[ Pobierz całość w formacie PDF ]
najstarszy mógł mieć osiemnaście lat, najmłodszy dziesięć. Od razu wyostrzyłem słuch.
Przyniosłeś? spytał obcesowo najstarszy.
Aloszka w milczeniu wyjął pięćdziesiąt rubli. Najstarszy wziął je niedbałym gestem, złożył i wsunął do
kieszeni. A potem pokazał Aloszce pięść.
No, uważaj. Na drugi raz nie będę tak długo czekał.
Przecież mówiłem, że nie mam powiedział Alosza niemal z płaczem.
Najstarszy wziął chłopca za koszulę i przyciągnął do siebie, dmuchając mu w twarz dymem papieroso-
wym.
Nie kłam! Przecież skądś wytrzasnąłeś tę pięćdziesiątkę, nie? To znaczy, że masz! Słuchaj, a może masz
jeszcze więcej?
Nic nie mam!!! krzyknął Aloszka, teraz już otwarcie płacząc.
Odchyliłem się na oparcie ławki, zakładając nogę na nogę i przygotowując się do obejrzenia tych występów
do końca. Kątem oka zerknąłem na dziewczynkę. Pochyliła się do przodu i przymrużyła oczy, wpatrując się
w towarzystwo przy kiosku. Co ją tak zainteresowało? Przecież z tej odległości nie mogła nic słyszeć. . . Może
zobaczyła znajomego? Mniejsza z tym. Znowu spojrzałem na grupkę, która teraz się rozproszyła, najwyrazniej
zajmując z góry ustalone pozycje. Najstarszy chłopak stał z Aloszka obok kiosku. Jakiś dziesięcioletni knypek
kręcił się z boku. Dwóch innych stało nieco bliżej, o czymś rozmawiając, ci mogli mieć po trzynaście lat.
Ostatni, szesnastoletni pętak, stal po drugiej stronie. Wszyscy udawali, że się w ogóle nie znają. Oho, coś
tu się szykuje, wyczuwam kłopoty. . . Jakby w odpowiedzi na moje myśli, stojący z boku chłystek podniósł
z ziemi kamień, cisnął nim w szybę kiosku, a potem od razu rzucił się do ucieczki.
Oo, tam! zawołał dziesięciolatek. Tam pobiegli!
Z kiosku wyskoczyła rozzłoszczona kioskarka, puściła się w pogoń. Wtedy przez otwarte drzwi wskoczył
do środka szesnastoletni pętak, od razu rzucając się do kasy. Najstarszy stał, trzymając Aloszkę i spokojnie
obserwował przebieg akcji. Korzystając z zamieszania wsunął rękę przez rozbitą szybę, zgarnął z półek różne
przedmioty do torby, wcisnął ją Aloszy i polecił:
Uciekaj!
Oszołomiony Aloszka odruchowo wziął torbę, ale nie ruszył się z miejsca. Wtedy ścigająca zbiega właści-
cielka zobaczyła, że ktoś jest w kiosku, więc zawróciła z krzykiem. Chłopak wyskoczył na zewnątrz i zaczął
uciekać. Kobieta ruszyła za nim. Pewnie by go dorwała, gdyby nie to, że pod nogi wpadł jej najmłodszy
knypek. Przewróciła się. Nieliczni przechodnie, nie rozumiejąc, co się właściwie dzieje, patrzyli to na nią, to
na uciekających pętaków. Niektórzy zrozumieli, ale uznali, że to nie ich sprawa. Przed kioskiem został już
tylko stropiony Aloszka. Co za baran! Przecież mu powiedzieli uciekaj! . Kioskarka podniosła się z trudem.
Oczywiście natychmiast dostrzegła Aloszkę.
Aha! zawołała. Ty też jesteś jednym z nich!
53
Chłopak zadrżał i wymruczał coś.
Mówisz, że nie? Kioskarka złapała go za ramię, zaczęła grzebać w trzymanej przez niego torbie. A to
co takiego? Co? Przy każdym co wyjmowała z torby kolejną skradzioną rzecz. I mówisz, że nie jesteś
z nimi?
Ja nie kradłem! chłopiec rozpłakał się na cały głos. To oni kradli, ja tylko podniosłem!
Na milicji będziesz się tłumaczył!
Nie, proszę, nie! Nic nie brałem! Zastanowiłem się. Zainterweniować czy nie? Chyba nie. Głupcy powinni
dostawać nauczkę. . . W tym momencie siedząca obok mnie dziewczyna zerwała się i zaczęła biec.
Popatrzyłem na nią ze zdumieniem. Dokąd ona leci? Wbrew sobie wstałem, żeby pójść za nią, a dziewczyna
tymczasem podbiegła do kioskarki i zaczęła z żarem opowiadać, jak było naprawdę. Ku mojemu zdumieniu jej
opowieść była bardzo precyzyjna. Jak jej się udało to wszystko usłyszeć? Popatrzyłem na nią niby nic takiego,
wytarte dżinsy i podkoszulka, włosy ściągnięte gumką. . . W tym momencie dziewczyna odwróciła się. Nasze
spojrzenia się spotkały. Miała niesamowite oczy, niby zwyczajne, brązowe, ale było w nich coś takiego. . .
On też siedział obok i wszystko widział! Wskazała na mnie. No powiedz, jak było!
Jak co było?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]