[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Uczyniłem lepiej odparł kanonik wprowadzam go w czyn.
Nie wierzy ksiÄ…dz w Boga?
Dobryś, więc to ja jestem ateuszem! rzeki ksiądz uśmiechając się. Przejdzmy do rze-
czy pozytywnych, moje dziecko rzekł ujmując go wpół. Mam czterdzieści sześć lat, je-
stem naturalnym synem wielkiego pana, tym samym bez rodziny, a mam serce... Ale dowiedz
się tego, wyryj to w mózgu swoim, jeszcze miękkim: człowiek lęka się samotności. A ze
wszystkich samotności samotność moralna przeraża go najwięcej. Pierwsi pustelnicy żyli z
Bogiem, zamieszkiwali świat najbardziej zaludniony, świat duchowy. Skąpcy zamieszkują
świat wyobrazni i rozkoszy. Skąpiec ma wszystko, nawet płeć swoją, w mózgu. Pierwszą my-
ślą człowieka, niechby to był trędowaty lub galernik, zhańbiony lub chory, jest mieć towarzy-
sza swej doli. Na zadowolenie tego uczucia, które jest zasadą samego życia, obraca wszystkie
siły, całą swą potęgę, cały zapas żywotności. Bez tego najwyższego pragnienia czyż szatan
byłby mógł znalezć towarzyszy?... Tkwi w tym cały nienapisany jeszcze poemat: byłby to
prolog do Raju utraconego , który jest tylko apologią buntu.
A to byłaby Iliada zepsucia rzekł Lucjan.
Otóż ja jestem sam, żyję sam! Mam wprawdzie suknię, ale nie mam duszy księdza. Lu-
bię się poświęcać, mam ten nałóg. %7łyję poświęceniem, dlatego jestem księdzem. Nie lękam
się niewdzięczności, a jestem wdzięczny. Kościół jest niczym dla mnie, to idea. Oddałem się
na usługi królowi Hiszpanii; ależ nie można kochać króla Hiszpanii, jest moim panem, unosi
23
Argument ad hominera argument dostosowany do typu człowieka, z którym się dyskutuje.
86
się wysoko nade mną. Pragnę kochać moje stworzenie, ukształtować je, ulepić na swój uży-
tek, aby je kochać jak ojciec własne dziecko. Będę się rozpierał w twoim kabriolecie, mój
chłopcze, będę się delektował twymi powodzeniami u kobiet, będę sobie mówił: Ten piękny
mÅ‚ody czÅ‚owiek to ja! Tego margrabiego de Rubempré ja stworzyÅ‚em i wprowadziÅ‚em w ary-
stokrację; wielkość jego jest moim dziełem, myśli mą myślą, milczy moim milczeniem albo
mówi moim głosem, radzi się mnie we wszystkim . Ksiądz de Vermont odegrał taką rolę przy
Marii Antoninie.
Zaprowadził ją na rusztowanie!
Nie kochał królowej!... odparł Hiszpan. Kochał tylko księdza de Vermont.
Mamże zostawić za sobą rozpacz? rzekł Lucjan.
Mam skarby, będziesz w nich czerpał.
W tej chwili wiele bym uczyniÅ‚, aby uwolnić Sécharda odparÅ‚ Lucjan gÅ‚osem, który nie
dzwięczał już samobójstwem.
Powiedz słowo, synu, a jutro rano otrzyma sumę potrzebną dla swego uwolnienia.
Jak to! Dałbyś mi, ojcze, dwanaście tysięcy?....
Dziecko! Czyż nie widzisz, że robimy cztery mile na godzinę? Staniemy na obiad w Po-
itiers. Tam, jeśli chcesz podpisać pakt, dać mi jeden jedyny dowód posłuszeństwa jest on
wielki, żądam go! wówczas dyliżans jadący do Bordeaux zawiezie piętnaście tysięcy fran-
ków twojej siostrze...
Gdzież są?
Hiszpański kanonik nie odpowiedział nic, Lucjan zaś pomyślał:
,,Wydał się, żartował sobie ze mnie .
W chwilę potem Hiszpan i poeta siedli w milczeniu z powrotem. Milcząc ksiądz sięgnął
ręką do kieszeni kolaski, wydobył z niej ów worek skórzany, podzielony na trzy przegródki,
kształtu myśliwskiej torby, tak znany podróżnikom, po czym wygarnął zeń sto portugalskich
dukatów, zanurzając po trzykroć szeroką rękę i wyjmując ją za każdym razem pełną złota.
Ojcze, jestem twój rzekł Lucjan, olśniony złotym strumieniem.
Dziecko! rzekł ksiądz całując Lucjana z czułością w czoło. To tylko trzecia część
złota, która znajduje się w tej torbie; trzydzieści tysięcy franków, nie licząc pieniędzy na po-
dróż.
I ojciec podróżuje sam?... wykrzyknął Lucjan.
Cóż to jest? rzekł Hiszpan. Mam więcej niż sto tysięcy talarów w przekazach na Pa-
ryż. Dyplomata bez pieniędzy to to, czym ty byłeś przed chwilą: poetą bez woli24.
W chwili, gdy Lucjan wsiadał do powozu z rzekomym dyplomatą hiszpańskim, Ewa
wstawała, aby nakarmić syna. Znalazła nieszczęsny list i przeczytała. Zimny pot zrosił jej
ciało, ciepłe jeszcze z rannego snu, w oczach się jej zaćmiło, zawołała Marynę i Kolba.
Na pytanie jej: Czy pan Lucjan wyszedł? Kolb odpowiedział:
Dag, brożę bani, bżed zfidem.
Zachowajcie największą tajemnicę o tym, co wam zwierzę rzekła Ewa do dwojga słu-
żących brat mój, wyszedł z pewnością, aby odebrać sobie życie. Biegnijcie oboje, zasięgnij-
cie ostrożnie wiadomości i przepatrzcie brzeg rzeki.
Ewa została sama, w stanie trudnym do opisania. Wśród tego wzruszenia zjawił się u niej o
siódmej rano Petit Claud, aby pomówić o interesach. W takich chwilach człowiek jest gotów
posłuchać każdego.
Pani rzekł adwokat nasz drogi Dawid. jest w więzieniu; znalazł się w sytuacji, którą
przewidywałem od początku. Radziłem, mu wówczas stowarzyszyć się dla eksploatacji od-
krycia z jego konkurentami, braćmi Cointet; ci ludzie posiadają środki urzeczywistnienia te-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]