[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Parę minut pózniej przyszła do niej Angie z Coreyem na
rękach. Usiadła naprzeciw siostry.
- Dobrze się czujesz, Isabel? - zapytała.
- Nie, ale się pozbieram. - Kiedyś, dodała w myślach.
- Marnie wyglądasz. Jadłaś coś?
Isabel pokręciła głową. Wcale nie miała ochoty na jedzenie.
- Poprosiłam Oletę, żeby odbierała telefony. Może zrobię
ci jajecznicÄ™ na grzankach, dobrze?
- Dobrze - zgodziła się dla świętego spokoju Isabel.
Angie przez kilka ostatnich miesięcy bardzo wydoroślała.
Stała się odpowiedzialna i troskliwa. I dobrze się stało, bo
Isabel potrzebowała teraz czyjejś opieki.
- Potrzymaj Coreya - Angie podała dziecko siostrze. -
Możesz go karmić, przebierać i bawić się z nim, kiedy tylko
zechcesz. Wcale mi to nie przeszkadza.
Isabel musiała się uśmiechnąć. Dobrze pamiętała, jak za
jmowała się Coreyem przez pierwsze tygodnie jego życia. Tak
się o niego troszczyła, że pozbawiła siostrę wszelkich szans
nauczenia się opieki nad niemowlęciem.
Boże mój, jak mi brak mojej Sandy, pomyślała Isabel,
sadzając sobie Coreya na kolanach. A przecież minęła dopiero
doba, odkÄ…d jej tu nie ma.
Craiga także jej brakowało. 1 to bardziej niż kiedykolwiek
przedtem. O mało nie zadzwoniła do niego i nie poprosiła go,
żeby poszedł z nią do sądu. Zdołała się oprzeć pokusie. Zre
sztą Craig pożegnał się już z Sandy. Angie mówiła, że przy
szedł, kiedy Isabel nie było w domu, i ponad godzinę bawił
się z małą.
- Co myśmy robiły, zanim w naszym życiu pojawiły się
dzieci? - zapytała Isabel.
- Traciłyśmy mnóstwo czasu.
- CzujÄ™ siÄ™ taka niepotrzebna. Sama nie wiem, jak mi siÄ™
udało wstać z łóżka i jeszcze na dodatek się ubrać.
- Dojdziesz do siebie, Iz. Na pewno. - Angie postawiła
na stole talerz z jajecznicą i drugi z grzankami. Zabrała z ko
lan siostry Coreya.
Ledwie Isabel spojrzała na piętrzącą się przed nią żółtą masę,
zrobiło jej się niedobrze. W ostatniej chwili zdążyła do łazienki.
- Isabel! - Angie stanęła w drzwiach. - Wielki Boże, co
siÄ™ z tobÄ… dzieje?
- Nie wiem. To pewnie nerwy. Już w porządku - zapew
niła Isabel, chociaż wcale dobrze się nie czuła. Wciąż było jej
niedobrze i wyglądała bardzo mizernie.
- Gdybym cię nie znała, pomyślałabym, że jesteś w ciąży
- zaśmiała się Angie.
Isabel ukryła twarz w dłoniach.
- Ale to niemożliwe, prawda? - dopytywała się Angie.
- Przecież wiem, jaka jesteś ostrożna.
- Nie, to niemożliwe. - Isabel kręciła głową. - Uważali
śmy. Tylko...
- Co tylko"?
- Tylko pierwszy raz. Ale przecież to niemożliwe, żeby za
pierwszym razem... - Zamknęła oczy i policzyła w myślach
minione tygodnie. Osiem, dziesięć... Dwa i pół miesiąca!
Wielki Boże!
- Czy ta rozmowa niczego ci nie przypomina? - zapytała
Angie. Wzięła siostrę pod rękę i zaprowadziła ją z powrotem
do kuchni. Prędko zabrała ze stołu wystygłą jajecznicę. - Tyl
ko że wtedy ja cię przekonywałam, że od jednego razu nie
można zajść w ciążę.
- A ja ci mówiłam, że jesteś idiotką i że nie masz o tych
sprawach pojęcia. - Isabel pokręciła głową. - Niemożliwe
- powtórzyła.
- Czym ty się martwisz? - zapytała Angie. - Wreszcie
będziesz miała dziecko, którego nikt nigdy ci nie zabierze.
Przecież zawsze tego chciałaś.
- Mama mnie zabije.
- Owszem, zabiłaby cię, gdybyś nie miała męża. Ale ty
przecież masz męża. Jak tylko Craig dowie się o tym, że jesteś
w ciąży, natychmiast się z tobą ożeni.
Tak, ożeni się ze mną i zostanie co najmniej tak długo, żeby
dać dziecku nazwisko, pomyślała gorzko Isabel. Ale ja nie
chcę małżeństwa na czas określony. Albo wszystko, albo nic.
Albo Craig zechce mnie i moje dziecko na zawsze, albo niech
sobie idzie do diabła.
Westchnęła ciężko. Dobrze wiedziała, że Craig będzie nalegał
na szybki ślub. Na pewno nie ucieknie od odpowiedzialności za
dziecko, któremu dał życie. Mówiąc szczerze, Isabel nie wierzy
ła, że kiedykolwiek odszedłby od Sandy. Albo od niej. Nie
chciała jednak, żeby ożenił się z nią z obowiązku. Uważała, że
powinien to zrobić z własnej woli i z miłości. Wstała od stołu.
- Dokąd idziesz? - zapytała Angie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]