[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sławy, popularności i obecności w mediach było błędne. Daniel był
człowiekiem skromnym, prawym i uczciwym.
Musiała mu to przyznać, kiedy jeszcze czuła do niego pełną goryczy
niechęć i pomstowała na jego druzgocącą opinię na temat jej
dotychczasowej kariery i porażki. Teraz pokonała już niechęć, ponieważ
Daniel zaczął jej okazywać zaufanie. Uwierzył w jej profesjonalizm.
Oznajmił nawet, że ceni sobie jej uwagi.
96
RS
Powiedział również, że jej pragnie. Zcisnęło ją w żołądku. Wzięła
głęboki oddech. Przez okno widziała Patricię, która przechodziła przez ulicę.
Kiedy weszła na chodnik, jakiś mężczyzna zatrzymał się, by z nią
porozmawiać. Był wysoki i siwy, a z twarzy Patricii nietrudno było
odgadnąć, że usłyszała od niego komplement. Oddalili się razem.
Mężczyzna z uwagą przysłuchiwał się temu, co Patricia miała mu do
powiedzenia.
Charlotte wróciła wzrokiem do swojego biurka. Nie miała najmniejszej
chęci do pracy. Gdzie twoja samodyscyplina? - zapytała się surowo. Nie
przyszłaś tutaj, żeby śnić na jawie o Danielu.
Ale temu właśnie się oddawała, marzeniom, uświadomiła sobie z
wyrzutami sumienia jakąś godzinę pózniej. Po raz trzeci tego dnia oderwała
się od akt i rozpamiętywała miniony wieczór, kiedy Daniel ją pieścił,
trzymał ją w ramionach i całował...Przymknąwszy na moment oczy, była w
stanie. przywołać towarzyszące tamtym chwilom doznania, jego ciało tak
blisko jej ciała, jego wargi...
Nagle z rozmyślań wyrwał ją dzwonek telefonu. Charlotte aż
podskoczyła pełna poczucia winy i chwyciła słuchawkę.
- Charlotte...
Zamarła, słysząc głos Daniela po drugiej stronie linii.
- Posłuchaj, trochę się spieszę. Chciałem się tylko upewnić, czy nadal
jesteśmy umówieni na dzisiejszy wieczór. Raczej nie zdążę wpaść do biura,
więc zastanawiałem się, czy mógłbym po ciebie przyjechać, powiedzmy, o
wpół do ósmej. Zarezerwowałem stolik w tej nowo otwartej restauracji.
- Tak, może być wpół do ósmej - wykrztusiła, gdy powiedział jej, że
musi kończyć i szybko się pożegnał.
97
RS
Na szczęście do końca dnia nie brakowało jej zajęć, nie miała zatem
czasu, by pozwalać sobie na marzenia. O piątej, kiedy właśnie zbierała się
do wyjścia, Richard zajrzał do jej pokoju z pytaniem, czy już się
zadomowiła w nowym miejscu i czy nowa praca jej się podoba.
Charlotte odparła, że jest zadowolona, z ulgą dowiadując się, że
Richard nie ma czasu na dłuższą pogawędkę, ponieważ jego żona urządza
przyjęcie dla przyjaciół. W drodze do domu Charlotte uświadomiła sobie, że
gdyby Richard zadał jej te same pytania w pierwszym tygodniu jej pracy, jej
odpowiedz brzmiałaby inaczej.
Może jednak Sarah miała rację? Może Charlotte za bardzo się nad sobą
użalała i wyciągała pochopne wnioski... Może to zresztą zupełnie normalne
w tych okolicznościach, kiedy Daniel, przynajmniej początkowo, wydawał
się ją kontrolować, choćby przez wzgląd na dobro swoich klientów.
Przypuszczalnie, kiedy jej się zdawało, że Daniel ją potępia,
porównując swój sukces z jej klęską, wynikało to tylko z jej
przewrażliwienia.
Nadal jednak miała świadomość dzielącej ich różnicy. Nawet jeżeli nie
czuła już antypatii, to mówiąc szczerze, wciąż mu trochę zazdrościła. Nie
tyle nawet sukcesu, co umiejętności, które pozwoliły mu go osiągnąć,
talentów, których ona najwyrazniej nie posiadała.
Przestań, powiedziała obie, ściskając kierownicę. Nie psuj tego, co
dzieje się teraz, rozpamiętywaniem przeszłości.
Powtarzała sobie te słowa niezliczoną ilość razy, szykując się na
pierwszą randkę z Danielem.
Wzięła prysznic, wklepała w skórę perfumowany balsam, nie żałując
go sobie i znajdując w tym przyjemność. Za to kiedy włożyła jedwabną
98
RS
bieliznę, którą kupiła kierowana jakimś impulsem i której do tej pory nawet
nie przymierzyła, nie śmiała spojrzeć sobie w oczy w lustrze. Prosty w kroju
biustonosz i figi nie miały w sobie nic szczególnie prowokującego, poza
miękkością jedwabiu i tym, jak materiał otula jej ciało.
Czarna dżersejowa suknia nie była tak seksowna jak skąpa kreacja z
butiku Alai, za to Charlotte czuła się w niej o wiele lepiej, pewniej, czego
tamta bynajmniej jej nie gwarantowała.
Kiedy usłyszała podjeżdżający pod dom samochód, była w swoim
pokoju na górze. Zerknęła jeszcze raz w lustro. Czy Daniel wyczuje jej na-
pięcie i podniecenie, które sprawiało, że jej skóra lśni, a zrenice wydają się o
wiele większe niż zazwyczaj?
Spojrzała krytycznie na swoje wargi. Czy aby nie przesadziła ze
szminką? Czy Daniel, kierując wzrok na jej usta, domyśli się, że nakładając
jasnoróżową szminkę, przypominała sobie jego pocałunki, a równocześnie
zastanawiała się głęboko, jak będą smakować następne?
Usłyszała dzwonek. Wiedziała, że matka podejdzie do drzwi i je
otworzy. Najwyższa pora zejść na dół.
Oczywiście, musiała jeszcze przedstawić Daniela rodzicom. Oboje,
była tego pewna, natychmiast go polubili.
Daniel przyjechał po nią jaguarem. Kiedy otworzył jej drzwi po stronie
pasażera, radość przepełniająca ją od samego rana przyprawiła ją niemal o
zawrót głowy. Tyle nadziei wiązała z tym spotkaniem!
- Jeszcze nie byłem w tej nowej restauracji - powiedział Daniel,
uruchomiwszy silnik. - Podobno bardzo smacznie tam gotują.
- To daleko? - spytała Charlotte.
99
RS
Wyjaśnił jej, że kiedyś była tam farma, tuż nad rzeką, ale budynek
został wyremontowany i przekształcony w restaurację.
- Zajmowaliśmy się przeniesieniem tytułu własności, kiedy budynek
został sprzedany. Było trochę komplikacji ze zmianą przeznaczenia
budynku, ale w końcu się udało. Carl, właściciel restauracji, szkolił się u
braci Roux. Tam poznał swoją żonę Elise. Stanowią świetny zespół.
%7łeby dostać się do celu, musieli zjechać z głównej drogi i resztę
odległości pokonać wąską polną drogą.
Podjazd i parking były dobrze oświetlone przez lampy z czujnikiem,
które zapalały się o zmierzchu. Te same lampy rzucały dyskretne światło na
frontową ścianę.
Budynek był bardzo stary, długi i niski, z małymi wielodzielnymi
oknami. Po obu bokach budynku Charlotte dostrzegła zarysy trawników i
ścieżek. Daniel poinformował ją, że ścieżki prowadzą nad rzekę i kamienny
taras, gdzie w lecie odbywają się przyjęcia.
Kiedy ruszyli do wejścia przez wysypany żwirem parking, Daniel ujął
ją pod ramię.
Charlotte natychmiast instynktownie przysunęła się do niego, jakby jej
ciało odruchowo szukało jego ciepła. A ponieważ obojgu ta bliskość
sprawiała przyjemność, zwolnili kroku, ale zaraz potem jakiś samochód
podjechał tuż za nimi, więc Charlotte nieco się odsunęła i ruszyła
energiczniej.
Kiedy dotarli do budynku, zdała sobie sprawę, że jedyne, czego
pragnie tego wieczoru, to być z Danielem. Gdyby teraz odwrócił się do niej,
wziął ją w objęcia i szepnął:  Dajmy spokój tej kolacji", nie sprzeciwiłaby
się ani słowem. Wręcz przeciwnie.
100
RS
Gdy Daniel otworzył drzwi, ciszę zakłócił szum ludzkich głosów
dochodzący z wnętrza.
Charlotte stwierdziła z podziwem, że ktoś zadał sobie naprawdę wiele
trudu, by stworzyć w tym lokalu tak oryginalną atmosferę, z jednoczesnym
wykorzystaniem wszelkich nowoczesnych wygód.
Zainstalowano tam bowiem centralne ogrzewanie, ale kaloryfery
zostały dyskretnie ukryte. Wyeksponowane belki nośne oczyszczono i
pobielono wapnem. Gipsowe przestrzenie między belkami pomalowano na
jasnoróżowy kolor. Charlotte przypuszczała, że ściany budynku wyglądały
tak, kiedy powstał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl