[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podczas lądowania, zawsze czuwał nad wszystkim pilot, inżynier albo ktoś z załogi, kto
dawniej zajmował się tym osobiście.
121
 Nie ufasz maszynom, co?
Eet położył się koło mnie, gdy opadłem ciężko na posłanie. Zdawało się, że chce
porozmawiać, gdy ja wcale nie miałem ochoty na czcze pogaduszki.
 Myślę, że nie tylko ja. Nie jestem technikiem. Maszyny to dla mnie zagadka.
%7łałowałem, że nie znam się lepiej na podróżach kosmicznych i statkach.
Nawet jeśli chciał to jakoś skomentować, nie usłyszałem jego słów. Podchodziliśmy
do lądowania. W głowie zakotłowało mi gorzej niż poprzednio. Podziwiałem Hory ego.
Musiał być naprawdę twardy, skoro ciągle narażony był na takie przyjemności. Ze
strachem myślałem o nieudanym lądowaniu. Co się stanie, jeśli automatyczny system
nie wybierze odpowiedniego miejsca i wpadniemy do jakiegoś jeziora albo utkniemy
gdzieś bez możliwości startu? Zdawałem sobie sprawę, że nie mam na to żadnego
wpływu.
Potem otworzyłem oczy. Bolała mnie głowa. Znów poczułem siłę grawitacji.
Wiedziałem, że się udało. Statek stał prosto, więc musieliśmy wylądować dosyć
stabilnie.
Eet wyszedł spod pasa, którym przypiąłem nas obu do koi. Wkurzało mnie, że zawsze
tak szybko dochodził do siebie. Mnie zajmowało to o wiele więcej czasu. Myślałem, że
uderzenie spawarką zabiło go, a teraz nie było widać na nim choćby zadrapania.
 No to jesteśmy...
Szedł już w kierunku drzwi. Po chwili usłyszałem odgłos jego drapiących pazurów,
gdy wspinał się po drabinie. Ruszyłem za nim, ale znacznie wolniej. Zatrzymałem się po
drodze, żeby wziąć tubę z żywnością. Z pewnością Hory potrzebował jedzenia tak, jak
my potrzebowaliśmy jego samego  przynajmniej do czasu, gdy nie dowiemy się, gdzie
jesteśmy i co robić dalej.
Strażnik był już przytomny. Patrzył teraz na Eeta z widoczną niechęcią. A Eet siedział
sobie w jego fotelu, na siedzeniu pilota. Po raz pierwszy, od kiedy się poznaliśmy, mój
towarzysz wyglądał na zaskoczonego.
Jak zwykle, panel sterowania wyposażony był w podgląd tego, co znajdowało się na
zewnątrz. Jednak przycisk włączający był za daleko, jak dla Eeta.
Eet wyciągnął się, jak tylko potrafił, ale wciąż nie mógł dotknąć przełącznika.
Podszedłem, żeby mu pomóc.
Na ekranie pojawił się obraz. Statek wylądował naprzeciwko urwiska. Z całą
pewnością nie widziałem tego miejsca nigdy wcześniej.
O ile mogłem porównać je z klifem nad rzeką, zbudowane było z podobnej,
szarożółtej skały, jednak nigdzie nie dostrzegłem wydrążonych tuneli.
Po raz pierwszy od dłuższego czasu Hory odezwał się.
 Włącz ruchome kamery... to ta dzwignia, tam...
Był skrępowany, więc musiał pokazać mi ruchem głowy, co miałem włączyć.
Posłusznie uruchomiłem mechanizm, o którym mówił.
122
Zciana klifu przesuwała się teraz wolno przed naszymi oczami. Potem zobaczyliśmy
fragment otwartej przestrzeni  niebo i czubki drzew.
 Obniż trochę  domagał się Hory.  Przesuń dzwignię w dół. Chcemy zobaczyć,
co dzieje się na ziemi.
Gdy obraz opuścił się gwałtownie, poczułem się prawie tak, jakbym spadał.
Zobaczyłem drzewa i krzewy. Dookoła było pełno dymu. Zlad po naszym lądowaniu.
Ziemia i rośliny wokół statku zostały doszczętnie spalone. Nigdzie nie widziałem tych
ogromnych drzew, które powstrzymały kapsułę przed zderzeniem z ziemią.
Nie widziałem też żadnych ruin ani wraków. Nie było również tego, czego
obawiałem się najbardziej, czyli statku Cechu. Im więcej widzieliśmy, tym bardziej dziki
i nienaruszony wydawał się krajobraz. Nie miałem pojęcia, jak daleko znajdowała się
kopalnia.
 Niedaleko.  Eet wszedł wyżej, żeby lepiej przyjrzeć się krajobrazowi.  Statek
można namierzyć. Szczególnie na planecie, gdzie nic nie zakłóca fal. On już o tym
pomyślał...  wskazał na Hory ego.
Zwróciłem się do strażnika.
 Co ty na to? Jesteśmy z powrotem na tej planecie. Poznaję po roślinności. Możesz
namierzyć dla nas ich statek albo obozowisko?
 A z jakiej racji miałbym to robić?  Leżał teraz spokojnie, jakby nic go nie
obchodziło. Nie próbował nawet uwolnić się z więzów.  Po co miałbym sam pakować
się w łapy twoich kamratów? Teraz dopiero masz problem, co, Jern? Wystartuj na
ustalonym kursie, a dotrzemy do mojej bazy. Zostań tu, a twoi koleżkowie szybko cię
znajdą. Lepiej postaraj się z nimi dogadać. Możesz użyć mnie jako oferty przetargowej.
 Mało dajesz mi powodów, żebym postąpił z tobą inaczej  odparłem.  Ale to
nie są moi kumple i nie zamierzam się z nimi targować.
Kusiło mnie, żeby go przekonać, że trafnie odgadł moje zamiary. Tylko po co miałem
prowadzić z nim jakieś niejasne gierki, skoro niedługo jego pomoc mogła mi być [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl