[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Patrik Westling wyspał się porządnie. Zaraz po przebudzeniu zadzwonił do zakładu
dla psychicznie chorych.
Musiał porozmawiać z kilkoma osobami, zanim trafił na właściwy ślad.
Pewna młoda lekarka, specjalistka psychiatrii, przychodziła czasami do szpitala.
Blondynka, bardzo efektowna, solidna w pracy, systematyczna. Nazywała się Cecilie Lund i
chyba wyprowadziła się do Trondheim.
Patrik westchnął. Trondheim leżało daleko, a on potrzebował jej teraz, by wsadzić
Karlsena za kratki. Z pomocą informacji telefonicznej zdobył numer telefonu lekarki. Wyszła
za mąż i zmieniła nazwisko, ale telefonistka znała się na swoim fachu.
W końcu zdołał się do niej dodzwonić.
16
Tak, doskonale pamiętała Siverta Karlsena. Co? Jest na wolności, to niemożliwe!
Patrik wyjaśnił sytuację. Przerost ambicji wakacyjnych praktykantów.
Stracili całkowicie zdolność oceny? Dali się nabrać na blef Karlsena?
Patrik zrelacjonował lekarce najnowsze wydarzenia, opowiedział o Irinie.
Lekarka zaniepokoiła się nie na żarty. Chętnie by pomogła, potrafi chyba dać sobie
radę z tym szaleńcem, ale leży w łóżku z nogą w gipsie. Idiotyczny wypadek na żaglach.
Może polecić pewnego specjalistę... Nie, wyjechał do Francji. Zresztą pewnie by nie pomógł,
bo Karlsen nastaje na jej życie, nieprawdaż?
Tak, na życie i na cześć.
Cecilie Lund była tego świadoma.
Doradziła najwyższą ostrożność. Ta kobieta, Irina, musi być pod stałą ochroną.
Lekarka miała podstawy, by podejrzewać, że rytualny mord, za który zamknięto Karlsena w
zakładzie psychiatrycznym, nie był jego pierwszą zbrodnią.
Westling podzielał jej obawy.
Cecilie Lund nie mogła więc mu pomóc. Czas naglił, Karlsen uderzy tej nocy.
Rozmowa trwała długo. Pora, by zmienić Gunvor, jeszcze nie nadeszła, ale Patrik nie
potrafił ukryć zaniepokojenia. Powiedział kolegom, że jedzie do domu Iriny. Nie oponowali.
Mógłby jednak najpierw pomóc im w papierkowej robocie?
Przeklęta biurokracja! W zawodach wymagających stałej aktywności była kulą u nogi.
Formularze i raporty pokrywały się kurzem w archiwum, do którego nikt nigdy nie zaglądał.
Patrik spojrzał żałośnie na stertę dokumentów. Pól biedy, gdyby tylko chodziło o
podpis, nie, musiał przejrzeć i zatwierdzić treść każdego papierka.
Irina obudziła się. Wokół panowała cisza, było chłodno.
Usiadła gwałtownie na łóżku. Pokój pogrążony był w półmroku. Jak długo spała?
Uff, jak zimno! Koc, którym się przykryła, zsunął się na bok. Zarzuciła na siebie
rozpinany sweter i wsunęła stopy w ciepłe pantofle. Przespała wiele godzin, towarzystwo
uzbrojonej policjantki zapewniło jej długi i bezpieczny sen. Karlsen zjawi się nocą.
Spojrzała na zegarek. Do wieczora zostało jeszcze trochę czasu, wrześniowy zmierzch
przychodzi} wcześnie.
Ruszyła w kierunku schodów, z dołu nie docierał żaden dzwięk. Irina nie chciała
przeszkadzać policjantce, może położyła się na sofie, by chwilę odpocząć. Bezszelestnie
zsunęła się po wyłożonych wykładziną stopniach.
Nadchodzi noc, zaraz zjawi się Patrik.
17
Na tę myśl zrobiło jej się ciepło na duszy. Szkoda, że sprawa zbliża się do finału.
Wprawdzie pozbędzie się strachu, ale jednocześnie Patrik zniknie z jej życia.
Serce ścisnęło się jej z żalu. Nie spotkała dotąd mężczyzny, w którego towarzystwie
czułaby się tak dobrze!
Gunvor nie leżała na sofie. Może poszła do kuchni, by coś zjeść.
Irina ruszyła do kuchni.
To, co ujrzała w korytarzu wiodącym z holu do kuchni, kazało jej się gwałtownie
zatrzymać. Serce załomotało w piersiach i o mały włos nie straciła przytomności.
Policjantka leżała bezwładnie na brzuchu w progu łazienki, twarzą skierowana w
stronę holu. Włosy na karku miała zbroczone krwią, nie poruszała się.
Irina musiała oprzeć się o ścianę, by nie upaść.
18
ROZDZIAA XIX
KOSZMAR NA JAWIE
Irina mogła w tej chwili rozważyć różne rozwiązania.
Na przykład zadzwonić do Patrika.
Albo uświadomić sobie, że jest sama w wielkim domu z bezwzględnym mordercą,
pozbawiona wszelkiej pomocy.
Lub że powinna się ukryć.
Albo wybiec z krzykiem na ulicę.
Irina nie skorzystała z żadnego z nich. Zrobiła to, co nakazywał jej spontaniczny
odruch serca. Nachyliła się nad Gunvor, by jej pomóc.
- Gunvor - szepnęła, usiłując odwrócić jej bezwładne ciało.
Policjantka była ciężka, a Irina krucha i słaba. Zrezygnowała więc i zajęła się raną
poszkodowanej.
Rana wyglądała groznie, uderzenie trafiło prosto w czaszkę. Irina podłożyła dłoń pod
pierś kobiety i ku swej wielkiej uldze poczuła słaby oddech rannej. Gunvor żyła!
- Bogu dzięki - szepnęła.
Co Bóg miał wspólnego z tą sprawą? Przecież pozwolił na to.
Głupie myśli, nie miała na nie czasu. Za wszelką cenę należy zawiadomić Patrika!
Zaczęła szukać telefonu komórkowego Gunvor, ale go nie znalazła. Potem zajrzała do
kabury.
Pusta!
Dopiero wtedy zrozumiała, że sama jest w niebezpieczeństwie. Troska o Gunvor
kazała Irinie zapomnieć. o własnej osobie.
Muszę znalezć sznur i związać to babsko. Skąd się tu wzięła? Nie mam na nią czasu,
muszę zająć się moim odwiecznym wrogiem.
Odwieczny wróg - jaki ładny zwrot. Znam dużo trudnych wyrazów. Nie wszyscy są
tak inteligentni jak ja.
Miała pistolet, co za numer! Nie co dzień spotyka się kobitki z takim cackiem za
pazuchą.
Mogłem ją zastrzelić na miejscu, ale moja blondyneczka usłyszałaby huk. Pózniej
założę jej jakąś pętlę na szyję. Najpierw znajdę główną ofiarę i nie pozwolę, by szybko
umarła.
19
Potem zajmę się tą starą. Nawet ma niezłe cycki.
%7łeby w całym domu nie było kawałka sznura?
Aadne cycki, ale ci się trafiło, stary!
Cholera, ktoś jest na schodach!
To musi być ona! Ha, od razu stwardniał! Czas rozpocząć bal!
Tyle się wyczekałem. Będzie słodko!
Gunvor była jednym wielkim bólem. Nie odważyła się ruszyć głową z obawy o stan
kręgów szyjnych.
Irina próbowała ją odwrócić.
Nie rób tego, proszę!
Uciekaj, Irino! Ratuj się!
Nie mam siły mówić, na nic nie mam siły.
Nie rozumiesz, że musisz się ratować?
Zdaje się, że myśli o mnie. Z głupoty czy z litości?
Zapewne z obu powodów.
Dziękuję, dziewczyno, ale wolałabym, żeby choć jednej z nas się udało.
Moje dzieci. Co z nimi będzie?
Do diabła, ile bab tu mieszka? To nie jest ta, na którą czekam.
Aadna. Cholernie ładna. Z nią też się zabawię. Na takich lubię wycinać wzory, ciąć raz
w tę, raz w tamtą stronę. Co ona się tak roztkliwia nad tamtą na podłodze? Lepiej spójrz na
mnie, w życiu nie widziałaś takiego faceta jak ja.
Może wskaże mi drogę do głównej ofiary. Ukryli ją, czy co? Nie zdążyłem przeszukać
piętra, ta stara stanęła mi na drodze.
Tyle kobiet! Wszystkie uszczęśliwię! Lepszego kochanka szukać by ze świecą.
Szybko i mocno, tak jak to lubią. Potem spodziewam się nagrody. I pamiątek, zasłużyłem na
nie.
Irina odwróciła się. Nikogo nie dostrzegła, usłyszała tylko jakiś jęk.
Uniosła się wolno.
Muszę zadzwonić do Patrika. I po pogotowie.
Drzwi do gabinetu nie zamykają się na klucz. Muszę wrócić na górę, zamknąć się w
sypialni i skorzystać z nocnego telefonu. Mam nadzieję, że centrala jeszcze go nie wyłączyła.
20
Zamierzali przyjść dzisiaj i zabrać aparat. Technicy policyjni obiecali odłączyć urządzenie
podsłuchowe.
Teraz już nie przyjdą, dawno skończyli pracę.
Może już sobie poszedł?
Wtedy go zobaczyła. Cień w szparze drzwi kuchennych. Oko...
Irinie zabrakło tchu, strach zdławił ją za gardło.
Obserwował ją.
Miała tylko jedno wyjście. Nie zdąży uciec na ulicę, stało zresztą na niej tak niewiele
[ Pobierz całość w formacie PDF ]