[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ona się zamyka na trzy spusty. I w dzień, i w nocy. Na wszelki wypadek, żeby złego nie
kusić - mruknęła Ama, ale szarpnęła za klamkę.
Ku jej zdumieniu drzwi otworzyły się bezszelestnie. Niepewnie wetknęła głowę do
przedpokoju.
- Ciociu! - zawołała półgłosem, żeby nie przerazić starszej pani. - To ja, Ama! Krem
przyniosłam!
W mieszkaniu panowała głucha cisza.
- Może jest w łazience? - podsunęła Iza z nadzieją.
- Włazimy - zdecydowała Ama i wsunęła się do środka. - Cholera, gorąco dzisiaj. Ciotka
serce ma zdrowe jak kobyła, ale może zasłabła?... Chodz! W razie czego mi pomożesz.
- Jezu, Ama, ja nie umiem! - jęknęła Iza. - Nie mam pojęcia o pierwszej pomocy!
- Nie panikuj. Ja mam. Na pogotowie chyba zadzwonić umiesz? Ja się nie rozedrę na części,
żeby robić wszystko naraz! - Ama energicznie pomaszerowała do największego pokoju, zwanego
przez ciotkę bawialnią, wetknęła głowę w drzwi i zamarła. - O, cholera!
Iza, która szła tuż za nią, zaryła nosem w jej plecy i zastygła w bezruchu, bo w głosie
przyjaciółki dzwięczało dziwne napięcie.
- Co? - wyszemrała jękliwie. - Co tam jest?
Ama nie odpowiedziała. W dalszym ciągu stała jak przy murowana, więc Iza niepewnie
wychyliła się zza niej i oczy o mało jej nie wyskoczyły z przynależnego im anatomicznie miejsca.
Starsza pani siedziała w staroświeckim fotelu przy okrągłym stoliku naprzeciwko wejścia do
pokoju. Jej głowa spoczywała na porcelanowym, deserowym talerzyku. Jedna ręka zwisała
bezwładnie, druga zaciśnięta była na szyi. Wyglądało to okropnie i Iza zaszczękała zębami ze
strachu, bo poczuła się, jakby grała w horrorze. Teraz do kompletu z szafy powinien wyskoczyć
bandzior i ubić je obie, by nie został żaden świadek jego zbrodni.
Bandzior nie wyskoczył, za to Ama runęła do ciotki, złapała jej zwisającą rękę i puściła
gwałtownie.
- Co ty robisz?! - wyjęczała Iza ze zgrozą. - Miałaś ją ratować, a nie majtać nieprzytomną
osobą!
- Kogo mam ratować? - zapytała zgryzliwie Ama. - Jest zimna jak lód. Nie żyje co najmniej
od paru godzin... Cholera, nie wiem, co robić. Wacusia powiadomić? W końcu to jego matka, niech
on się martwi, co dalej... Wiem, zadzwonię do matki. Jako adwokat powinna wiedzieć, co się robi
w takich sytuacjach... - Wygrzebała z torebki komórkę i wystukała numer. - Mama? Jestem u ciotki
Eleonory. Słuchaj, ona nie żyje! Co mam zrobić? Zawiadomić Wacusia czy pogotowie?
Iza sterczała w drzwiach pokoju, czując, jak podłoga gryzie ją w buty i z zazdrością myślała,
że Ama jednak ma żelazne nerwy. I żadnych zahamowań. Bo jakże można tak z marszu
zawiadamiać matkę o nagłej śmierci krewnej?
- No, przecież trochę tej medycyny liznęłam i ogólne pojęcie mam! - rozzłościła się Ama. -
Jestem pewna!... Jak nie żyje? A jak można nie żyć? Całkiem!... Jak wlazłam? Otwarte było! Nie,
nie sama. Z Izą. Tak, poczekamy... Opowiem ci pózniej. Cześć! - Schowała aparat i przewróciła
oczami. - Rany, moja matka powinna być prokuratorem, a nie adwokatem! Wiecznie nas
przesłuchuje! Izka - znieruchomiała nagle - przyszło mi do głowy... Matka mnie pytała, jak tu
weszłam... To faktycznie dziwne. Ciotka zawsze miała drzwi zamknięte. Nie wydaje ci się, że ktoś
tu był z wizytą? - Rozejrzała się bystro po zagraconym pokoju. - Czegoś tu było więcej... -
zauważyła w zadumie.
Izie dreszcz przeszedł po plecach. Omiotła trwożliwym spojrzeniem wszystkie kąty, starannie
omijając nieboszczkę. Odniosła wrażenie, że w tym pokoju wszystkiego było więcej i nie bardzo
mogła zrozumieć, co Ama miała na myśli. Zciany obstawione były meblami, jako tako wolny był
jedynie środek pomieszczenia. Czego tu, na litość boską, mogło być więcej? . Spojrzała na
okrągły stolik, na którym spoczywała górna część nieboszczki.
- Filiżanka! - wyrwało jej się. - Po drugiej stronie! Gość!
- Mówisz dziwnymi skrótami, ale chyba masz rację. - Ama podążyła za jej wzrokiem. - Fusy
po kawie w środku... Poczęstowała kogoś kawą i plackiem. - Wskazała paterę z kawałkami ciasta. -
Czekoladowe. .. Z masą... Ciekawe, czy...
Obie stały na środku pokoju, rozglądając się z uwagą, gdy w przedpokoju rozległy się kroki i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]