[ Pobierz całość w formacie PDF ]
agonii, która wbrew jego oczekiwaniom była gwałtowna i długa. Wreszcie jednak zwierzę
uspokoiło się. Nad okropnie wyszczerzonymi zębami zamknęły się łagodne wargi; wyostrzony
profil przybrał wyraz głębokiej ulgi i spokoju.
Nad odległym, leśnym pagórkiem dopalały się ostatnie płomyki zachodu. Pnie powlekała szarość,
na wierzchołkach drzew osiadały cienie jak wielkie drzemiące ptaszyska. Nadchodziła noc; straszny
las dzielił kapitana od obozu. Ale Madwell stał wciąż nad martwym koniem, zatopiony w myślach.
Wbił wzrok w ziemię, zwiesił ręce, w prawej wciąż trzymał pistolet. Wreszcie podniósł głowę,
spojrzał w stronę konającego przyjaciela i szybkim krokiem podszedł do niego. Przyklęknął na
jedno kolano, przystawił mu pistolet do czoła i odwracając oczy nacisnął cyngiel. Pistolet nie
wypalił. Ostatni nabój został zużyty na dobicie konia.
Ranny jęczał, wargi poruszały mu się konwulsyjnie. Z ust toczyła się piana zabarwiona krwią.
Kapitan Madwell wstał z kolan i dobył szabli. Przeciągnął palcami wzdłuż klingi i wyprostował ją
przed sobą, jak by chciał wypróbować nerwy. Klinga nawet nie drgnęła mu w dłoni, zalśniła mocno
i pewnie. Schylił się, lewą ręką zdarł umierającemu koszulę, wyprostował się i przytknął mu szablę
do piersi. Tym razem nie odwrócił oczu. Schwycił gardę w obie ręce i pchnął z całych sił. Ostrze
przeszyło ciało i utknęło w ziemi; kapitan omal nie zwalił się z nóg. Konający poderwał kolana,
zacisnął prawą rękę na klindze, aż mu palce zbielały. Targnął żelazem. Rana się powiększyła,
wymknął się z niej strumyk krwi i wijąc się spłynął na poszarpany mundur. W tejże chwili trzech
ludzi wyszło cicho zza kępy młodych drzew. Dwaj byli sanitariuszami i nieśli nosze. Trzecim był
major Creede Halcrow.
FILOZOF
Nazwisko aresztowanego?
Skoro i tak mam je stracić o świcie, nie warto go ukrywać. Parker Adderson.
Ranga?
Raczej niewysoka. Oficerów nie wysyła się na przeszpiegi, bo można za to zapłacić głową.
Jestem sierżantem.
Z jakiego pułku?
Pan wybaczy. Moja odpowiedz, o ile się orientuję, mogłaby panu dać pojęcie o tym, czyje
oddziały znajdują się na pańskim odcinku. Sam właśnie przyszedłem, aby się tego dowiedzieć. Ja
zdobywam, ale nie udzielam informacji.
Nie brak wam dowcipu.
Jeśli ma pan cierpliwość poczekać do rana, zobaczy pan, jak mi mina zrzednie.
Skąd wiecie, że macie umrzeć jutro rano?
Tak się zwykle dzieje ze szpiegami przychwyconymi nocą. To jeden z milszych przywilejów
tego zawodu.
Generał na tyle zrezygnował z powagi, jaka przystoi oficerowi o wysokiej randze i szerokiej sławie,
że uśmiechnął się. Ale nikt z obecnych nie wziął uśmiechu za dobry znak. Nie był to wesoły ani
zarazliwy uśmiech, nie dotarł ani do pojmanego szpiega, który go wywołał, ani do wartownika pod
bronią, który wprowadził aresztowanego do namiotu i stojąc na uboczu obserwował go bacznie w
żółtym blasku świecy. Wojak ów nie miał obowiązku uśmiechać się, został tu odkomenderowany w
innym celu. Rozmowa potoczyła się dalej; miała charakter rozprawy sądowej, w której
oskarżonemu grozi kara śmierci.
Przyznaje pan więc, że jest pan szpiegiem. Prze-i dostał się pan do mojego obozu, przebrany w
mundur konfederacki, aby potajemnie zdobyć informacje dotyczące liczebności i morale moich
wojsk.
Zwłaszcza liczebności, panie generale. Morale zdążyłem już poznać. Jest beznadziejne.
Generał znów się rozpromienił; wartownik we wzmożonym poczuciu odpowiedzialności przybrał
jeszcze sroższą minę i jeszcze mocniej się wyprężył. Obracając na palcu szary kapelusz szpieg
rozglądał się leniwie dokoła. Znajdował się w surowym otoczeniu. Był to zwykły namiot ze
ściankami, o rozmiarach osiem na dziesięć stóp, oświetlony łojową świecą wetkniętą w nasadę
bagnetu. Bagnet tkwił w sosnowym stole, za którym siedział generał, zajęty teraz pisaniem.
Zapomniał widocznie o nie proszonym gościu. Stary dywan zaściełał podłogę; wysłużony kufer ze
skóry, dwa krzesła i zwój koców stanowiły prawie całe urządzenie namiotu. Pod komendą generała
Cleveringa konfederacka prostota i ubóstwo dekoracji osiągnęły szczyty doskonałości. Na wielkim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]