[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tygodni pózniej.
- Czemu mi wtedy nie powiedziałaś?
- %7łebyś myślał, że chcę cię w ten sposób do siebie przywiązać? - Dumnie uniosła
głowę. - Byłam żoną innego mężczyzny. Złożyłam mu przysięgę.
- Przysięga znaczyła dla ciebie więcej niż nasze dziecko - zaatakował ją. - Poszłaś do
kliniki i zabiłaś coś pięknego i niewinnego. Coś mojego.
Wyobrażenie było wstrętne, prawda okrutna. Asher zaczęła okładać go pięściami.
Opamiętała się dopiero, gdy złapał ją za nadgarstki.
- Mojego również!!! - wrzasnęła. - Czy to już mniej istotne?
- Nie chciałaś tego dziecka. - Chwycił ją mocniej, gdy próbowała się wyrwać. - Nie
miałaś odwagi, żeby spytać mnie o zdanie. Nie zniosłabyś noszenia części mnie w sobie!
- Nie pytaj mnie, co bym zniosła, a czego nie. - Asher nie była blada, tylko purpurowa
ze złości. - Nie usunęłam ciąży. Poroniłam. Omal nie umarłam. Lepiej by ci było, gdyby tak
się stało? Wierz mi, że tego chciałam.
- Poroniłaś? - Taj przesunął ręce na jej ramiona. - O czym ty mówisz?
- Eric też mnie znienawidził! - krzyknęła. - Kiedy mu powiedziałam, stwierdził, że go
zdradziłam. Oskarżył mnie o podrzucanie mu cudzego dziecka. Nawet nie próbował mnie
zrozumieć. Kłóciliśmy się przy schodach. Krzyczał, a ja chciałam uciec jak najdalej. - Do
oczu na - płynęły łzy. Pamiętała wszystko zbyt wyraziście. - Nie patrzyłam, dokąd biegnę.
Potem spadałam. Uderzyłam głową... chyba o poręcz. Obudziłam się w szpitalu, a dziecka już
nie było.
Taj miał całą sytuację przed oczami, jakby oglądał film.
- Boże, Asher. - Chciał ją przytulić, ale go odepchnęła.
- Wiedziałam, że mi nie wybaczysz. To nie miało już znaczenia, zgodziłam się więc na
warunki Erica. - Asher otarła oczy i próbowała się uspokoić. - Wolałam, żebyś nie wiedział,
skoro mnie nie chciałeś. - Pochyliła głowę i spojrzała na niego. - Słono zapłaciłam za utratę
tego dziecka, Taj. Przez trzy lata żyłam jak w więzieniu, bez nikogo bliskiego. Nie chcę
dłużej cierpieć.
- Nie. - Taj podszedł do okna i otworzył je, jakby potrzebował świeżego powietrza. Na
zewnątrz panował upał. Nie było wiatru, który ochłodziłby jego rozpalone czoło. - Miałaś
kilka lat, by się z tym pogodzić. Ja miałem kilka dni. - Lecz Asher była sama, pomyślał. Przez
całe lata. Odetchnął głęboko. - Mocno się poturbowałaś?
Asher nie zrozumiała pytania.
- Co?
- Czy byłaś ranna? - Głos Taja był szorstki i drżący. Gdy nie odpowiadała, odwrócił
się do niej. - Czy coś ci się stało, kiedy spadłaś ze schodów?
- Straciłam dziecko.
- Pytam o ciebie.
Asher patrzyła na niego, nie rozumiejąc. Nikt o to nie pytał. Nawet jej ojciec. Zdobyła
się tylko na potrząśnięcie głową. - Asher, odpowiedz. Miałaś wstrząs mózgu, złamania?
Mówiłaś, że prawie umarłaś.
- Dziecko umarło - powtórzyła głucho.
Taj podszedł do niej i chwycił ją za ramiona.
- A ty? - krzyknął. - Jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Możemy mieć
tuzin dzieci, jeśli zechcesz. Powiedz mi, co się stało tobie!
- Niewiele pamiętam. Byłam otępiała. Robiono mi transfuzje. - Sens słów Taja powoli
do niej docierał. Zaczynała rozumieć, że troska w jego oczach dotyczy jej samej. - Taj -
powiedziała słabym głosem i przytuliła się do niego. - Już po wszystkim.
- Powinienem być przy tobie. - Objął ją mocno. - Powinniśmy razem przez to
przechodzić.
- Powiedz, że mnie kochasz. Chcę to usłyszeć.
- Wiesz, że tak. Kocham cię. - Pocałunkiem otarł łzę, która wypłynęła na policzek. -
Nie płacz - poprosił. - %7ładnych łez.
Przywarła do niego i czuła, jak z serca spada jej wielki ciężar.
- Zgoda - odparła.
Taj pogładził ją po policzku najdelikatniej, jak tylko umiał.
- Zraniłem cię.
- Nie dopuścimy więcej do tego - powiedziała żarliwie. - Nigdy.
- Jak mogliśmy być tacy głupi i prawie stracić dwie szanse? - zastanawiał się głośno. -
Koniec z tajemnicami, Asher.
Kiwnęła głową. - Koniec. Przed nami trzecia szansa.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]