[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Poczułam jego lodowate usta na szyi. Bił od niego taki chłód, którego nie da się opisać.
Zupełnie jakby był soplem lodu, a nie żyjącą istotą. Potarł policzkiem o mój pliczek.
Przeszedł mnie dziwny dreszcz. Nawet nie wiedziałam czy boję się tej nowej sytuacji. Jednak
przeszywający ból, dał mi do zrozumienia, że powinnam się bać. Zacisnęłam zęby z bólu.
Prawą ręką ścisnęłam książkę, a lewą nogawkę spodni, wbijając w nią swoje, dość długie
paznokcie.
Kara. Nie wiedziałam czy to ja powiedziałam w myślach to słowo, czy on.
Czułam się coraz słabiej. W pewnym momencie wypuściłam książkę z ręki. Ból zaczął
ustępować, pod wpływem uczucia, jak przy zasypianiu. Zaczęłam się zastanawiać, ile już
straciłam krwi. Pewnie dużo. Te parę sekund, może minuta, wydawały mi się wiecznością.
Przestałam odczuwać ból. Jedynie serce waliło mi nierównym rytmem. Najpierw zwalniało,
prawie przestając bić. I nagle zaczynało bić tak szybko, że myślałam, że wyskoczy mi z klatki
piersiowej. Ledwo oddychałam. Teraz wiem jak czuli się moi rodzice, przed śmiercią.
Wiedziałam jednak, że mnie tak szybko nie zabije. Jeśli w ogóle to uczyni.
Puścił mnie. Nie trzymana przez niego, nie utrzymałam się na nogach. Wylądowałam na
podłodze, u jego stóp. Teraz widziałam jedynie jego buty. Zaczął się ode mnie oddalać.
Wcześniej jednak, przykucnął i wziął książkę, która leżała obok mnie. Odłożył ją na półkę.
Wyszedł.
To uczucie było straszne. Czułam mrowienie na całym ciele. Ledwo mogłam się ruszać.
Przekręciłam się jedynie na plecy. Zawsze mi mówiono, że śmierć nie boli. To jedna wielka
bzdura. Boli i to strasznie. Czułam się coraz słabiej. Miałam wrażenie, że tracę jeszcze więcej
krwi. Z oczu zaczęły mi się sączyć łzy. Chwilę pózniej straciłam przytomność.
Jeśli tak ma wyglądać śmierć, to ja wolę żyć. Ta cisza, pustka, nieprzenikniony mrok.
Trwało to niewiarygodnie długo. Wątpiłam, że się obudzę. Nagle w tej ciemności pojawiła się
jakaś słodka nuta. Było to kilka zapachów, zmieszanych w jeden. Nie bardzo wiedziałam co
to jest. To drgnięcie mojego ciała, dało mi do zrozumienia, że coś jest nie tak. Gdy się
poruszyłam, usłyszałam skrzypienie. Gwałtownie otworzyłam oczy. Oddech mi przyśpieszył.
Nic nie widziałam. Przechyliłam głowę na lewo. Ujrzałam dwie, niewyrazne świece. Po woli
zaczęły się do siebie zbliżać i wyostrzać. W końcu ujrzałam jedną, dobrze widoczną. Obok
niej stał mały koszyk z kilkoma owocami. Więc jednak nie umarłam. %7łyję i to w domu
wampira.
Próbowałam sobie przypomnieć, dlaczego byłam nieprzytomna. Jednak po chwili,
rozbolała mnie głowa. Miałam wrażenie, że ktoś wbija mnie w ziemię. Czułam się fatalnie.
postanowiłam wstać. Nie było to łatwe, przez zesztywniałe mięśnie. Nie mogłam się utrzymać
na nogach. Przytrzymując się łóżka, wstałam. Przytrzymując się najpierw łóżka, a pózniej
ściany, doszłam do łazienki. Podeszłam do lustra. Zastanawiałam się czy widzę swoje
odbicie, czy nie. Lewe oko miałam całe sine. Przecięcia na skórze zaczęły podchodzić ropą i
były czerwone wokół. Pamiętałam, że pobiłam się z chłopakiem i to on mnie tak załatwił. Ale
nie przez niego straciłam przytomność. W mojej głowie, znów pojawiło się słowo kara.
Szybko spojrzałam na szyję. Po lewej stronie, miałam mocno czerwoną skórę. Tam
znajdowały się dwa ukłucia. Teraz przypomniałam sobie, dlaczego byłam nieprzytomna.
Znów poczułam ten okropny ból.
Przemyłam twarz zimną wodą. Zaczęło mi się robić coraz lepiej. Mogłam się już utrzymać
na nogach. Wróciłam do pokoju i usiadłam na łóżku. Mój zegarek pokazywał w pół do
dziesiątej wieczorem. Zastanawiała mnie jedna rzecz. Pamiętałam, że straciłam przytomność
20
w bibliotece, a obudziłam się w swoim pokoju. Ktoś mnie stamtąd zabrał. Tylko kto? Wątpię,
że mógł być to wampir. Był na mnie zły i mnie ukarał. Chyba nie byłby po tym tak miły, żeby
zabrać mnie do pokoju. Do tego pamiętam jak wychodził, a ja zostałam na podłodze.
Przestałam o tym myśleć. Tej nocy nie wychodziłam z pokoju. Chciałam dojść do siebie.
Przez całą noc leżałam na łóżku, nudząc się. Te godziny strasznie mi się dłużyły. Brakowało
mi książek. Czytając, zawsze noc upływała szybko, ale dziś nie czytałam. Na pewno, gdybym
zaczęła czytać, rozbolałaby mnie głowa. Tęskniłam jeszcze za jedną rzeczą. Słońce, niebo,
zielona trawa, świeże powietrze. Tego mi najbardziej brakowało. W tym domu były tylko
dwa miejsca, gdzie można było zobaczyć słońce. Pierwsze to drzwi, którymi zostałam tu
wprowadzona. A drugi to okno w biurze wampira. Nie chciałam schodzić na dół, gdyż
musiałabym przejść przez piętro, gdzie mieszka Dick. Miałam dziwne przeczucie, że jest na
mnie wściekły. Zostało mi jedynie drugie wyjście. Jeśli jednak wampir mnie nakryje, w tedy
może być ze mną krucho. Musiałam tam iść w czasie, gdy jego nie będzie w domu. Musiałam
zobaczyć dwór inaczej tu zginę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]