[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czy obserwuję we śnie swoje prawdziwe ciało, czy też nie. Zmiał się z mojego chybionego pomysłu,
by co cztery dni ubierać do spania wyszukany strój nocny. Powiedział, że miałem na wyciągnięcie ręki
wszystkie informacje potrzebne do wywnioskowania, jakie jest prawdziwe zadanie dla trzeciej bramy
śnienia, i do przedstawienia właściwego kryterium. Jednakże mój system interpretacji zmusił mnie do
poszukiwania sztucznych rozwiązań, którym brakło prostoty i bezpośredniości magii.
ROZDZIAA IX: NOWY OBSZAR
Don Juan powiedział, że aby widzieć w trakcie śnienia, nie tylko muszę zamierzyć widzenie, lecz
muszę jeszcze wyrazić tę intencję głośno. Nie chciał jednak wyjaśnić, dlaczego muszę ją
wypowiedzieć. Przyznał, że są inne sposoby osiągnięcia tego samego rezultatu, lecz stwierdził, iż
głośne wyrażenie intencji jest drogą najpewniejszą i najbardziej bezpośrednią.
Gdy po raz pierwszy ubrałem w słowa mój zamiar widzenia, śniłem właśnie o kościelnym jarmarku.
Było tam tak wiele przedmiotów, że nie mogłem się zdecydować, na co patrzeć. Olbrzymia, rzucająca
się w oczy waza w rogu zdecydowała za mnie. Przypatrując się jej, głośno wyraziłem swój zamiar
widzenia jej. Waza przez chwilę pozostała w polu mojego widzenia, a potem zmieniła się w inny
przedmiot. Przypatrywałem się w tym śnie tylu przedmiotom, ilu zdołałem. Gdy wyraziłem głośno
zamiar widzenia, każda rzecz, której się przypatrywałem, znikała albo zamieniała się w coś innego, jak
to zawsze miało miejsce w moich ćwiczeniach. Moja uwaga śnienia w końcu się wyczerpała i
obudziłem się okropnie zawiedziony, nieomal zły.
Miesiącami wpatrywałem się w snach w setki różnych przedmiotów i wyrażałem głośno swój zamiar
widzenia, ale nic się nie działo. Byłem już zmęczony czekaniem, więc w końcu musiałem zapytać o to
don Juana.
Musisz być cierpliwy. Uczysz się czegoś naprawdę nadzwyczajnego zauważył. Uczysz się
zamierzać widzenie we śnie. Pewnego dnia nie będziesz już musiał głośno tego wyrażać; po prostu
zażyczysz sobie tego, w duchu.
Myślę, że nie pojąłem funkcji tego, co właśnie robię powiedziałem. Krzyczę głośno, że
zamierzam widzieć, ale nic się nie dzieje. Co to może oznaczać?
Oznacza to, że twoje sny są po prostu zwykłymi snami, niematerialnymi odzwierciedleniami;
obrazami, które żyją tylko w twej uwadze śnienia.
Don Juan chciał dokładnie wiedzieć, co się działo z przedmiotami, na których skupiałem spojrzenie.
Odparłem, że znikały lub zmieniały kształt; czasem wytwarzały nawet wir, który w końcu zmieniał mój
sen.
Dzieje się tak we wszystkich moich codziennych sesjach ćwiczeń w śnieniu powiedziałem.
Jedyna różnica polega na tym, że uczę się wydzierać w moich snach, na całe gardło.
Ostatnie zdanie przyprawiło don Juana o atak szaleńczego śmiechu, który zbił mnie z tropu. Nie
dostrzegłem niczego zabawnego w moim stwierdzeniu ani innego powodu jego wesołości.
Pewnego dnia zrozumiesz, jakie to wszystko jest zabawne powiedział don Juan w odpowiedzi na
mój niemy protest. Tymczasem jednak nie poddawaj się i nie zniechęcaj. Próbuj dalej. Wcześniej
czy pózniej uderzysz we właściwy ton.
Don Juan jak zwykle miał rację. Dwa miesiące pózniej dopiąłem swego. Miałem niesamowity sen. Na
początku pojawił się tropiciel ze świata istot nieorganicznych. Tropiciele, podobnie jak wysłannicy,
jakoś nie pojawiali się w moich snach. Nie brakowało mi ich ani też nie zastanawiałem się nad ich
zniknięciem. W istocie rzeczy lak mi było dobrze bez nich, że nawet zapomniałem zapytać don Juana
o przyczynę ich nieobecności.
W tym śnie pojawił się jednak tropiciel. Najpierw był gigantycznym żółtym topazem, który znalazłem na
dnie Szuflady. Gdy wyraziłem głośno zamiar widzenia, topaz zmienił się w plamę skwierczącej energii.
Przestraszyłem się, że poczuję przymus, by za nim pójść, więc przerzuciłem spojrzenie na akwarium z
tropikalnymi rybkami. Wyraziłem głośno zamiar widzenia i oniemiałem zaskoczony. Akwarium
rozjarzyło się słabą, zielonkawą poświatą i zmieniło się w wielki, surrealistyczny portret kobiety
przyozdobionej klejnotami. Gdy ponownie wyraziłem zamiar widzenia, portret zajarzył się taką samą
zielonkawą poświatą.
Gdy wpatrywałem się w tę poświatę, cały sen się zmienił. Spacerowałem ulicą jakiegoś znajomego
miasta; mogło to być Tucson. Zacząłem przypatrywać się wystawie damskich ubrań i głośno
wypowiedziałem zamiar widzenia. W tej samej chwili czarny manekin, mocno wyeksponowany,
rozjarzył się. Następnie przypatrywałem się sprzedawczyni, która właśnie podeszła do okna, by
[ Pobierz całość w formacie PDF ]