[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zrobił na nich wrażenie i one też chciały tkać. Doszło do tego, że pracownicy zaczęli narzekać,
że dzieci nie chcą wychodzić na dwór. Przedszkole zamieniło się w manufakturę makatek.
Zaczęto się nawet obawiać, że może się tym zainteresować rzecznik praw dziecka&
A może za wymiotami kryło się coś zupełnie innego? Może w ten sposób okazywał
solidarność z Bennym? Może razem sabotowali moją pracę? Byłam przekonana, że Benny
chętnie poszedłby w jego ślady!
Co rano kiedy ruszałam spod domu, wychodził z obory i stał z opuszczonymi rękami i miną
zbitego spaniela. I opowiadał absurdalne rzeczy: na przykład że mogłabym spróbować tkać
w domu takie makatki. Wtedy nadal mogłabym mu robić drugie śniadanie, dwa razy dziennie
palić w piecu, od czasu do czasu zastąpić go w oborze, no i zawsze, o każdej porze, miałabym dla
niego gorącą kawę.
Najwyrazniej w ogóle nie zauważył, że czasy się zmieniły. Oczywiście, że mogłabym trochę
dorobić, szyjąc albo robiąc w domu drobne poprawki krawieckie, ale nie znam nikogo, kto dzisiaj
byłby się w stanie z tego utrzymać! Poza tym ja się do tego nie nadaję: ani do szycia, ani do
gotowania. Burknęłam coś, że pewnie najchętniej widziałby mnie piorącą brudną bieliznę
arystokracji na brzegu jeziora. Mogłabym też robić biżuterię, pleść małe warkoczyki z włosów,
własnych oczywiście, a potem sprzedawać je w wielkim mieście! Wtedy promieniał, jakby to
były poważne propozycje.
Oczywiście, że mogłabym coś zarobić, pisząc. Recenzje, raporty z badań, mogłabym też
tłumaczyć. Ale prawda jest taka, że na etacie płacą lepiej. Nie miałam ochoty próbować godzić
pracy w domu z opieką nad dwojgiem małych dzieci. Plątałyby mi się pod nogami i bez przerwy
ciągnęły za fartuch. O innych obowiązkach nie wspominając. Poza tym naprawdę brakowało mi
mojej dawnej pracy. Chciałam znów zanurzyć się w czymś, co mnie naprawdę interesuje,
chciałam mieć w pracy spokój, brakowało mi rozmów z kolegami podczas przerwy na lunch.
Myślę, że Benny zdawał sobie z tego sprawę. Dlatego czasem, kiedy był w mieście,
podjeżdżał pod bibliotekę. Siedział w swoim subaru i sprawdzał, co robię. A ja z jednej strony
byłam tym wzruszona, a z drugiej  wściekła. Nie wiedziałam, czy wyjść i go objąć, czy pobić.
Coraz częściej wytykał mi, że o czymś zapomniałam, że go zaniedbuję. Znów kiełbasa na
kolację? Nie zauważyłaś, że Arvid ma podarte rękawiczki? Nie ma czystych skarpetek? A kiedy
próbowałam mu tłumaczyć, że pracuję osiem godzin dziennie, robię zakupy, a potem wracam
i jeszcze gotuję dla całej rodziny, łącznie z wiecznie głodnym Aotyszem, rzucał lekko:
 Odpoczniemy w rodzinnym grobie!
Kiedyś wysyczał z wściekłością, że myślę tylko o własnej samorealizacji! %7łe on i dzieci
w ogóle mnie nie obchodzą. W odpowiedzi wysyczałam, że po co w takim razie pracuje
w oborze? Dla tych złotych gór, które przynosi jego praca?
Potem już do tego nie wracaliśmy. Może w gruncie rzeczy dobrze wiedzieliśmy, że oboje
chcemy się realizować, tylko każde na swój sposób.
Kiedy przyjął do pomocy tego anemicznego praktykanta z Rygi, myślałam, że eksploduję.
Facet nic tylko by jadł. Poza tym bardzo dbał o higienę: codziennie wieczorem zostawiał ubranie
na podłodze w łazience i oczekiwał, że rano będzie czekało na niego czyste i wyprasowane. No
i zużywał całą ciepłą wodę, więc kiedy wracałam z pracy, zostawała mi już tylko lodowata. Już
miałam zwrócić na to uwagę Benny emu, kiedy nagle oświadczył, że oczekuje, że zanim wyjadę
do pracy, przygotuję im jeszcze drugie śniadanie, bo on nie ma czasu!
Wtedy po raz pierwszy rzuciłam w niego  wazonem. Wybrałam taki stary, okropny.
Wyglądał jak rozdeptany kalosz.
38. Benny
Są daty, które zawsze będzie się pamiętać, takie jak jedenasty września czy drugi dzień świąt
Bożego Narodzenia. Daty w jakiś sposób znaczące, bo wydarzyło się wtedy coś ważnego, dla nas
osobiście albo dla świata.
Dla mnie taką datą stał się siedemnasty lutego. Dość ponury, zwykły dzień w środku zimy.
Imieniny Aleksandry. Długo panował wyż, a potem nagle zrobiło się pochmurno i szaro. Brudny,
zlodowaciały śnieg pokryła warstwa świeżego. Na dworze było około pięciu stopni mrozu. Kiedy
tego ranka szedłem do obory, było mi zimno. Po zaledwie kilku godzinach snu byłem ledwie
przytomny. Nilsa bolało ucho i całą noc płakał. Obudziłem się o trzeciej w nocy i zobaczyłem, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl