[ Pobierz całość w formacie PDF ]

to tylko utrzymało na scenie! Trzy miesiące, a uzbieram prawie
dosyć na lodówkę dla matki!
126
Larry jest bardzo praktyczny, pomyślała Ania. Dla niej
nastrój był zbyt podniecający, żeby myśleć o tak przyziemnych
sprawach. Kiedy podziękowała mu za pomoc, którą jej okazał
tuż przed wyjściem na scenę, zbagatelizował całą rzecz.
- Trema, to wszystko. Każdy przez to czasem przechodzi.
Mój nauczyciel powiada, że ktoś, kto nie odczuwa nigdy tremy,
nie będzie dobrym aktorem. Nawet takie sławy, jak sir Giles,
mają przed premierą łaskotanie w brzuchu.
No właśnie! Ona tak to odczuwała! Pomyśleć, że
dorosłym też się to zdarza. Mimo wszystko Ania miała
nadzieję, że już nigdy nie zazna tego okropnego uczucia.
- Wiesz, Larry, myślę, że spodobaliśmy im się oboje! -
zawołała na wspomnienie przyjaznej serdeczności, którą
okazała im publiczność, i to uczucie rozradowania nie opuściło
jej nawet wtedy, kiedy z trudem zmywała z twarzy
charakteryzację, kiedy Klocia owijała ją szalikiem i kiedy szły
do domu. Niebo było rozgwieżdżone, ich kroki dźwięczały
głośno na opustoszałych ulicach, a niewidoczne morze
pomrukiwało w ciemności.
18. Premiera w Londynie
Ani było naprawdę przykro rozstać się z Brighton - z
ruchliwymi ulicami tego miasta, z kamienistą, wietrzną plażą i z
teatrem, do którego ciepłej atmosfery przywykła. Ale cieszyła
się, że jest z powrotem „Pod Pierożkiem z Wiśniami”, że
zewsząd otacza ją rozkoszny zapach korzeni i imbiru, i
świątecznych placków. Jeszcze większą radością było zobaczyć
Zofię i dać jej wodorosty, piękną i długą zielonobrązową
girlandę, którą Ania i Kicia, po długich poszukiwaniach,
znalazły w czasie odpływu na plaży. Zofia powiesiła ją na ścia-
nie w korytarzu mimo protestów Kloci, która twierdziła, że
wodorosty cuchną.
127
- No chyba, Klociu. Cuchną pięknie morzem - brzmiała
pełna urazy odpowiedź Ani.
Ania opisała Zofii dokładnie premierę i powiedziała, co
ona i Kicia, i Larry robili w Brighton. O pieniądze nie musiała
pytać, bo jeszcze tego wieczoru, kiedy leżała w łóżku, Zofia
przyszła do niej i oznajmiła, że większość zarobionych przez
Anię pieniędzy dyrekcja teatru będzie wpłacała na jej pocztowy
rachunek oszczędnościowy.
- Im wcześniej nauczysz się oszczędzać, tym lepiej.
Klocia weźmie cię na pocztę, wyrobi ci książeczkę i wpłaci na
nią to, co już zarobiłaś, ale myślę, że powinnaś mieć jakieś
kieszonkowe. Co myślisz o dziesięciu szylingach?
-
Dziesięć
szylingów
na
tydzień?
-
Ania
była
oszołomiona. - To przecież strasznie dużo pieniędzy! Naprawdę
mogłabym mieć tyle?
- No cóż, pracujesz ciężko, a święta się zbliżają -
zauważyła Zofia.
- Myślisz, że mogłabym Kici dawać kieszonkowe? Ona
jest jeszcze za mała, żeby zarabiać...
- Ależ tak. Wystarczy pół korony?
W ten sposób sprawa została rozstrzygnięta i Zofia
wręczyła Ani pierwszą tygodniówkę dla niej i dla Kici. Ania
poszła prosto na górę i uroczyście wrzuciła do Eulalii dwie
półkorony, dwie monety po dwa szylingi i jednego szylinga.
Razem z półkoroną od Gerarda był to zupełnie niezły początek i
kiedy Ania potrząsnęła Eulalią, rozległ się grzechot bardzo miły
dla ucha.
Zofia
miała
mnóstwo
roboty
z
przygotowaniem
świątecznych ciast. Cały dzień rozchodziły się po domu
rozkoszne zapachy piekących się placków z bakaliami. W
kuchni pojawiło się na stole duże pudło z ozdobami używanymi
do ciast. Na widok cukrzanych ptaszków, niedźwiadków,
miniaturowych jodełek i maleńkich kolędników z latarnią na
128
kiju dziewczynki wpadły w świąteczny nastrój i Ania nie mogła
doczekać się chwili, kiedy Zofia polukruje placki i umieści na
nich ozdoby.
Kicia była uszczęśliwiona swoją tygodniówką, chociaż
Ania wątpiła, czy jej młodsza siostrzyczka orientuje się, że od
Bożego Narodzenia nie dzielą ich już miesiące i że niedługo
trzeba będzie kupować prezenty. Klocia obiecała przypilnować,
żeby Kicia odłożyła chociaż trochę na świąteczne podarki.
Zaraz po powrocie do Londynu rozpoczęły się nowe
próby przed wyznaczoną za tydzień premierą. Ani wydawało
się to wprost niemożliwe, żeby cokolwiek wymagało powtórki,
ale aktorzy mieli jeszcze sporo do zrobienia.
- Hm, miejmy nadzieję, że „Ciuciubabka” podoba się
londyńskiej
publiczności
-
powiedział
Gerard
z
powątpiewaniem w głosie.
Był to dzień dawno obiecanej wizyty Larry'ego „Pod
Pierożkiem z Wiśniami”. Skończyli próby o czwartej i Gerard
przyjechał wraz z nimi na podwieczorek.
- Na pewno się spodoba, proszę pana - zapewnił go Larry
- zwłaszcza jeśli krytycy będą życzliwi.
Siedzieli wszyscy przy narożnym stoliku, Kicia, Klocia,
Larry i Gerard. Ania przyniosła właśnie z podręcznej kuchni
duży talerz gorących słodkich bułeczek. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl