[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nim ta wstrętna bogaczka. Nagły, przeszywający ból brzucha
sprawił, że przypomniała sobie o dziecku.
Z trwogą sporzała na Barb. Bała się nawet zapytać.
Wyraz twarzy siostry mówił sam za siebie.
- Straciłaś dziecko. Tak mi przykro.
Delia zalała się łzami.
Barb ostrożnie przytuliła siostrę.
- Niech go piekło pochłonie! - powiedziała. - Niech go
wszyscy diabli!
- Kocham go - szepnęła Delia. - I pragnęłam tego
dziecka.
- Czemu mi nic nie powiedziałaś? - zapytała z wyrzutem
Barb.
- Bo wiedziałam, co sobie pomyślisz. Jesteś taka zasadni
cza. Tobie by się coś takiego nie przytrafiło.
- Dla ciebie zrobiłabym wszystko, dziecinko - zapewniła
zdławionym głosem Barb. - Absolutnie wszystko!
Delia przytuliła się mocniej do siostry. Twarz miała mokrą
od Å‚ez.
- Przepraszam, że ci nie zaufałam.
- Cicho, cicho - wyszeptała Barb, głaszcząc ją po głowie.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Jesteś już bezpieczna.
- Co z Dunaganem? - zapytała Delia.
- On i Barney pojechali gdzieÅ› z jakimiÅ› facetami w gar
niturach. Czuję się jak piąte koło u wozu. Wszyscy się ode
mnie opędzają i nikt nie chce mi nic wyjaśnić! Jak to się stało,
że spadłaś ze schodów?
Delia nie chciała wciągać w to wszystko siostry. Skoro
Dunagan i Barney milczą, ona także będzie milczała.
- Poręcz w kasynie pękła - skłamała.
Barb patrzyła z niedowierzaniem.
NIEBEZPIECZNA MIAOZ 1 5 5
- Barney powiedział mi, że zepchnął cię ze schodów zło
dziej, który uciekał przed ochroniarzami.
- To bardzo możliwe. - Delia krzywiąc się, dotknęła
skroni. - Nie bardzo pamiętam, bo chyba jeszcze nie otrząs
nęłam się z szoku.
- Co ja mam takiego w sobie, że wszyscy mnie okłamu
ją? - zapytała z wyrzutem Barb.
- To dla twojego dobra. - Delia położyła ręce na brzuchu.
To prawda, że była nadal w szoku, ale potem będzie jeszcze
gorzej. Szczerze mówiąc, wolała nawet o tym nie myśleć.
Barb przesiadła się z łóżka na fotel. Całe szczęście, że nie
widziały jej pielęgniarki, bo siadanie na łóżku pacjenta było
surowo zabronione.
- Barney nie mówił ci, czy aresztowali tego człowieka
w kasynie? - zapytała ją Delia.
- Policja aresztowała jakiegoś mężczyznę pod zarzutem
usiłowania morderstwa - odrzekła Barb. - Dunagan założył
mu kajdanki, a szef ochroniarzy Carrery siedział na nim do
przyjazdu policji. Tak przynajmniej opowiadał Dunagan. Jak
wyzdrowiejesz, powiem ci, co o tym wszystkim myślę- rzu
ciła Barb przez zęby. - Uratowałaś życie temu gangsterowi,
ryzykując własne. Nie mam racji?
Delia zamknęła oczy.
- Jestem zmęczona - wyszeptała na wpół przytomnie.
- Muszę się trochę przespać.
- Dobrze, kochanie. - Barb patrzyła na nią zatroskanym
wzrokiem. - Porozmawiamy, kiedy siÄ™ poczujesz lepiej. Je
stem szczęśliwa, że nic gorszego ci się nie stało. - Zawahała
się. - Przykro mi z powodu dziecka, ale nie masz pojęcia, jak
to jest być niezamężną matką.
- Ty za to masz pojęcie - prychnęła Delia.
Barb odwróciła wzrok.
156 NIEBEZPIECZNA MIAOZ
- Pójdę już. Muszę się dowiedzieć, dokąd poszedł Barney.
Niedługo wrócę.
Delii zakręciło się w głowie.
- Dobrze - wyszeptała i z westchnieniem zamknęła oczy.
Barb wyszła z pokoju i skierowała się na oddział inten
sywnej terapii. Przy biurku pielęgniarki przystanęła.
- Może mi siostra powiedzieć, jak się czuje Marcus Car-
rera?
- Jest pani jego krewnÄ…?
- Nie - odparła Barb, patrząc przez szybę, za którą efektow
na brunetka nachylała się nad leżącym Marcusem. - Moja sio
stra ocaliła mu życie.
- To pewnie ta młoda kobieta, która rzuciła się na morder
cę. - Pielęgniarka rozpromieniła się. - Opowiadał mi o tym
brat, który jest policjantem. Co za odważna dziewczyna!
- Nie zauważyła, że Barb gwałtownie pobladła. - Właśnie
odzyskał przytomność - ciągnęła. - Wyzdrowieje. Oczywi
ście potrzeba na to czasu - dorzuciła, przysuwając się do
Barb. - On nie wie, kim jest. Stracił pamięć.
Barb w skrytości ducha odetchnęła z ulgą. Może to Delii
[ Pobierz całość w formacie PDF ]