[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przed kominkiem, na którym wesoło płonął ogień, ustawiono dwa krzesła. Lokaj wniósł srebrną
tacę z zastawą do herbaty i umieścił ją na stoliku między paniami.
_ Ja naleję. - Lady Dimhurst wzięła filiżankę i odwróciła ją, by zobaczyć znak firmowy. - Limoges.
Wyobraża sobie pani? Mimo wojny. A ten dzbanuszek. - Uniosła go, uderzając w jego srebrną
powierzchnię. - Co najmniej osiem funtów. - Rozejrzała się. - Słyszałam o nim, ale nie wierzyłam w
to wszystko, dopóki nie zobaczyłam na własne oczy. Proszę tylko pomyśleć, Dimhurst twierdzi, że
Ferring�lon postawił cały majątek przeciwko Kompanii Wschodnioin�dyjskiej. Ciekawe, po co
mężczyzni tracą w ten sposób pieniądze.
_ Nie wiem - odparła Caroline, modląc się w duchu, by Ferrington wypił już brandy. Lepiej dawał
sobie radę w fab�rykowaniu kłamstw niż ona.
_ Nie wie pani? Cały Londyn o tym mówi. Mogłoby się
wydawać, że pani powinna o tym wszystkim wiedzieć.
_ Nie widuję się z kuzynem Jamesem zbyt często. Jamesem. Pierwszy raz wymówiła jego imię.
Zdawała sobie sprawę, że tego wieczoru już kilka razy postąpiła zbyt śmiało,wbrew konwenansom.
James. Podobało jej się brzmienie tego 1lll1ema.
- Dlaczego pani tak bezsensownie odmawia wielebnemu Tiltonowi? - Lady Dimhurst zaczęła
nalewać herbatę. - Lady Pearson, nie tylko ja mam na uwadze pani dobro.
- Nie rozumiem, o czym pani mówi? - spytała ostrożnie Caroline.
- Mówię o tej kobiecie, z którą pani mieszka. Słyszałam na jej temat dość niepokojące rzeczy.
- Chodzi pani o ciocię Minervę?
- Nie jest pani ciotką.
- Oczywiście, że jest. - Caroline ledwo powstrzymała się, by nie dodać: Bardziej, niż pan Ferńngton
jest moim kuzynem. - Dzięki mojemu małżeństwu.
- Rodzina Pearsonów wyrzekła się jej. - Lady Dimhurst rozsiadła się wygodnie na krześle. - Nie ma
pani wobec niej żadnych zobowiązań.
- Minerva mieszka ze mną od trzech lat. Uważam ją za członka rodziny.
- Lady Pearson. - Lady Dimhurst zwróciła się do niej tonem zarezerwownym zazwyczaj dla
podwładnych. - Jednym z moich obowiązków, jako przewodniczącej kółka dobroczyn�nego i
patronki pensji prowadzonej przez pannę Elmhart, jest ocenianie moralnej strony charakteru tych,
którzy tam pracują.
Caroline odstawiła filiżankę na tacę. - Nie jestem amoralna.
Jej rozmówczyni również odstawiła na bok filiżankę i skrzy�żowała ręce na piersiach.
- Mieszkanie pod wspólnym dachem ze znaną awanturnicą nie jest oznaką moralności. Co więcej,
została pani wdową ponad trzy lata temu. Czas, by przyjęła pani propozycję wielebnego Tiltona i
wyszła ponownie za mąż.
- Nie mam ochoty na ponowne małżeństwo.
- To nienormalne, by kobieta żyła samotnie.
- To mój wybór.
- Powinna pani lepiej wybierać i zacząć od zmiany współlokatorki.
Caroline słuchała z wściekłością. Minerva była jedyną jej podporą. Bez niej nie potrafiłaby stawić
czoła rodzinie Pearsonów po śmierci Trumbulla. Wstała z miejsca.
- Minerva to inteligentna osoba i prawdziwa dama ...
- To awanturnica - przerwała jej lady Dimhurst, również wstając z krzesła. - Ma bardzo złą
reputację.
- Jestem zdziwiona, że pani słucha tych złośliwych plotek.
- A ja jestem zdziwiona, że pani jej tak broni ...
- Millie, o co ten cały wrzask? - wykrzyknął lord Dimhurst.
Obydwie kobiety ujrzały panów stojących w drzwiach.
Lord Dimhurst chwiał się na skutek dużej dawki wypitego alkoholu, ale po gospodarzu nie widać
było żadnych oznak picia. Zawstydzona, że została nakryta na kłótni z lady Dimhurst, Caroline
zastanawiała się, ile zdołał usłyszeć.
Lady Dimhurst wyprostowała się.
- Właśnie radziłam lady Pearson, by przyjęła oświadczyny wielebnego Tiltona.
- Dla mnie to wyglądało tak, jakbyś miała ochotę dać jej po głowie. Chodzmy już. Pora ruszać do
domu, dopóki jeszcze mogę utrzymać się na nogach. W przeciwnym razie jeden z tych drabów
będzie musiał mnie zanieść. - Pokazał głową w kierunku lokaja.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]