[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podobny do Michaela, nie był charyzmatycznym drapieżnikiem, porośniętym brodą,
napuszonym, służącym niemodnemu bożkowi filmów dokumentalnych. Odszedł bez
zbytecznego szumu do Akademii Filmowej.
Morris Donaldson, kolejny stary przyjaciel... Antony od razu przyznał się do
znajomości z nim. Był przecież zagorzałym widzem politycznych programów w
telewizji. Louisa też znała Morrisa, ale nic nie powiedziała. Kilka lat temu, kiedy
jego młodsze dziecko było jeszcze małe, poszli parę razy do łóżka. Potem jeszcze
Alan Stern, który ma ogromną posiadłość w Villeneuve. Stern został wymieniony z
odpowiednim respektem w głosie oraz ze starannie ukrywaną zawiścią wywoływaną
jego ogromnym majątkiem.
Alan Stern z Altmark? Ten facet, który was przejmuje? To taki zagorzały
kolekcjoner milionów, Louiso. Technokrata.
Ten sam.
Jego konsorcjum posiada firmę telekomunikacyjną, w której jestem jednym z
dyrektorów wyjaśnił Michael. Nie było to wrogie przejęcie. Przez jakiś czas
nasze operacje miały wiele wspólnego. Jego ludzie prowadzą teraz badania nad
opracowaniem trzech nowych satelitów Altmarka, które wejdą na orbitę pod koniec
tego dziesięciolecia, a chcę, aby WorldVision znalazło się na jednym z nich.
Przerwał na chwilę swój wywód. Przy Sternie tracił całą pewność siebie. Stern był
wielkim człowiekiem, lecz właśnie dlatego Michael bał się, że Stern może się okazać
lepszy od niego. Dzięki swojej kalwinistycznej filozofii i bezwzględnej kontroli
wybudował Altmark praktycznie od zera. Dwadzieścia lat temu posiadał kilka firm
chemicznych i jakieś afrykańskie studio telewizyjne stojące na granicy bankructwa.
Ach, tak! Louisa poprawiła sobie włosy, co było gestem wskazującym na
intensywne myślenie. Czy on pochodzi z Riwiery?
Tak. Berenice jest z Saint-Paul-de-Vence. Mają tam też willę Jane
wyobraziła sobie Berenice Stern chodzącą po trawie w sandałach na wysokim
obcasie i w eleganckim ubraniu mówiącą: Alana nie stać na rozwód ze mną. Jeśli o
120
niego chodzi, to zawsze wiem, co w trawie piszczy.
Poza tym Jane zawsze lubi mieć gości w domu zakończył Michael, jakby
było to stwierdzenie wyrównujące porachunki między nimi. Wstał, stanął za
krzesłem Jane i klepnął japo ramieniu. Zawsze lubiła ubierać się sportowo, co bardzo
denerwowało Michaela. Teraz też jej ubranie mu się nie spodobało.
Ależ to będzie impreza! Nie mogę się doczekać jutrzejszego dnia! Louisa
wyciągnęła się leniwie, wypinając piersi. Boski wieczór!
Michael odsunął włosy Jane na bok i pocałował ją w kark. Przez jej ciało
przeszedł dreszcz. Boże, żeby on nie sądził, że powinien mnie dzisiaj przelecieć,
pomyślała. Wymamrotała coś o kolacji i poszła do kuchni. Gdy była już blisko
domu, usłyszała nagle plusk wody. To Louisa zdjęła z siebie lnianą sukienkę i
zanurkowała w basenie. Była całkiem naga. Antony nalał Michaelowi wina.
Alkohol to kolejna domena, w której Michael był tylko amatorem. Poczucie
winy zaczęło coraz bardziej mu dokuczać, nie mógł się zrelaksować, a trudy podróży
zaczęły dawać o sobie znać. Antony nie był zainteresowany tym, co Michael miał do
powiedzenia, lecz pilnował starannie, aby jego kieliszek był cały czas pełen. Michael
poszedł jednak do domu pod pretekstem, że musi się rozpakować. Udał się prosto na
górę do swojego pokoju i od razu zadzwonił do Sereny, ale nadal nikt nie odbierał
telefonu.
Odkrył jeszcze jeden powód złego samopoczucia: co najmniej dziwne
zachowanie Jane. Nie potrafił odczytać jej zamiarów. Czasami podchodziła do niego
pełna miłości, a czasami tak mu dogryzała, że zaczynał podejrzewać coś niedobrego.
Była dziwnie dumna i nieuchwytna. Chyba coś na niego ma. Jednak niewiele się tym
przejmował. %7łona odgrywała tak znikomą rolę w jego życiu, że jakiekolwiek jej
działania zmierzające do uzyskania nad nim przewagi były śmieszne. Mimo to
instynkt podpowiadał mu, że Jane ukrywa jakąś tajemnicę.
Chodzmy na spacer.
Po co? Imogen chodziła po pokoju tam i z powrotem, jak tygrys zamknięty w
klatce. Aapała różne rzeczy i przestawiała je w inne miejsca, ubliżała swojemu ojcu,
paliła papierosy, wyglądała przez okno i odrzucała rękę Stephena, gdy próbował jej
dotknąć.
Niedługo się ściemni. Wiem, że tutaj mieszkasz, ale nie jest to moje
mieszkanie. Możemy iść na spacer wzdłuż rzeki.
Nie chcę spacerować wzdłuż tej cholernej rzeki!
No więc przejdziemy się ulicą. Nie masz już mleka. Może kupimy trochę
121
chleba lub czegoś innego do jedzenia.
No dobrze, Keith, niech ci będzie. Stanęła spokojnie, aby zapalić papierosa.
Był już ostatni; nie miała więcej. O. K. Ale nie chcę iść do tej obskurnej speluny za
rogiem. Po drugiej stronie Saint Germain znalazłam całkiem niezłą włoską knajpę.
Zaaferowane tłumy znikły już z ulic, ale jeszcze dużo było samochodów
wiozących spóznione osoby dokonujące w ostatniej chwili sobotnich zakupów.
Imogen i Stephen mieli jednak cały wąski chodnik tylko dla siebie. Szara mgła
zaczęła powoli opadać na miasto, a sklepikarze zamykali właśnie swoje sklepiki. Od
rzeki zerwał się wyjątkowo silny wiatr. Zanosiło się również na deszcz. Było
[ Pobierz całość w formacie PDF ]