[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powiedziała sobie, że powinna natychmiast stąd wyjść. Ode
chciało się jej mleka. Najchętniej skryłaby się w jakimś ob
łoczku i pozwoliła magicznie przenieść do swojego łóżka.
Gdy zaczęła wycofywać się z kuchni, Jake ruszył powoli
w jej stronę. W milczeniu zatrzymał się tuż przed nią, a na
stępnie przyciągnął ją do siebie i objął, zanurzając twarz
w jej włosach.
Ashley czuła, jak szybko bije mu serce. Z wahaniem
objęła go w pasie i lekko pogładziła po nagich plecach. Jake
zadrżał i jeszcze mocniej ją do siebie przyciągnął.
- Ashley - szepnął, jakby z bólem w głosie.
Ona zaś podniosła głowę, spojrzała mu w oczy i powie
działa:
- Tak.
Jake wziął ją na ręce i przeniósł przez hol do salonu,
tam ułożył ją na kanapie, szybko się rozebrał i ukląkł przy
niej. Uniósł jej króciutką jedwabną nocną koszulkę obszytą
pieniącą się kremową koronką i trwał tak chwilę, znieru
chomiały, nie mogąc oderwać od niej oczu.
PRZEZNACZENI SOBIE
117
Ashley po chwili wyciągnęła ręce i przygarnęła go do
siebie.
Zaczął ją pieścić, muskając dłonią wzgórki i doliny jej
jędrnego, aksamitnego ciała, a potem zaczął pokrywać po
całunkami jej policzki, szyję, usta. Wreszcie przylgnął moc
niej do niej, a ona drżała w oczekiwaniu dalszych, coraz
bardziej namiętnych, lecz wciąż delikatnych pieszczot. Nie
mogła się doczekać, podobnie zresztą jak on, tego cudow
nego, najbardziej intymnego zbliżenia, które miało obalić
między nimi wszelkie granice, psychiczne i fizyczne, i spra
wić, że ostatecznie stopią się w jedno.
I gdy wreszcie nadszedł ten moment doskonałej intym
ności, zjednoczenia i najwyższej rozkoszy, gdy obydwoje
dawali sobie siebie nawzajem, Ashley poczuła, że szybuje
gdzieś wysoko, niemal bezcieleśnie, zapominając o sobie,
zespolona z Jake'em w jedno, nowe istnienie.
Po dłuższej chwili, kiedy oboje, spełnieni i rozkosznie
utrudzeni, powoli wracali na ziemię, Ashley odezwała się
cicho:
- Nie miałam pojęcia... Brak mi słów, żeby wyrazić...
- Mnie też - szepnął Jake i przytulił głowę do jej ra
mienia. Ashley poczuła, jak kleją jej się oczy i natychmiast
zapadła w spokojny, głęboki, bezpieczny sen.
Następnego ranka obudziła się we własnym łóżku. Czy
może to wszystko jej się przyśniło? Nie - wspomnienia
ostatniej nocy ożyły przed jej oczami z niezwykłą wyrazi
stością. Stało się wreszcie to, o czym marzyła, czego prag
nęła od tylu, tylu lat...
Przeciągnęła się rozkosznie i uśmiechnęła do własnych
ANNETTE BROADRICK
118
myśli. Byłaby znowu zasnęła, gdyby nie usłyszała cichego
pukania do drzwi. Czy to Jake? Miała nadzieję, że tak.
- Proszę! - zawołała.
W drzwiach ukazała się główka Heather.
- Dzień dobry, słoneczko. Pewnie marzysz o dobrym
śniadanku, prawda?
Heather potrząsnęła przecząco głową.
- Tatuś już mnie nakarmił i powiedział, że ma coś waż
nego do załatwienia w mieście i żebym dzisiaj została
z tobÄ….
Ashley usiadła gwałtownie na łóżku i zapytała:
- A powiedział może, jak długo go nie będzie?
- Nie, ale coś do ciebie napisał i zostawił w kuchni.
Ashley poczuła w sercu ukłucie na myśl, że może Jake
zamierza znów jej unikać, mimo tego, co się stało się zeszłej
nocy.
- Wiesz, to może ty teraz pójdziesz pobawić się do swojego
pokoju, a ja tymczasem wezmÄ™ prysznic i ubiorÄ™ siÄ™, okej?
- Okej.
Kiedy po kwadransie Ashley weszła do kuchni, od razu
rzuciła się jej w oczy leżąca na stole odręcznie napisana
kartka. No, ciekawe, co też on wymyślił, zastanawiała się.
Przepraszam, że zostawiam Heather pod Twoją opieką,
ale mam parą spraw do załatwienia i Heather by się ze
mną nudziła. Gdybyś nie mogła jej zabrać z sobą rano do
przychodni, Jordan ofiarował się, że jej przypilnuje do twego
powrotu z pracy. Do zobaczenia wieczorem. UsiÄ…dziemy so
bie spokojnie i pogadamyy o naszych sprawach.
Jake
PRZEZNACZENI SOBIE
119
- No, romantyczny to ten liścik nie jest - mruknęła pod
nosem Ashley. - Niech ciÄ™ kaczka kopnie.
- Do kogo ty mówisz, Ashley? - zapytała Heather, która
właśnie za nią stanęła.
- Do siebie, złotko - odparła Ashley, odwracając się do
niej. - Czy chciałabyś pobyć dziś trochę z wujkiem Jorda
nem?
- A nie możesz mnie zabrać do pracy?
- Widzisz, dzisiaj będę bardzo zajęta, a nie chcę, żebyś
się nudziła. Ale wrócę do domu na lunch, zjemy go sobie
razem, a potem spędzimy razem całe popołudnie. Co ty na
to?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]