[ Pobierz całość w formacie PDF ]
całował się z żadną inną kobietą. To oczywiste, że narzeczony
musiał tego zasmakować. Ludzie w dzisiejszych czasach nie
zaręczają się, dopóki nie zostaną kochankami, pomyślał
rozczarowany.
Poczuł się oszukany i upokorzony. Tam, w górach,
dziewczyna zachowywała się, jakby nie była świadoma
własnego uroku. Kiedy dotknęła jego ramienia, zupełnie się
zapomniał. Ale ona też straciła głowę.
W jego ramionach Dina nabrała pewności siebie. Nie była już
takim niewiniątkiem, jakie udawała wcześniej. A on nie był
ostatnim draniem, który wykorzystuje okazję.
Sloan nerwowo zacisnął pióro w dłoni. Próbował
przypomnieć sobie, jak doszło do tego, że zaczął całować się z
Diną. Pamiętał, że ona dotknęła go pierwsza, a potem znalazła
się w jego ramionach. Chętnie poddała się jego pocałunkom i
pieszczotom. Tuliła się do niego, głaskała jego włosy...
RS
34
Na myśl o tym twarz Sloana pokryła się potem. Wytarł ją
rękawem. Wtedy nie wiedziałem, że jest zaręczona. Ale ona
była tego świadoma, pomyślał ze złością.
Pierwszą rzeczą, jaką Sloan usłyszał, wchodząc do baru Pod
Niedzwiedzim Kłem w piątkowy wieczór, był charakterystyczny
śmiech Diny.
Stała na parkiecie i śmiała się z partnera, który próbował
pokazać jej skomplikowaną figurę taneczną. Oboje byli tak
mocno spleceni rękoma, że taniec stał się niemożliwy. Wysiłki
młodego, odświętnie ubranego kowboja spełzły na niczym.
Teraz Sloan mógł pokazać, co potrafi. Podszedł do nich i
poklepał mężczyznę po ramieniu.
- Myślę, że mogę pomóc - powiedział uprzejmie.
Wślizgnął się pomiędzy Dinę a jej partnera i objął dziewczynę
w pasie. Zawirowali na parkiecie, gdyż Sloan świetnie tańczył.
Kowboj stał jeszcze przez chwilę na miejscu, zaskoczony
sytuacją. W tym czasie Sloan szalał na parkiecie, to uwalniając
Dinę z objęć, to przyciągając ją do siebie.
- Jesteś cudowny! - wykrzyknęła Dina, gdy zamilkła muzyka.
Byli jedyną parą, która pozostała na parkiecie do końca utworu.
Gdy Sloan odprowadzał swoją partnerkę do stolika,
uświadomił sobie, że dziewczyna ściska jego rękę.
- Hej, Dina! Zwietnie wam szło. Czy ja też będę mogła
zatańczyć z twoim partnerem?! - krzyknęła jakaś dziewczyna z
sali.
- Dobrze. Zatańcz z nim następny taniec - odparła Dina.
- Czy to znaczy, że zostałem przekazany z rąk do rąk? - spytał
Sloan z nie ukrywaną złością. Jego nagromadzona frustracja
musiała znalezć jakieś ujście.
- To tylko jeden taniec - wyjaśniła niewinnie Dina. -Wiesz,
bardzo mało mężczyzn na tej sali potrafi zrobić więcej niż dwa
kroki na parkiecie. Gdy trafia się ktoś taki jak ty, to solidarnie
dzielimy się nim w tańcu.
- Jestem zaszczycony - odburknął Sloan ze złością.
RS
35
- Ona jest moją bliską przyjaciółką - zapewniła Dina.
- Wielkie dzięki - odparł z sarkazmem.
Zbliżyli się do stolika, przy którym siedziała ofiara
odbijanego" - wystrojony kowboj, w towarzystwie młodej
kobiety i brata Diny. Ten ostatni nie wyglądał na zadowolonego
z obecności Sloana.
- Witaj, Joseph. Znowu się spotykamy. Mówmy sobie po
imieniu - powiedział Sloan uprzejmie, chociaż wyczuwał jego
niechęć.
Dorelli wstał i podał rękę Sloanowi. Następnie przedstawił
mu pozostałe osoby.
- To jest Cherry, a to Tony Fiobono.
- Ach tak, Sery Fiobono" - powiedział Sloan ku zaskoczeniu
wszystkich. Przypomniała mu się umowa przedmałżeńska dla
pana Dorelłego.
Spojrzał na Dinę. Uśmiechała się.
- Sloan jest adwokatem. Obecnie pracuje dla firmy, która
prowadzi sprawy naszej rodziny - poinformowała. - Może
przysiądziesz się do nas?
Sloan chwycił wolne krzesło i usiadł pomiędzy Diną a
Josephem. Popatrzył na Tony'ego i dostrzegł na jego twarzy
niepokój. To było jak wyzwanie. Poczuł przypływ adrenaliny.
- Napijesz się piwa? - spytał Joseph, gdy kelner przechodził
obok ich stolika.
- Nie, dziękuję. Myślę, że przy takiej okazji zamówię dla nas
szampana - odparł Sloan.
Wszyscy spojrzeli na niego ze zdziwieniem.
- A co to za okazja? - spytała Dina.
- Zwiętujemy wasze zaręczyny - oświadczył Sloan,
spoglądając znacząco na zakłopotaną minę Diny i na Tony'ego,
który spuścił głowę i zmieszany patrzył na swój prawie pusty
kufel.
Dziewczyna była wyraznie niezadowolona.
RS
36
- Przykro mi, ale trochę się pośpieszyłeś. Ani Tony, ani ja nie
jesteśmy zaręczeni.
- Czy już zerwaliście ze sobą? - brutalnie dopytywał się
Sloan.
Równocześnie pomyślał o swoim krótkim narzeczeństwie.
- Dina rozważa możliwość... wyjścia za mąż - odezwał się nie
pytany przez nikogo Joseph. Był rozgniewany.
Sloan przyglądał się Tony'emu. Mógł mieć około trzydziestki
lub kilka lat więcej. Miał brązowe oczy i ciemne włosy. Był
szczupły i dobrze umięśniony. Sprawiał wrażenie krzepkiego i
zadbanego. Jego obserwacje przerwał głos jakiejś dziewczyny.
- Ten taniec chyba należy do mnie - powiedziała stanowczo.
Dina przedstawiła Sloanowi swoją koleżankę, Glorię, ale on,
jak zwykle, nie dosłyszał jej nazwiska. Gdy znalezli się już na
zatłoczonym parkiecie, dziewczyna wyjaśniła mu, że jego imię
w języku celtyckim znaczy wojownik", a jej .jasnowłosa".
Nie był zainteresowany tym, co mówiła jego partnerka. Co
[ Pobierz całość w formacie PDF ]