[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Byłem zawiedziony - poprawił ją pogardliwie. - Obchodzi mnie Lucio.
S
R
Myślałem, że ci na nim zależy...
- Nie, Stefano, tu nie chodzi o niego, ale o nas. O nas! - mówiła drżącym
głosem. - Nie przejmujesz się tylko Luciem, ale sobą samym też. I mną. A ja
zaczynam rozumieć, że zawsze tak było.
Milczał przez długi, przerażający moment. Allegra czekała, by na nią
spojrzał. Kiedy to zrobił, serce jej zamarło na widok błysku ironii w jego
oczach.
- Och? - zapytał cicho. - Przecież traktowałem cię jak swoją własność,
pamiętasz? Jak przedmiot. Sama to powiedziałaś.
Zbliżał się do niej, ale nie ruszyła się z miejsca. Postanowiła, że tym
razem nie ustąpi. Nie ucieknie.
- Dlaczego myślisz, że mnie obchodzisz? - zapytał, znalazłszy się tuż
przy niej. Dotknął jej policzka, a potem zsunął rękę na jej pierś.
Zadrżała, ale nadal się nie ruszyła. Patrzył jej intensywnie prosto w oczy,
po czym zdegustowany cofnął dłoń.
- A może jesteś tak zdesperowana, tak żałosna, że zdołałaś o tym
przekonać samą siebie?
Zarumieniła się, a potem zbladła. Zacisnęła pięści.
- Mówisz tak, bo jesteś zły - powiedziała stanowczo.
- Zły? - zapytał z niedowierzaniem w głosie. - Dlaczego miałbym być
zły? Z tego, co słyszę, Lucio poczynił ogromne postępy. Zrobiłaś to, o co cię
prosiłem.
- Stefano, tu nie chodzi o Lucia! - krzyknęła. Opanowała się z wysiłkiem.
- Powiedziałam ci, że to dotyczy nas. I owszem, jesteś zły. Widziałam to już na
przyjęciu Daphne. W twoich oczach był gniew.
Skrzyżował ramiona.
- To brzmi bardzo melodramatycznie - stwierdził ze znudzoną miną.
S
R
- Czułam to - ciągnęła Allegra - w tę noc po przyjęciu w Rzymie. To, jak
mnie dotykałeś...
- Jak swoją własność - przerwał jej. - O to mnie oskarżyłaś. I miałaś
rację. Wszystko, co powiedziałaś, to prawda.
Dotąd podejrzewała go o najgorsze. Ale teraz już nie.
- Stefano, posłuchaj mnie. Rozmawiałam dziś z moją matką...
- Jak miło - powiedział, a ona zamknęła oczy, modląc się o cierpliwość.
- Moja matka powiedziała mi, że czekałeś na mnie w kościele, wtedy,
dawno temu.
Roześmiał się gorzko.
- Oczywiście, Allegro. Mieliśmy wziąć ślub, nie pamiętasz? - Patrzył na
nią twardo, a usta wykrzywił mu grymas niesmaku.
- Pewno mi nie uwierzysz, że o tym nie wiedziałam? - zapytała. -
Prosiłam ją, by dała ci mój liścik wieczorem, dzień przed ceremonią. Nie
chciałam cię upokorzyć na oczach wszystkich.
Patrzył na nią przez dłuższą chwilę, oceniając wzrokiem.
- Nie wiem, po co teraz o tym mówimy. Przecież to bez znaczenia.
- Masz rację - zgodziła się. - To bez znaczenia, że chciałam ci dać liścik
przed ślubem, skoro uciekłam. Zostawiłam wszystkich z tym bałaganem, bo
byłam młoda i przerażona. I egoistyczna - dodała. - Kiedy usłyszałam twoją
rozmowę z moim ojcem, a potem to, co mówiłeś do mnie, czułam się, jakbym
miała do czynienia z innym człowiekiem, którego się boję. A kiedy nie
odpowiedziałeś mi na pytanie, czy mnie kochasz, założyłam, że nie.
Przerwała na chwilę. Niełatwo jej było robić to wyznanie w obliczu
kamiennej obojętności. Stefano patrzył na nią ze skrzyżowanymi ramionami i
wyrazem znudzenia na twarzy.
Dawniej uciekłaby w takiej sytuacji, ale teraz zamierzała wszystko z
S
R
siebie wyrzucić.
- Powinnam była ci powiedzieć, co czuję - ciągnęła - ale byłam tylko
dzieckiem. I kochałam cię w dziecinny sposób. Miałeś rację: kiedy zobaczy-
łam, że nie jesteś księciem z bajki, uciekłam. Nie potrafiłam się z tym
pogodzić. Ale teraz jestem kobietą i kocham cię jak kobieta. I nigdzie nie
uciekam.
Odsunął się od niej i podszedł do okna.
- Dawno, dawno temu - powiedział - dałbym bardzo dużo, żeby to
usłyszeć. Ale teraz już nie.
- Wiem - podjęła Allegra po chwili - że muszę cię prosić o wybaczenie.
Wiem, dlaczego jesteś zły, i masz do tego prawo. Kiedy myślę, jak stałeś tam,
czekając na mnie razem z całą rodziną, z twoją matką i ludzmi z miasteczka... -
Przerwała, a z oczu popłynęły jej łzy. - Przepraszam - wyszeptała. - Tak bardzo
cię przepraszam. Czy mi wybaczysz?
Stał bez ruchu odwrócony do niej tyłem. Ze smutkiem pokiwał głową.
- Masz rację, byłem zły. Tak jak ty zwalczałem swoje emocje.
Przekonałem sam siebie, że nigdy nic do ciebie nie czułem. Niemal
uwierzyłem, że istotnie zależało mi tylko na twoim nazwisku.
Allegra słuchała z zapartym tchem.
- Niemal mi się udało. Ożeniłem się z Gabriellą, myślałem, że dam radę.
Ale byłem z nią nieszczęśliwy, a ona ze mną. Z trudem przyznałem sam przed
sobą, że popełniłem błąd. Zastąpiłem fałszem coś, co było głębokie i
prawdziwe. Wcale nie chciałem małżeństwa dla nazwiska. Nie pragnąłem
 posiadać". Chciałem ciebie. Miłości. Ale to nie było widocznie ani głębokie,
ani prawdziwe, skoro rozpadło się przy pierwszej przeszkodzie.
Chciała zaprzeczyć, ale wiedziała, że nie może, bo każde jego słowo było
słuszne. Ich miłość nie przetrwała pierwszej próby. Nie przetrwałaby także
S
R
małżeństwa. Ona była za młoda, zbyt łatwo ulegała wpływom. A Stefano?
Miał słabości i wady, do których przyznaje się teraz. Gdyby tylko uwierzył, że
obydwoje są teraz innymi ludzmi. Silniejszymi.
- Wiem, że uważałaś, iż cię nie kocham - powiedział po chwili milczenia.
- I traktuję cię jak przedmiot. Teraz zdaję sobie sprawę, że moja miłość była
niedoskonała. Może do pewnego stopnia miałaś rację, dziś już nie pamiętam.
Kiedy znowu cię zobaczyłem, nadal udawało mi się przekonać samego siebie,
że nigdy nic do ciebie nie czułem. A jednak pragnąłem cię, a ty, chociaż też
mnie pożądałaś, obrzuciłaś mnie błotem.
- Ja nie...
- To już nieważne - przerwał jej. - Wybaczam ci, Allegro, jeśli musisz to
usłyszeć. Dawno już to zrobiłem. Wiem, że byłaś młoda, przerażona i pozo-
stawałaś pod wpływem swojej matki. Nie jestem potworem. Wtedy też nie
byłem, chociaż ty tak uważałaś.
- Ja nie... - zaczęła mówić, ale umilkła, gdy Stefano odwrócił się do niej.
W zapadającym zmroku zobaczyła, że uśmiecha się smutno.
- Jak ty na mnie wtedy spojrzałaś, Allegro! Znałem każdą twoją myśl.
Wiedziałem, że w jednej chwili zrozumiałaś, iż nie jestem twoim księciem z
bajki i zastanawiasz się, co ze mnie za człowiek. Dlaczego pytałaś, czy cię
kocham, skoro byłaś pewna, że nie?
- A kochałeś mnie? - wyszeptała.
- Nawet dziś nie wiesz? - Zaśmiał się gorzko. - Nie wiesz, bo taki
człowiek jak ja, taka miłość, jaką może ci dać, jest dla ciebie bez wartości!
Powiedziałaś mi to. Nie chcesz tego, co mam do zaoferowania. Widziałem to
już siedem lat temu, kiedy zadałaś mi to pytanie, kiedy patrzyłaś na mnie z
nadzieją, że mogę to jakoś naprawić. A ja wiedziałem, że nie potrafię. Teraz
też nie mogę ci dać tego, czego pragniesz. Pokazałaś mi to, powiedziałaś.
S
R
Nawet przed chwilą... - Przerwał i potarł twarz ręką. - Wróciłem z Rzymu,
żeby ci powiedzieć, że cię kocham. Wydawało mi się, że wreszcie to
dostrzegłaś. Ale to już nieważne. Dlaczego znowu przez to przechodzimy? Nie
mamy przyszłości, Allegro. Miłość nie wystarczy.
To właśnie powiedziała Biance, bo wtedy w to wierzyła. Ale już
wiedziała, że to nieprawda. Miłość wystarczy.
- Wystarczy, Stefano - powiedziała - kiedy jest szczera i wybaczająca, jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl