[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tendencji, jaką obserwujemy w początkach XIX wieku - zmianie stosunku do
kurtyzan. Nie była to jeszcze podwójna moralność epoki wiktoriańskiej, ale
mężczyzni z wyższych sfer pokazywali się publicznie ze swymi metresami znacznie
rzadziej niż choćby dwie, trzy dekady wcześniej. Kurtyzany, choć nadal lansowały
modę, nie były otoczone taką sławą jak niegdyś. Nie zbiegały się tłumy, by je
oglądać, jak Kitty Fisher, kiedy przychodziła na obiad do Vauxhall Gardens, czy
Sophię Baddeley, gdy pojawiała się na balach maskowych u pani Cor-nelys.
Popularne gazety przestały relacjonować życie słynnych kurtyzan, z ich łamów
zniknęły barwne opisy strojów, powozów i domów cór Koryntu.
Sophia Baddeley i Elizabeth Armistead były dla swoich protektorów przede
wszystkim potwierdzeniem wysokiego statusu społecznego i materialnego, tak jak
obecnie ferrari czy prywatny odrzutowiec. Sam fakt zdobycia słynnej kurtyzany
dawał mężczyznie nie mniejszą satysfakcję niż rozkosze zażywane w jej sypialni.
Za czasów Harriette zaczęły się upowszechniać bardziej dyskretne układy. Domy
publiczne przy King's Place, w których można było spotkać przyjaciół i zabawić
się z kobietami, zastąpiły miejsca bardziej ustronne, nawet utajnione, gdzie
odbywały się schadzki umówione przez domy pośrednictwa.
* Związek Harriette z diukiem Wellington rozpoczął się, nim został on mianowany
diukiem, stało się to dopiero po zwycięstwach w roku 1814 nad Napoleonem we
Francji i w Hiszpanii. Nie mógł poznać Harriette przed rokiem 1805, gdyż od 1797
roku do tego czasu przebywał w Indiach. Harriette wspomina, że Wellington
przyszedł do niej pożegnać się przed wyjazdem do Hiszpanii, zapewne na wojnę na
Półwyspie Pirenejskim, podczas której od 1809 roku miał rangę
głównodowodzącego.
W 1806 roku Wellington ożenił się z Catherine Pa-kenham i to zapewne jest owa
sytuacja", która nie pozwała mu zabiegać o oficjalne zawarcie znajomości z
Harriette. Poznali się więc między 1806 a 1809 rokiem.
151
Według relacji Harriette, jej pierwsze spotkanie z diukiem nie było zbyt udane.
Wellington przyszedł do jej domu punktualnie o trzeciej.
Przywitał się i podziękował mi, że pozwoliłam mu przyjść, a potem chciał wziąć
mnie za rękę.
- Doprawdy - rzekłam, cofając dłoń-jak na tak sławnego bohatera, mało pan masz
do powiedzenia o sobie.
- O piękna istoto! - wykrztusił z siebie Wellington. -A gdzie Lornet-
- Na miłość boską! - powiedziałam, tracąc już cierpliwość z powodu jego głupoty.
- Po coś pan tu przyszedł, książek
-jakże piękne są twoje oczy! - powtórzył swoje Wellington.
- Ach, człowieku, są więksi zdobywcy niż sam Wellington. Ale bądzmy poważni. Jak
rozumiem, przyszedł pan tu, żeby zaznać przyjemności^
- Czy pani myśli, że nie mam nic lepszego do roboty, niż wygłaszać przemówienia,
by przypodobać się damom!* - odparł Wellington.
Mimo tego cierpkiego wstępu, Harriette tak oczarowała diuka, że utracił
sztywnos'ć i zaczął się s'miać. Skoro wyludniliście taki kawał ziemi -
powiedziała mu - teraz musicie dołożyć wszystkich sił, by ją znowu zaludnić".
Wkrótce Wellington stal się jej najczęstszym gościem, ku niezadowoleniu Lorne'a.
( No cóż - pisała żartobliwie - to tylko zwykły człowiek [Lorne], mimo iż
przystojniejszy od Wellingtona!"). Chociaż Harriette uważała, że książę nie jest
zabawny ani w rozmowie, ani w łóżku (nie miał żadnych zalet w pożyciu domowym
i
kiepski użytek miały z niego damy" - jak to wyraziła), a wieczorami, z tą swoją
szeroką czerwoną wstęgą, wygląda zupełnie jak łowca szczurów", to gdy oznajmił
jej, że wyjeżdża do Hiszpanii (by objąć tam dowództwo wojsk), przekonana, że już
go więcej nie zobaczy, ku zdumieniu ich obojga wybuchła płaczem.
Prawdą jest, że wyjazd Wellingtona pozostawiał Harriette w tarapatach
finansowych. Wybawił mnie od wielu długów - wyznała - i bez niego miałabym
poważne kłopoty". Choć płacił niezłą sumkę stu gwinei za samo wejście do jej
buduaru - mniej więcej pięć tysięcy obecnych funtów (nie wiadomo, ile płacił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]