[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Będziemy bezpieczne.  Eve wytrzymała wzrok Michaela.  Bezpieczniejsze tam
będziemy niż Shane, który siedzi w klatce i czeka na śmierć. Chyba że już położyłeś
na nim kreskę.
Michael puścił jej rękę i odszedł od stołu. Sztywno wyprostowany wyszedł do
kuchni.
 Więc chyba nie  powiedziała Eve cicho.  I dobrze. Claire? Musimy się
dowiedzieć, ile mamy czasu. Czy przełożyli egzekucję.
 Zajmę się tym  odparła Claire i wystukała numer z innej wizytówki. To był
prywatny numer posterunkowego Hessa, zapisany ołówkiem na odwrocie. Odebrał
po czterech dzwonkach.
Głos miał niewyrazny i znużony.  Proszę pana? Mówi Claire. Claire Danvers.
Przepraszam, że budzę&
 Nie spałem  odezwał się i ziewnął.  Claire, cokolwiek wymyśliłaś, nie rób tego.
Zostań w domu, pozamykaj drzwi i siedz cicho. Mówię poważnie.
 Dobrze, proszę pana  skłamała.  Ja tylko chciałam spytać& Bo była mowa o
tym, że przesuną egzekucję?
 Burmistrz się nie zgodził. Stwierdził, że chce przestrzegać wszystkich zasad, i
wezwał ojca Shane'a do poddania się.
Moim zdaniem jest w impasie: on ma Shane'a, a tata Shane'a ma Monice. Nikt nie
chce wykonać pierwszego ruchu.
 Jak długo& ?
 Przed świtem. Do piątej rano  oznajmił Hess.  Przed świtem wszystko się
rozstrzygnie. Dla Moniki też, o ile tata Shane'a nie blefuje.
 On nie blefuje  zapewniła Claire.  O Boże. To bardzo mało czasu.
 To i tak więcej niż gdyby Oliver postawił na swoim. Chciał wykonać egzekucję
dzisiaj o zachodzie słońca. Burmistrz zmusił go do przedłużenia terminu, ale tylko do
granicy wyznaczonej prawem. Nie będzie już żadnego dalszego odwlekania
egzekucji.  Hess poruszył się na krześle, bo zaskrzypiało.  Claire, musisz się na to
przygotować. Nie zdarzy się żaden cud, nikomu serce nie zmięknie. On umrze.
Przykro mi, ale tak będzie.
Nie miała siły kłócić się z nim, bo wiedziała w głębi ducha, że miał rację.
 Dziękuję  szepnęła.  Muszę już kończyć.
 Claire. Odpuść sobie. Zabiją cię.
 Do widzenia.
Rozłączyła się, odłożyła telefon i objęła się zesztywniałymi ramionami. Kiedy
podniosła oczy, Eve przyglądała jej się jasnym, dziwnym spojrzeniem.
 Zgoda  powiedziała Claire.  Jeśli muszę przebrać się za zombie, przebiorę się za
zombie. Eve się uśmiechnęła.
 Będziesz najsłodszym zombie świata.
Claire jeszcze nigdy w życiu nie miała na twarzy tyle podkładu, nawet w Halloween.
 I ty to musisz nosić codziennie?  spytała, kiedy Eve cofnęła się, żeby przyjrzeć jej
się krytycznym wzrokiem, gąbeczkę do podkładu nadal trzymając w dłoni.  Dziwnie
się czuję.
 Przyzwyczaisz się. Zamknij oczy. Czas na puder.
Claire poczuła delikatny jak muśnięcie piórka dotyk pędzla do pudru, który
przesuwał się po jej twarzy. Stłumiła kichnięcie.
 Dobra. Teraz oczy  zakomenderowała Eve.  Nie ruszaj się.
I tak jeszcze kilka minut. Claire siedziała bez ruchu, a Eve robiła jej makijaż. Claire
nie miała pojęcia, co ona z nią robi. Lusterka nie miała i jakoś dziwnie nie miała
ochoty sprawdzać, co Eve z nią właśnie wyprawia. Czuła się trochę tak, jakby traciła
samą siebie, chociaż to przecież niemądre wrażenie. Przecież człowiek nie jest swoim
wyglądem. Nie jesteś tym, jak wyglądasz. A przynajmniej zawsze w to wierzyła.
Eve wreszcie była zadowolona ze swojego dzieła.
 Ubranie  poleciła. Sama włożyła czarny gorset, czarną, poszarpaną spódnicę i
naszyjnik z czaszek oraz kolczyki do kompletu. Do tego czarna szminka.  Bardzo
proszę.
Claire niechętnie zdjęła dżinsy i T  shirt, a naciągnęła czarne rajstopy. Były
ozdobione rzędem białych trupich czaszek i Claire nie mogła się zdecydować, z
której strony te czaszki powinny być.
 Gdzie ty wynajdujesz takie rzeczy?  spytała.
 W Internecie. Czaszki mają być z tyłu.
Po przygodzie z rajstopami czarna skórzana spódniczka  do kolan, podzwaniająca
zamkami błyskawicznymi i łańcuchami  to była łatwizna. Claire było zimno w nogi i
czuła się nieubrana. Nie nosiła spódnicy od& Od kiedy? Chyba od dwunastego roku
życia. Nigdy spódnic nie lubiła.
Bluzka była z czarnej siatki, elastyczna, obcisła i przezroczysta, z nadrukiem
czaszki i piszczeli.
 Wykluczone  jęknęła Claire.  Jest prześwitująca.
 Nosisz to na T  shirt, geniuszku  uspokoiła ją Eve i rzuciła jej jedwabną
koszulkę. Claire wciągnęła ją na siebie, a potem wcisnęła się w ciasną bluzkę z
czaszką.  Uważaj na makijaż!  ostrzegła Eve.  Dobra, jesteś gotowa. Wspaniale.
Chcesz rzucić okiem?
Nie chciała, ale Eve chyba tego nie zauważyła. Zaprowadziła ją do łazienki, włączyła
światło i objęła Claire.
 Tadam!
O mój Boże, pomyślała Claire. W głowie mi się nie mieści, że to robię.
Wyglądała jak chudziutka młodsza siostra Eve. Jak młodociana wersja dziwadła.
No cóż, przynajmniej będzie się mogła wmieszać w tłum, a jeśli ktoś będzie jej
szukał, to przenigdy jej nie rozpozna. Sama siebie nie umiałaby rozpoznać. A w jakiś
sposób wiedziała, że pózniej w Internecie pojawią się zdjęcia z tej imprezy.
Claire westchnęła.
 No to chodzmy.
Eve zaparkowała czarnego cadillaca pod wydziałem  bezczelne naruszenie
przepisów, ale Eve kompletnie nie przejmowała się mandatami z kampusu. To był
najbliższy parking w okolicy siedziby bractwa. Claire widziała jarzące się światłami
okna i słyszała niskie tony basów, od których samochód aż wibrował.
 Wow  pisnęła Eve.  Dali czadu w tym roku. Stare dobre EEK.
Wokół budynku był cmentarz  poprzewracane nagrobki, wielkie, przerażające
mauzoleum, rozwalające się pomniki. Były też tłumy zombie  a może, domyślała się
Claire, imprezowiczów  które skradały się między grobami i przed obiektywami
aparatów przyjaciół parodiowały Noc %7ływych Trupów.
Głośną muzykę było słychać w samochodzie przy zamkniętych oknach.
 Trzymaj się blisko mnie  poleciła Eve.  Znajdziemy Sama, tak? Wchodzimy i
wychodzimy.
 Wchodzimy i wychodzimy.  Claire pokiwała głową. Wysiadły i przebiegły przez
cmentarz.
Z bliska zobaczyły, że groby były albo ze styropianu, albo z gumowej pianki, a
mauzoleum udawała szopa na narzędzia, ale wszystko razem robiło świetne
wrażenie. Z ziemi wystawały ręce zombie. Aadny akcent, pomyślała Claire. Podeszła
bliżej do grobu, a ręka złapała ją za kostkę. Claire wrzasnęła i odskoczyła w tył. Eve
ją podtrzymała.
 Jezu, ludzie, dorośnijcie wreszcie  parsknęła Eve i przykucnęła, patrząc pod nogi.
 Gdzie się schowałeś?
 A tutaj!  Uniosła się klapa przysypana ziemią i pojawiła się głowa jakiegoś
chudego chłopaka, z tekstem ślubowania bractwa zawieszonym na szyi.  Hm,
przepraszam. To tylko żarty. Muszę&
 Aapać dziewczyny i zaglądać im pod spódnice. Ciężka praca takie ślubowanie. 
Eve wstała i otrzepała ziemię z kolan.  Nie przerywaj sobie.
Uśmiechnął się do niej od ucha do ucha i z trzaskiem zamknął klapę. Jego ręka
znów wystawała z grobu.
Wow!  Claire była pod wrażeniem.  Ilu ich tam siedzi? Pod ziemią?
 To tylko kandydaci do bractwa  powiedziała Eve.  Chodz. Jeśli Sam jest tutaj, to
będzie gadał z ludzmi. On uwielbia rozmowy.
Claire z trudem sobie wyobrażała, żeby Sam mógł tutaj gadać, i żeby ktoś mógł go
usłyszeć. Muzyka była tak głośna, że czuła, jak fale przebiegają jej ciało, i musiała
zwalczyć ochotę, żeby zakryć dłońmi uszy. Eve uczesała Claire w dwa warkoczyki i
teraz Claire żałowała, że nie ma włosów puszczonych luzno na uszy, żeby choć
trochę ten hałas wytłumiły.
 Potrzebne mi są zatyczki do uszu!  wrzasnęła Eve do ucha. Eve pokazała na migi,
że jej nie słyszy.  Nieważne! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl