień, byli swoim dopełnieniem.
Prawdziwymi przyjaciółmi, mimo wielu sprzeczności.
Przytaknęła, uśmiechając się przyjaznie do nastolatka
i okryła go brązowym kocem w krowie łaty. Chłopak
zajął zieloną kanapę w poczekalni, co niestety nie było
najwygodniejszym miejscem. Za to zdecydowanie
lepszym od spania na ulicy.
 Przyniosę przed szkołą śniadanie, byś nie szedł na
turniej głodny. Zpij dobrze, dziecko. I niczym się nie
martw. Wszystko będzie dobrze.
Chłopak przytaknął, kładąc głowę na poduszkę
zrobioną z dwóch kocy. Po chwili w pomieszczeniu
zapanowała ciemność i usłyszał przekręcony klucz
w zamku.
Nagle poczuł się niesamowicie samotny.
Tak, jakby w ogóle nie istniał.
*
Przez kilka godzin obserwowała zza wysokiego drzewa
dom, w którym mieszkała. Palące się światła oznaczały,
że Zac wciąż nie spał. Nie miała odwagi, by wejść do
środka. Nie wiedziała, czego mogłaby się spodziewać
po ostatnim wybuchu ojca. Wciąż posiadała siniaki na
twarzy i ramionach. Trzęsła się na samo wspomnienie
ostatniego wieczoru, gdy wszelakie nadzieje pękły
niczym bańka mydlana. Już nie wierzyła, by
kiedykolwiek było lepiej. Straciła chęci do walki o to,
co już dawno nie istniało.
Zac nigdy się nie zmieni. Nigdy nie będzie ojcem,
którego mogłaby kochać. Nigdy nie sprawi, że koszmar,
w którym żyli się skończy.
Otarła spływającą łzę, gdy w mieszkaniu zgasło światło.
Po kilku niesamowicie dłużących się minutach,
pokuśtykała w stronę domu. Drzwi były otwarte.
Nacisnęła na klamkę i weszła do środka najciszej, jak to [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl