[ Pobierz całość w formacie PDF ]

równie ślepa, jak ja jeszcze do niedawna. No i ma dzieci. Dwoje. Może to dla nich tak się poświęca?
Może boi się, że zostanie z nimi sama i nie da sobie rady? Może&
Przygotowałam wszystko i zadowolona z siebie usiadłam w fotelu. Dopiero teraz poczułam, jaka
jestem zmęczona. Powieki mi same opadły i zdrzemnęłam się, czekając na moich gości.
 Cześć, śpiochu  usłyszałam w drzwiach pierwsze słowa Ewy niosącej całą blachę ciasta.  Wez to
ode mnie. Cholernie to ciężkie  wysapała.  Twoja winda dzisiaj strajkuje, a oni zamiast ją naprawiać,
wywiesili kartkę. Dobrze, że nie mieszkasz tak wysoko, jak ja.
 Skąd wiesz, że spałam?
 Poduszkę masz na policzku  zaśmiała się, podając mi ciasto  i troszkę się rozmazałaś.
Powędrowałam z nim do kuchni i musiałam skosztować kawałek. Nie mogłam się powstrzymać, jak
je zobaczyłam. Pyszne. Takie samo jadłam na imprezce sylwestrowej. Podobno było upieczone według
przepisu mamy Bena, otoczonego rodzinną tajemnicą. Ciekawe, skąd Ewa go zna.
Może to nie jest rewelacja cukiernicza, może to każda dobra gospodyni potrafi?
 Ewcia!  odwróciłam się do niej, oblizując palce.  To ciasto to twój przepis?
 Nie. Mama dostała go od swojej przyjaciółki.
 Znam ją?
 Chyba nie.
No tak, znowu stare wielopokoleniowe doświadczenie. Moja babcia miała grubą książkę kucharską,
ale mama pożyczyła ją jakiejś znajomej z pracy i już nie odzyskała, bo jej nie zależało. Ja żałuję, bo mnie
by się przydała. Pamiętam tę książkę, jej szarą płócienną okładkę przetartą na rogach i pożółkłe kartki
opisane na marginesach babcinym pismem. W środku były różne karteczki zbierane przez lata. Szkoda.
Wzięłam ciężki talerz i poszłam do pokoju. Ewa gospodarzyła po swojemu. Wyjęła kieliszki,
postawiła wino, przygasiła światło i zapaliła świeczki.
 Nalać ci?
 Nie, może potem, jak dziewczyny przyjdą.
 Już są  zaśmiała się, bo rozległ się dzwonek, a Luiza tańczyła już pod drzwiami.
 Otworzę  wstałam.
 Ja też.
Przyszła Małgosia z Brygidą. Elżunia jak zawsze zjawi się na końcu. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby
przyszła pierwsza.
Może lubi mocne wejścia? Jeśli tak, to udaje jej się to wyśmienicie.
Ewa właśnie rozlewała wino, gdy wkroczyła Elżbieta  pachnąca zabójczo, ubrana świetnie,
a w dodatku z całą stertą jakichś kolorowych gazet pod pachą. Rozebrała się w przedpokoju i wcisnęła
mi te gazety do ręki.
Zerknęłam na nie, ale nie zdążyłam nic zauważyć, bo odebrała mi je zdecydowanym gestem i poszła
do pokoju, stukając obcasami, a ja w domowych pantoflach ruszyłam za nią.
 Cześć, dziewczyny!  wykrzyknęła za głośno jak na mój gust.  Patrzcie, co zdobyłam. Ostatni krzyk
mody!  rozrzuciła pisma po stole z tryumfalną miną.  To nawet nie jest krzyk, to już jest wrzask mody!
Wczoraj przywiezione z Paryża! Oglądajcie i nalejcie mi winka, bo wyschnięta jestem na pieprz.
To właśnie jest nasza Elunia. Jednak ma mocne wejścia. Z bardzo zadowoloną z siebie miną opadła
okropnie zmęczona w moim fotelu i założyła nogę na nogę, byśmy zauważyły jej nowe kozaczki.
Torebkę położyła na stole. Też nową. Zabrzęczały najmodniejsze bransoletki, a długie pazurki
poprawiły bardzo atrakcyjny sweterek. Ciekawe, czy tylko ja to zauważyłam.
Chyba tak, bo dziewczyny porwały każda jeden zeszyt i zatopiły się w oglądaniu, wykrzykując co
chwila:
 Ale kiecki! A buty! Zobacz! Jaki obcas! Zobacz, zobacz, jakie to okropne, w życiu bym tego nie
włożyła, nawet gdyby mi dopłacili! A to? Całkiem przezroczyste! Jak się ma takie pryszcze zamiast
biustu, to można& Jak urodzi, to już nie polata na golaska! No&
I rozmowa zeszła na dzieci. Kartki szeleściły, a mamy opowiadały, jedna przez drugą, jakie to psoty
potrafią robić ich pociechy.
Słuchałam i zastanawiałam się, kto jest bardziej szczęśliwy  ten, kto ma dzieci, czy ten, kto ich nie
ma. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl