[ Pobierz całość w formacie PDF ]

uznałem jednak, że lepiej zatrzymać ją jeszcze tydzień. Być może
częściowo podyktował mi to egoizm, bo muszę przyznać, że
myślałem także o sobie, ale jedno wiem na pewno: główną przyczyną
było to, że  jak wywnioskowałem jednoznacznie z jej wypowiedzi
 psychicznie wciąż nie był pan jeszcze dostatecznie przygotowany
na jej powrót.
Zamierzał wtrącić sarkastycznie:  acha, więc byłem psychicznie
nieprzygotowany na jej powrót , opanował się jednak, po czym
powiedział:
 Kiedy opuściła szpital, pan jednak nadal ją widywał, nawet
wtedy, gdy wiele już wskazywało na to, że zarówno Anna jak i ja
dorośliśmy psychicznie do całej sytuacji?
Wyśmienicie! Jednak zdobył się na to, żeby to powiedzieć,
chociaż w nieco zawoalowa-nej formie.
 Nie od razu. Stało się to dopiero pół roku pózniej.
 Kto zabiegał o spotkanie?
Nie potrafił się powstrzymać od wcielenia się w swoją dawną
rolę: wytrwałego poszuki-wacza obiektywnej prawdy. Cały czas musi
trzymać się wskazówek rozumu, jak dotąd pope-łnił tylko jeden błąd,
co zresztÄ… strasznie go irytuje, a to wtedy mianowicie, gdy zamiast
użyć neutralnego określenia  moja żona , powiedział  Anna . A
przecież z góry założył, że rozmo-wa będzie chłodna, klinicznie
czysta. Drugi raz już mu się to nie zdarzy. A jednak to zdumie-nie w
oczach gościa przez cały czas nie daje mu spokoju.
 Jak to zwykle bywa, nasze spotkanie było całkiem
przypadkowe. Anna przyszła odwiedzić pańskiego kolegę... jeśli
dobrze pamiÄ™tam, u was nazywa siÄ™ to confrére...
 Dobrze pan pamięta, proszę mówić dalej.
 A więc, przyszła odwiedzić pańskiego kolegę, który leżał u
nas po operacji.
 Nazywał się może Klundert?
 Nie przypominam sobie nazwiska, w każdym razie wtedy
właśnie ponownie spotka-łem Annę. Była tam po raz pierwszy od
chwili, gdy wypisano ją z tego szpitala, bardzo dużo nerwów ją to
kosztowało, zabłądziła i trafiła nie na ten oddział, co trzeba,
pokazałem jej więc, jak trafić do pokoju, w którym leżał pański
kolega i poprosiłem, żeby zajrzała do mnie po skończonych
odwiedzinach.
 Więc to pan zainicjował spotkanie?
Ciężkie westchnienie.
 Jeśli to dla pana takie ważne, proszę bardzo, rzeczywiście to ja
chciałem się z nią spotkać.
Po raz pierwszy daje się u niego zauważyć pewne
zniecierpliwienie.
 I potem moja żona przyszła do pana.
 Siedziała u pańskiego kolegi nieco dłużej, godziny odwiedzin
już się skończyły. Powiedziała mi, że tak dobrze się rozumieją...
 To musiał być ktoś inny, Anna nie znosiła Klunderta. Zawsze
uważała go za wynio-słego i chłodnego. Jeśli już kogoś nie lubiła,
zwykle była to osoba pokroju Klunderta. Kiedy chciała mnie
rozdrażnić, groziła, że będzie mówić do mnie  Klundert , sam więc
pan widzi, że pańska historyjka nie trzyma się kupy.
Jest wściekły, wściekły na siebie, na tego przemądrzalca z
uśmieszkiem na ustach, ale także na Annę. Jest wściekły, bo
doskonale wie, że w tym czasie Klundert leżał w szpitalu, coś z
pęcherzem, w każdym razie to właśnie jego Anna poszła odwiedzić.
Aż za dobrze pamięta, że nawet o tym rozmawiali.
 Zdawało mi się, że nie lubisz Klunderta  zdziwił się, na co
ona, pamięta jak dziś, odpowiedziała:  No bo nie lubię, ale w końcu
to twój confrére, wiÄ™c uważam, że skoro ty nie masz czasu, wypada,
abym chociaż ja go odwiedziła.
Jednym haustem opróżnia swój kieliszek.
Jego gość nie daje się tak łatwo zbić z tropu.
 Jestem pewien, że jednak dobrze zrozumiałem. Anna,
nazwijmy to tak, darzyÅ‚a sym-patiÄ… paÅ„skiego confrére, ale jeÅ›li o
mnie chodzi, uważam, że nie ma o co się spierać. No więc, Anna
przyszła do mojego gabinetu, a ja zapytałem, co u niej słychać. Wtedy
wybuchnę-ła płaczem i powiedziała, że jest nieszczęśliwa, bo po
operacji zapanował między wami jakich chłód i odnosi wrażenie,
jakby pan miał jej za złe, że nie będzie już mogła mieć dzieci, a na
koniec wyznała, że bardzo jej brakowało naszych rozmów.
 A pan oczywiście powiedział, że panu też ich brakowało?
 Odpowiedz jest chyba zbędna.
 I nie przeszkadzało panu, że jest mężatką!
 Niech pan nie wyciąga zbyt pochopnych wniosków, nie jestem
człowiekiem, który... Po pierwsze, istnieje coś takiego jak etyka
zawodowa, a po drugie, ten wypadek samochodo-wy nie przeszedł
przecież bez śladu. Moje małżeństwo było nad wyraz udane, moja
córe-czka... więc niech pan sobie nie wyobraża, że to, co było między [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl