[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Dobrze. Właśnie zamierzałam zanotować kilka uwag.
- Miły chłopiec, prawda?
- Hm. Och, Joe. Oczywiście.
- Jakiś kłopot, Rosie?
- Nie. Po prostu dzieci i ja... to nie jest najlepsze połączenie. W ich
obecności... źle się czuję.
- Nie lubisz dzieci? - zapytał zdumiony.
- Dlaczego wytrzeszczasz tak na mnie oczy? Co w tym złego?
- No... hm... nic - wyjąkał. Był tak zaskoczony tym odkryciem, że
zaniemówił. - Trzeba tylko być wobec nich szczerym. One wcale nie są takie
trudne w kontaktach.
- Nie miałam wiele okazji do przebywania w ich towarzystwie - wyjaśniła
zgodnie z prawdą. - Nawet wtedy, gdy sama byłam dzieckiem.
- Dlaczego?
- Nie marnujmy czasu na bezsensowną gadaninę. Musisz zacząć operować,
bo inaczej przez cały dzień będziemy odrabiać zaległości. - Złożyła kartę,
podała mu ją i odeszła.
Operacja Joego przebiegła bez zakłóceń. Dave odzywał się do Rose tylko
wtedy, gdy było to absolutnie konieczne.
Przez następne dwa tygodnie nic się nie zmieniło. Zawodowe życie Rose
układało się pomyślnie. Otrzymała też dwie kartki pocztowe od ojca, w
których donosił, że świetnie się bawią. Mieszkańcy Broken Hill byli wobec
35
niej serdeczni i życzliwi, ale ona wciąż czuła się tu obco. Podejrzewała, że
tubylcy ciągle uważają ją za panią z wielkiego miasta.
W kolejny poniedziałek, kiedy wychodziła z sali operacyjnej, podbiegła do
niej Carrie.
- Dave cię woła na nagłe wypadki - oznajmiła.
Rose podążyła za nią do pokoju lekarskiego, w którym siedziało kilka osób,
słuchając tego, co mówi Dave.
- Medyczna Służba Powietrzna przetransportuje nas na lokalne lądowisko.
Tam ma ktoś na nas czekać i zabrać na miejsce wypadku. Dwoje nastolatków
zostało uwięzionych pod ziemią. Pewnie wpadli do szybu porzuconej kopalni.
Teren jest niepewny, w każdej chwili ziemia może się osunąć, więc proszę
wszystkich o zachowanie jak największej ostrożności.
- Obrażenia? - spytała Rose.
- Nie mamy na ten temat informacji, ponieważ nikt jeszcze do nich nie
dotarł. Nasza ekipa będzie pierwsza na miejscu katastrofy. Rosie, zabierz
wszystko, co może ci być potrzebne.
Polecisz ze mną. Natomiast pozostali... wy nie po raz pierwszy
uczestniczycie w akcji ratunkowej, więc wiecie, co robić.
Podczas gdy członkowie ekipy ratunkowej opuszczali pokój, Rose stała
odrętwiała ze strachu. Kiedy angażowała się do tej pracy, doskonale wiedziała,
że czasem będzie musiała wsiąść do małego samolotu sanitarnego. Nie
spodziewała się jednak, że nastąpi to tak szybko.
- Co ci jest, Rosie? - spytał Dave.
- Samolot Jaki on jest duży?
- Dziewięcioosobowy. Dlaczego pytasz? Przełknęła ślinę i otarła wilgotne
dłonie o spódnicę.
- Och... nieważne - wyjąkała przez ściśnięte gardło.
- Nie lubisz latać?
- No, nieszczególnie - przyznała.
- Przecież był taki punkt w umowie o pracę. Wiedziałaś, że będziesz latać
śmigłowcami sanitarnymi. - W tonie jego głosu nie brzmiało zrozumienie, lecz
raczej irytacja.
- Wiem - odburknęła, a miejsce strachu zajęła teraz złość.
- Tylko jestem zaskoczona, że to już. - Wzięła głęboki oddech.
- Nic mi nie będzie.
- Obyś miała rację - mruknął i opuścił pokój.
36
Rose poczuła skurcz w żołądku, a w oczach piekące łzy. Ale czego się
spodziewała? Że Dave zacznie ją pocieszać, trzymać za rękę? Przecież jest
dorosła. Od wielu lat walczyła z klaustrofobią i zrobiła nawet spore postępy,
ale czy teraz da sobie radę? Zdecydowała, że musi pokonać ten lęk.
- Gotowa? - spytał Dave, kiedy ponownie spotkali się w pokoju lekarskim.
- Tak. - Uniosła dumnie głowę.
- Wobec tego chodźmy.
Wyszli na parking i wsiedli do pickupa Dave'a.
- Dlaczego boisz się latać, Rosie?
- Wcale się nie boję - skłamała.
- Nie? Język twojego ciała mówi coś przeciwnego.
- Wobec tego powiedz mi, doktorze Freud, co też mówi ci język mojego
ciała. Poza tym, że niepokoi mnie los pacjentów.
- I z tego powodu masz tak okropnie napięte mięśnie? Posłuchaj, Rosie,
próbuję ci pomóc.
- Nie potrzebuję twojej pomocy.
- Dlaczego jesteś tak wrogo do mnie nastawiona?
- A dlaczego nie miałabym być? Od początku ciągle mnie tylko dręczysz i
krytykujesz.
- Ja krytykuję ciebie? To ty przez cały czas jesteś najeżona jak kolczatka.
Wy, kobiety z miasta, wszystkie jesteście takie same. Przyjechałaś tutaj, my
staramy się być wobec ciebie życzliwi, zadajemy kilka pytań, chcąc lepiej cię
poznać, a ty oskarżasz nas o to, że jesteś przez nas zadręczana. No cóż,
chciałbym, abyś wiedziała, że nigdy w życiu nikogo nie „dręczyłem" i nie
zamierzam tego robić.
- Hm. Wątpię, czy w ogóle wiesz, co to słowo znaczy.
- Nękać lub dokuczać. Tylko kobiety są dokuczliwe -oświadczył, parkując
samochód w pobliżu lądowiska,
- Słucham? - warknęła. - Mogłam spodziewać się po tobie takiej
antyfeministycznej uwagi - dodała, wysiadając z auta i biorąc swoją torbę
lekarską. - Dlaczego łączysz słowo „dokuczliwość" wyłącznie z płcią żeńską? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl