[ Pobierz całość w formacie PDF ]
głównym placu w centrum stolicy Santalii.
Z samego ślubu zapamiętała niewiele - prócz tego, że obok niej stał
Casper, dostojny i godny, a ślubna przysięga napełniła ją przeświadczeniem, że
jednak robi to, co należy. Wychodzi za mąż, żeby zapewnić dziecku ojca i dać
mu poczucie bezpieczeństwa, jakiego sama nigdy nie zaznała.
Czy to błąd?
56
S
R
Kiedy kareta ruszyła powoli szeroką, trzypasmową aleją, Holly zerknęła
na księcia. On też przyglądał jej się uważnie.
Staroświeckim gestem wziął ją za rękę i złożył na jej dłoni pocałunek, co
wywołało kolejną falę entuzjazmu wśród tłumu.
- Ta suknia to już duży postęp w porównaniu z twoimi podartymi
dżinsami - zakpił.
Holly delikatnie pogłaskała pokryty haftem jedwab. Wszędzie, gdzie
spojrzała, widziała łopoczące chorągiewki i uśmiechnięte twarze.
- Oni cię naprawdę kochają - zauważyła.
- Przyszli tu, żeby zobaczyć ciebie, a nie mnie - odparł sucho, ale ona
wystarczająco dużo czytała o nim w internecie, żeby wiedzieć, że to nie-
prawda.
Książę Casper był szczerze oddany swemu krajowi i kiedy zaszła taka
potrzeba, objął rządy i mimo swej żałoby zrobił wszystko, żeby zapewnić
stabilizację.
Poddani doceniali to i kochali swojego władcę.
- Czy zdarza ci się żałować, że jesteś księciem? - zapytała.
- Masz szczególny talent, żeby mówić rzeczy, których inni ludzie na ogół
nie wypowiadają na głos - stwierdził. - Ale odpowiedz brzmi: nie. Nie żałuję,
kocham mój kraj.
Do tego stopnia, że postanowił ożenić się z kobietą, której nie kochał,
ponieważ tego oczekiwali jego poddani.
Holly rozglądała się ciekawie dookoła i musiała przyznać, że w Santalii
było pięknie. Kiedy rano wyjrzała przez okno, przez krótką chwilę miała
wrażenie, że jest na wakacjach. Zaraz jednak pochłonął ją wir wydarzeń.
Książę zaniepokoił się jej bladością, w kościele obawiał się nawet, czy
panna młoda nie zemdleje.
57
S
R
- A to mogłoby zaszkodzić twojemu wizerunkowi - rzuciła lekko. - Ale
nie bój się, czuję się dobrze.
- Jak się dowiedziałem, pierwsze tygodnie ciąży są najtrudniejsze i
najbardziej wyczerpujące.
A więc dowiadywał się...? Od kogo?
Serce w niej zamarło, że mogła to być kobieta.
- Możesz być spokojna, rozmawiałem z lekarzem, nie z kochanką - rzekł,
jakby czytał w jej myślach.
- Kiedy?
- Teraz, kiedy podróżowałem po Europie. Rozmawiałem z kilkoma
najlepszymi położnikami, bo chciałem wybrać ci najlepszego lekarza, do
którego oboje będziemy mieli zaufanie. Przecież to ważne, prawda?
- Zrobiłeś to dla mnie?
- Chciałem, żebyś była spokojna i pod dobrą opieką - powiedział, a Holly
była mile zaskoczona, że wykazał tyle wrażliwości i zrozumienia. - Jesteś
nadzwyczajna - rzekł jeszcze - i znakomita jako panna młoda. Zwietnie
poradziłaś sobie z tłumem, jestem z ciebie dumny.
- Naprawdę?
Po raz pierwszy od dawna Holly trochę się odprężyła. Była otumaniona
szczęściem, przepełniała ją ulga, że Casper tak się zmienił. Był nadzwyczajnie
opiekuńczy i uważny i o wiele łatwiejszy w kontakcie.
Pomyślała, że może w końcu uznał, że dziecko jest jego, bo jaka mogła
być inna przyczyna tej nagłej zmiany?
- No, a teraz powinnaś spełnić swój pierwszy obowiązek jako księżna -
powiedział z uśmiechem. - Machaj do ludzi i uśmiechaj się, tego od ciebie
oczekują.
58
S
R
Holly nie mogła uwierzyć, że komuś zależy na tym, że będzie do niego
machać.
- Przecież jestem zupełnie zwyczajną osobą - wymruczała, a książę
popatrzył na nią z rozbawieniem.
- Dlatego właśnie cię kochają. Jesteś żywym dowodem na to, że bajka
może stać się rzeczywistością.
Kareta w asyście strażników na koniach wolno toczyła się szeroką aleją.
Holly rozglądała się ciekawie i uśmiechała się do ludzi, kiedy nagle
dostrzegła dziecko, które potknęło się i upadło, uwięzione między metalową
barierką a napierającym tłumem.
- Zatrzymajcie karetę! - wykrzyknęła i zanim Casper zdążył zareagować,
otworzyła drzwi i, zakasawszy tren ślubnej sukni, zeskoczyła na ulicę.
Nie dbając o to, że zaburza pracę ochrony, rzuciła się na pomoc
płaczącemu malcowi i jego roztrzęsionej matce, natychmiast organizując akcję
ratowniczą.
Podnosząc głos, nakazała ludziom, żeby się cofnęli, i odetchnęła z ulgą,
kiedy matka schyliła się i podniosła przerażone dziecko. Widząc Holly tak
blisko, malec przestał płakać i wpatrywał się w nią z zachwytem.
- Podziwia pani diadem, Wasza Wysokość, on lubi to co błyszczące -
wyjaśniła zarumieniona matka. - Wszyscy chcieliśmy jak najlepiej Waszą
Wysokość widzieć.
Chłopczyk miał lekkie zadrapanie na czole i Holly już chciała go
opatrzyć, kiedy tuż za nią pojawił się Casper.
Nie był zadowolony z całego zamieszania, lecz posłusznie podał jej
chusteczkę. Ranka na szczęście okazała się niegrozna i przyklejenie plastra
dostarczonego przez kogoś załatwiło sprawę.
59
S
R
Tymczasem tłum wiwatował teraz na cześć księcia. Ten przywołał na
twarz swój charyzmatyczny uśmiech i otoczył żonę ramieniem.
- Następnym razem nie wyskakuj z karety - powiedział cicho. - To
niebezpieczne.
- Dla dziecka też tu jest niebezpiecznie. Ludzie zbyt mocno napierają na
barierki. Co właściwie miałam zrobić?
Wiwaty nie ustawały, lecz w pewnej chwili przerodziły się w śpiewne
wezwanie.
- Pocałuj ją, książę! Pocałuj, pocałuj, pocałuj...!
Holly zarumieniła się, lecz Casper, najwyrazniej równie doświadczony w
uwodzeniu tłumu, jak i kobiet, delikatnie ją przytulił i pochylił się do pocałun-
ku z tą samą co zawsze, chłodną pewnością siebie.
Skoro pocałował ją tak delikatnie i czule, to chyba nie mogła być mu
obojętna?
Holly czuła się, jakby nagle rozwarło się nad nią niebo.
Może to był kolejny znak, że Casper w końcu jej uwierzył?
Tłum wydał pomruk zadowolenia.
Książę z rozbawieniem w oczach prowadził ją z powrotem do karety.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]