[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie opowiadaj bzdur, do jasnej cholery! Oczy­
wiście, że jest! -krzyknęłam gniewnie. - Sam mnie
o tym usilnie przekonywałeś, kiedy po śmierci
Barbara Delinsky 47
Adama nie chciało mi się żyć. A może mnie
oszukiwałeś, co? Może tylko tak sobie gadałeś?
Przyglądał mi się uważnie. Nareszcie coś do
niego zaczęło docierać.
- SÅ‚uchaj, Peter zna siÄ™ na swojej robocie. Musi­
my jedynie z nim współdziaÅ‚ać. BÅ‚agam ciÄ™, Co­
oper. Nie opieraj siÄ™.
- On słono sobie liczy, Jill.
Telefon dzwonił natarczywie.
- To moje pieniÄ…dze. I tak nie mam z nimi co
zrobić.
- Kup mieszkanie w mieście.
- Co?
- Mam powtórzyć?
- Chyba zgłupiałeś! Nie chcę mieszkania, a tym
bardziej mieszkania w mieście!
- Teraz nie. Ale może za rok łub dwa ci się
odmieni.
- Nic siÄ™ nie odmieni.
- Nigdy nie wiadomo.
- Wiadomo!
Cholerny telefon! PrzeklinajÄ…c pod nosem, prze­
szÅ‚am na drugi koniec kuchni i podniosÅ‚am sÅ‚ucha­
wkÄ™.
- Halo!
- Jill?
PoliczyÅ‚am w myÅ›lach do piÄ™ciu, żeby siÄ™ uspo­
koić.
- Cześć, Samantho - oznajmiłam, siląc się na
pogodny, beztroski ton.
DOM NA KLIFIE
48
- I co? Przyjechał?
- Kto? - spytałam, udając, że nie wiem, o kim
mówi.
- Peter.
- Aha - burknęłam, wpatrując się w podłogę.
- Prawda, że jest boski?
WyobraziÅ‚am sobie zachwyconÄ… minÄ™ mojej sio­
stry. Wzdychając głęboko, odwróciłam się plecami
do mężczyzn przy stole.
- Jak tam David?
Samantha zignorowała moje pytanie, co mnie
wcale nie zdziwiło. Starsza o siedem lat, zawsze
traktowała mnie per noga. Oczywiście kiedy jej na
czymś zależało, potrafiła być do rany przyłóż. Teraz
najwidoczniej jej zależało.
- Wiesz, nie miałam dotąd okazji poznać go
osobiÅ›cie. - W jej gÅ‚osie wyczuwaÅ‚o siÄ™ nutÄ™ de­
speracji. - Dopiero od jakichś pięciu lat liczy się
w świecie palestry. Studia prawnicze rozpoczął już
jako dorosły człowiek, a co robił wcześniej, dla
wszystkich jest zagadkÄ…. No, powiedz, czy napraw­
dę jest taki przystojny jak na zdjęciach w gazecie?
- Przepraszam, Sam, ale nie bardzo mogÄ™ teraz
rozmawiać.
- Ojej, stoi nieopodal? Boże! Mama powiedzia­
ła, że będziesz miała go u siebie przez weekend. Ale
z ciebie szczęściara. Chociaż... jak cię znam, to
pewnie wcale tego nie doceniasz, prawda? Zamiast
się cieszyć, jesteś jak kłębek nerwów? Przyznaj się,
od śmierci Adama ani razu nie byłaś na randce?
Barbara Delinsky 49
RozciÄ…gajÄ…c maksymalnie sznur od telefonu, wy­
szłam do holu.
- Coś ci się pomyliło, Samantho - powiedziałam
cicho, niemal dotykając ustami słuchawki. - Peter
przyjechał tu w celach służbowych.
- Dobra, dobra, ale nie musi pracować dwa­
dzieścia cztery godziny na dobę. Posłuchaj, Jill.
Hathaway to świetna partia. Ktoś taki przyda się
i tobie, i nam. Facet osiÄ…gnÄ…Å‚ sukces na polu
zawodowym, jest bajecznie bogaty i nie nosi ob­
rÄ…czki. A ty masz go u siebie przez weekend. Nie
zmarnuj okazji.
Rozmowa, której strzępy dolatywały z kuchni,
ciekawiła mnie bardziej niż rozmowa z siostrą.
- Muszę już kończyć, Samantho. Przepraszam
ciÄ™.
Starałam się ukryć zniecierpliwienie, ale Saman-
tha najwyrazniej je wyczuła.
- Po prostu nie chcesz ze mnÄ… rozmawiać - rzek­
ła urażona. - Nigdy cię nie interesuje, co mam do
powiedzenia, bo wydaje ci siÄ™, że jesteÅ› najmÄ…drzej­
sza. %7Å‚e wszystko wiesz. A to nieprawda, Jill. Nie
znasz się na facetach. W twoim życiu liczył się tylko
Adam. Wyjechaliście z miasta, żeby zaszyć się
w jakiejś kretyńskiej głuszy. I nagle Adam zginął.
Zostałaś sama. Od sześciu lat żyjesz jak mniszka.
Zamierzasz tak spędzić resztę życia?
- Na miłość boską, Sam! - Przypomniawszy
sobie, że nie jestem w domu sama, zniżyłam głos
do szeptu: - Proszę cię, przestań gadać głupoty.
DOM NA KLIFIE
50
- Szorując plecami o ścianę, zsunęłam się w dół
i usiadłam na podłodze. - I wybij sobie z głowy
swatanie! Mój przyjaciel ma kłopoty; potrzebuje
dobrego prawnika. A ja staram się mu pomóc. To
wszystko. Koniec, kropka.
- To wszystko? MyÅ›laÅ‚am, że chcesz siÄ™ roz­
wijać. Tak mówiłaś, kiedy wyjeżdżaliście na to
zadupie. %7łe chcesz się rozwijać artystycznie, szukać
nowych dróg, poszerzać horyzonty. Więc może byś
poszerzyła swoje horyzonty sercowo-towarzyskie,
co? Akurat nadarza się świetna okazja, Jill. Nie
zmarnuj jej!
Coraz bardziej traciłam cierpliwość.
- Zwietna okazja, Samantho? Do czego? Szalo­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl